Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Następcy - Bunt

- Gotowi ? Wszyscy znają plan ? - zapytała się Mal rozglądając się po przyjaciołach.

Ona, Evie, Uma, Carlos, Jay oraz Harry planowali to od miesięcy. Wszyscy żyli na Wyspie Potępionych od urodzenia. Chociaż matka Mal - Diabolina, byłą trudną osobą, o wiele lepiej było dogadać się z tatą, z którym mieszkała z Hadesem, miała dużo swobody, jednak to nie to co w Auredonie. Byli na tyle dojrzali by wiedzieć co się dzieje. Oni dostają śmieci, oni są karani za rodziców, a idealne księżniczki i książęta w Auredonie mają wszystko co chcą.

Czas na zmiany. Czas na zemstę. Czas na Bunt.

- Tak - wszyscy pokiwali głowami.

- Czas pokazać na co stać potępionych - powiedziała Uma.

- Zaczynamy  - kiwnęła głową Mal.

Złamanie bariery wydawało się niemożliwe. Ale dzięki wynalazkom Carlosna i wiedzy Evie dało się przerwać barierę na chwilę, wtedy magia Mal mogła ją utrzymać na tyle by cała szóstka się wydostała. Z trudem i ryzykiem ale jednak. Potem zostało przedostać się przez ocean, w czym pomocna była Uma, a potem zostało podbić Auredon.

Szóstka nastolatków miała wielkie plany, ambicje i dobrze przemyślany plan. Od dziecka słyszeli do rodziców o zemście, przesiąkli tymi słowami, ale tym razem nie chodziło o rodziców, chodziło o nich.

- Trzymajcie - powiedziała Evie podając im jabłka, które miała w plecaku - Każdy kto je zje od razu zaśnie.

- Mamy jeszcze to, trochę szybsze - Mal wyjęła perfumy, po których także od razu się zasypiało - Pamiętajcie nasz cel to król Ben, nie możemy rozpraszać się na każdego jeśli nie zajmiemy się władzą.

Wszyscy przytaknęli i niezauważeni zaczęli skradać się do pałacu. Był wieczór, nikt się nich nie spodziewał, niczego się nie obawiał a oni umieli być niezauważeni.

Rozdzielili się by uśpić jak najwięcej mieszkaców i dojść do pałacu od każdej strony eliminując strażników. Jay poszedł z Carlosem, Evie z Umą, a Mal z Harrym.

- Uważaj ! - Harry powalił na ziemię strażnika, który czaił się na Mal w korytarzu. Zaskoczona dziewczyna szybko użyła na nim zaklęcia i już spał jak zabity. W jednym zaklęcia matki było dobre.

- Dzięki - mruknęła niewyraźnie. Nie lubiła przyznawać że nie da sobie rady.

- Podziękujesz później - odrzekł Harry - Gdy podzielisz się ze mną tronem, ale gdy się zabawimy w jednej z tych eleganckich sypialni.

Mal uśmiechnęła się. Brzmiało to kusząco, ale teraz nie mogli się rozpraszać.

- To tu - powiedziała i na trzy weszli do gabinetu księcia Bena, był sam, tak jak zaplanowali.

- Co się dzieje ? Kim jesteście ? - spytał wstając.

- Twoim najgorszym koszmarem - stwierdził Harry.

- Potępionymi, których Twoi rodzice skazali na więzienie - stwierdziła Uma, która razem z resztą dołączyła do nich.

- Jestem Mal, córka Diaboliny i Hadesa - powiedziała Fioletowowosa - Pochodzimy z Wyspy gdzie nie ma internetu ani magii. W sklepach nie mamy ubrań z nowej kolekcji jak Wy. I nie mam bladego pojęcia czym jest ta cała czekolada. Mamy śmieci których Wy nie chcecie, zgniłe owoce i starą kawę. Dzieci od małego muszą kraść i bić, aby przeżyć. Nie mamy szansy być kimś, rozwinąć się. A nikt z nas nie zrobił jeszcze nic złego, jesteśmy karani za naszych rodziców, uważasz, że to sprawiedliwe ?

- Nie... Nie wiedziałem o tym.

- Teraz wiesz - powiedziała Evie - Ale już za późno. Teraz nadszedł czas na potępionych.

Psiknęła w niego i zasnął, tak jak niemal całe królestwo. Nadszedł ich czas. Nie dobrych książąt i księżniczek, nie ich rodziców. Teraz to ta szóstka dyktowała zasady i zamierzała zaprowadzić nowy porządek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro