Mambar - Rivals
Blondynka szła przez szkolny korytarz przeglądając telefon aż na kogoś wpadła.
- Aj - podniosła wzrok do góry aż na kogoś wpadła.
- Uważają jak chodzisz - odparł Matteo, uśmiechając się jednak pod nosem.
Ambar chciała już coś odpowiedzieć, ale ktoś ją ubiegł.
- Trzymaj się z dala od Ambar frajerze - powiedział Benicio podchodząc do nich.
- Lepiej nie mów tak do Matteo - odrzekła Luna która również dopiero co przyszła.
Ambar i Matteo byli liderami dwóch rywalizacjach że sobą grup w szkole.
Do pierwszej należeli Ambar, Emilia, Benicio i Ramiro. Wszyscy nosili ciemne stroje, jeździli na wrotkach śpiewali. Uważali się za najlepszych, uwielbiali zwycięstwa. Do tego lubili imprezy i jazdę na motorach.
Do drugiej grupy należeli Matteo, Gaston, Luna, Nina, Simon, Jim i Yam. Także uwielbiali śpiew i wrotki, lecz byli ", grzeczniejsi "niż ich rywale.
Obie grupy nienawidzili się i rywalizowały we wszystkim.
Dlatego Ambar i Matteo musieli spotykać się potajemnie, tak jak tego wieczoru.
- Niezła była kłótnia w szkole - powiedziała Dziewczyna gdy byli już w pokoju chłopaka - To zabawne choć trochę irytujące.
- Moim zdaniem to całkiem seksowne, że przy wszystkich musimy udawać, że się nienawidzimy, a gdy jesteśmy sami - podszedł bliżej niej i objął ją w tali - Jest zupełnie inaczej.
Mówiąc to chłopak przyjechał nosem po jej szyi i zaczął ją całować.
- Już zaczynasz rozrabiać - zaśmiała się Dziewczyna.
- A co narzekasz ? - spojrzała na nią Brunet - Przecież to uwielbiasz Smith.
- To Ty uwielbiasz mnie Balsano - odparła Ambar.
Oboje uwielbiali droczyć się że sobą. W szkole zachowywali się jak wrogowie, ale sam na sam byli kochankami. Zakochani w sobie, przyciągający się jak magnez. Uwielbiali być blisko siebie.
- To prawda - odparł Brunet głaszcząc ją po policzku.
- Cieszę się, że mogę się teraz Tobą nacieszyć - musnęła jego usta Ambar - To rzeczywiście zabawne taki sekretny związek, ale przez to mamy mniej czasu dla siebie.
- Tej nocy jestem tylko Twój - zapewnił Matteo i pocałował ją namiętniej.
Blondynka od razu odwzajemniła pocałunek. Nie byli w stanie się sobie oprzeć. I nie musieli. Będę sam na sam nie byli ani rywalami ani wrogami. Byli razem. Zakochanymi w sobie osobami, dla których nie liczyły się różnice i przeszkody. Chcieli być razem i cieszyć się swoją miłością.
- Jesteś piękna Ambi - powiedział Matteo i przejechał kciukiem po jej dolnej wardze - Aż nie mogę się oprzeć.
- Więc się nie opieraj - powiedziała Blondynka i zaczęła odpinać guziki jego koszuli.
- Teraz Ty zaczynasz rozrabiać moją łobuziaro - uśmiechnął się pod nosem i zdjął jej bluzkę.
- Narzekasz ? - spojrzała na niego.
- Ani trochę - odparł Matteo przejeżdżając rękę po jej ciele - Uwielbiam gdy jesteś taka niegrzeczna, a już zwłaszcza w moim łóżku - szepnął jej do ucha i przygryzł je lekko.
- A więc będziesz dziś zadowolony - odparł i zjadła jego koszulkę.
Tym razem to ona przejechała inicjatywę i pocałował go namiętnie obejmując go rękami za szyję. Brunet uniósł ją do góry pogłębiając pocałunek, a ona oplotła go nogami w pasie.
Kolejne pocałunki przybliżały ich do łóżka i namiętnej nocy razem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro