3.Wypadek
Dwa tygodnie później
Od wspólnego obiadu ,nie widziałam się z Krystianem. Jest mi z tego powodu przykro. Tęsknie za nim. Czuje potrzebe bycia z nim. Tylko dlaczego? Tę pytanie męczy mnie od momentu poznania go. Czy się zakochałam? Nie,albo po prostu nie chce się sama ,przed sobą przyznać.
Wyszłam z domu. Kierowałam się na plac zabaw do Laury i Leny. Nagle poczułam ból. Tak, potrącił mnie samochód. Oczywiście nie zabrakło , również "gapiów" , a wśród nich ,on.
Do tej pory zgodnie z prawdą , mówiłam ,że nic mi nie jest. Czas trochę po udawać.
Kiedy on podchodził do mnie to "zendlałam" w jego silne, umięśnione ramiona. Złapał mnie i zaniósł do mojego mieszkania.
Po chwili leżałam na wygodnym łóżku.
-Jak sie czujesz?-zapytał zmartwiony. Trochę mi głupio, że udaje ,ale ej on tak się o mnie martwi ,że warto.
-Już lepiej-powiedziałam,choć tak naprawdę bolała mnie głowa.
-To dobrze,ale i tak pojedziemy do szpitala.
SZPITALA! Nie ,nigdy!!!
-Nie, ja już się dobrze czuje-powiedziałam to z lekkim zakłopotaniem.
-Musisz zendlałaś
-Nie...-przerwał mi!
-Kate Ross idziemy ,chocibym miał zanieść Cię na plecach-powiedział moje imię i nazwisko ,tak pięknie. Oh odpływam.
***
Byliśmy ,już na miejscu. Lekarze ,powiedzieli że muszę zostać przez tydzień na obserwacj ,ze względu na trząsienie mózgu...tak mam trząsienie mózgu.Słabo.
-Jak się czujesz?-zapytał Krystian. Byłam zdziwiona , że on tu nadal jest.
-D dobrze-Boże jąkam się! Zabijcie mnie!!!
-Umarbym gdyby coś ci się stało-powiedział
UMRE ON JEST MOIM PRZEZNACZENIEM!!!
-Muszę ,już iść. Dobranoc-pocałował mnie w czoło i odszedł.
Nic nie odpowiedziałam. Nie mogłam , ale byłam szczęśliwa.
"Umarbym ,gdyby coś ci się stało"- z tą myślą zasnełam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro