Mambar / Benimbar - Crying in the club
Głośna, klubowa muzyka wypełniała całe pomieszczenie. Dookoła było pełno pijanych ludzi tańczących w rytm muzyki. Jedną z tych osób była Ambar. Blondynka była już lekko wstawiona po wypiciu kilku drinków i teraz beztroska tańczyła doskonale wczuwając się rytm grającej muzyki.
Zaledwie parę godzin temu zakończyła najważniejszy i najlepszy związek swojego życia. Matteo Balsano, je chłopak od przeszło trzech lat, miłość jej życia, jej pierwsza miłość, zerwał z nią i to dla tej smarkuli Lunity Valente.
Serce Blondynki pękło na milion kawałków i nie widziała ani promyka nadziei na lepsze jutro. Nie umiała sobie z tym poradzić ani się pozbierać. Jedyne więc ukojnie znalazła w mocnym alkoholu i głośnej muzyce. Chciała zatracić się w tym, przestać pamiętać, przestać czuć.
Po energetycznym tańcu wróciła do baru i od razu wypiła na raz cały kieliszek. Zimna wódka paliła ją w gardło, ale to było przyjemne uczucie.
- Ambar, może już Ci wystarczy - powiedział Benicio przyglądając się jej uważnie.
Smith sama zaprosiła Benicio by jej potowarzyszył, a konkretniej miał na nią oko. Chciała zapomnieć, wyszaleć się i pozbyć bólu. Nie miała jednak w planach zrobić nic głupiego, zgubić się albo flirtować z nieznajomymi. Benicio jako jej najlepszy przyjaciel był najlepszą opcją na ten wieczór i się zgodził.
- Jeszcze nie - powiedziała Blondynka zamawiając kolejnego drinka.
- Ambi - Brunet podszedł do niej i położył rękę na jej tali.
Obawiał się, że Dziewczyna może zaraz się przewrócić, nie był pewny czy kręci się w rytm muzyki, czy jest na tyle pijana, że nie może ustać w miejscu. Bardzo się o nią martwił. Była jego przyjaciółką, a skrycie ją kochał. Wiedział jak teraz cierpi i że potrzebuje odskoczni, ale nie chciał by coś jej się stało.
- Wiem jak się czujesz - odgarnął jej włosy - Ale wiesz, że co za dużo to niezdrowo. Chodź odprowadzę Cię do domu, jak chcesz to mogę zostać przy Tobie na noc.
- No dobrze - westchnęła Ambar.
Z pomocą chłopaka opuściła klub w którym spędziła ostatnie kilka godzin.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro