1.Plac zabaw
Uwaga piszę tę opowiadanie jeszcze raz:-) chcem poprawić w miarę BŁĘDY i napisać ciąg dalszy.
Serdecznie zapraszam do komentowania! Poproszę podać mi swoje psełdonimy,które pragnę zaobserwować. Piszcie własne książki? Jak tak to nazwy poproszę :-) będę miała co robić w nocy :-) :-)
Jestem akurat na placu zabaw z moją bratanicą. Mała ,jak to dziecko bawi się niesamowicie, a mi się potwornie nudzi. Zazdroszczę jej. Też chciałabym być 5-letnią dziewczynką, która nie ma żadnych zmartwień ,problemów ,tylko żyje w swoim świecie.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię i odciągnął od myśli. To był Joe ,mój były chłopak. Zerwałam z nim ,ponieważ traktował mnie jak dziecko i nie pozwalał na podjęcie żadnych decyzji. Najgorsze było to, że za moimi plecami pieprzył się z moją najlepszą przyjaciółką.
-Czego chcesz?-warknęłam ,na co on wybuchnął śmiechem. Zawsze tak robił. Nigdy nie traktował mnie poważnie.
-Co ty taka zdenerwowana?-spytał , lecz ja wiem , że go to ani trochę nie obchodzi , że znowu chce ze mnie zakpić i upokorzyć.
Przyciągnął mnie do siebie i nie zwracając na nic ,wbił się w moje usta. Odepchnełam go na tyle ,ile mogłam , ale on tylko się zaśmiał. Po chwili poczułam na sobie kilka par oczów. Co mnie zupełnie nie zdziwiło , bo zawsze gdy nachodził mnie kończyło się tak samo.
-Możesz dać mi święty spokój!?-mówiłam to podchądzac do ławki.
-Nie! Dlaczego ze mną zerwałaś? Daj nam jeszcze jedną szansę.
-Nie! Chyba ,już zapomniałeś ,jak za moimi plecami pieprzyłeś się z Naomi?!-darłam się w niebogłosy. Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi ,ale na ławce obok siedź mężczyzna. Odchrząsnął, może dlatego spojrzałam w tamty kierunek. Może dawał nam znaki, abyśmy sięl uspokoili, bo nie jesteśmy tutaj sami , że są tutaj inni ludzie, a przede wszystkim dzieci.
Mój ton natychmiastowo się zmienił. Był nadal zimny ,ale spokojniejszy. Natomiast jego ,ani trochę.
-Posłuchaj słońce przemyśl moją propozycję ,a teraz może czule mnie pożegnasz?-na te pytanie przewróciłam oczami.
-Spierdalaj-powiedziałam przez zaciśnięte zęby i odeszłam.
Podeszłam do małej blądynki, która nieświadoma ,co tutaj się stało bujała się na huśtawcę. Obok niej był chłopiec.
-Lena ,twój tata mnie zabiję , jeżeli zaraz nie przyjdziemy do domu.
-Max musimy iść-powiedział ten sam mężczyzna co chrząsinieciem zwrócił nam uwagę. Tę dwa prawię identyczne zdania ,powiedzieliśmy w tym samym czasie. Może dlatego po chwili spojrzeliśmy na siebie z rozbawieniem na twarzy.
-Jestem Krystian-powiedział wyciągając do mnie rękę.
-Kate-uścisnełam jego dłoń
Usłyszałam huk i ze strachu przytuliłam się do niego. Mężczyzna był zszokowany ,ale objął mnie wokół tali. Czułam jego perfumy i mięśnie. Po chwili zorientowałam się ,że jestem w objęciach nieznajomego mężczyzny. Nie chciałam , aby pomyślał , że jestem jakąś pierwszą lepszą laską , która leć na każdego.
-Przepraszam-powiedziałam odklejając się od niego. Uśmiechnął się.
Było mi wstyd ,że tak się zachowywałam. W sumie to nie wiem ,co we mnie wstąpiło. Nawet nie potrafię tego opisać. Moim celem ,były moje czerwone trampki.
Nagle stało się coś ,czego po prostu nie da się opisać. Krystian podniósł mój podbródek ,nadal się uśmiechając
-Nic się nie stało-wyszeptał w moje ucho, a mnie przeleciał zimny ,ale przyjemny dreszcz. Czułam ,jak moje policzki nabierają czerwonej barwy-Musze ,już iść ,ale miło było Cię poznać-powiedział ,zabrał chłopca i odszedł.
Nigdy wcześniej nie czułam tego ,co teraz czuje. Co czuje? Czuje ,że chce wbić moje usta w jego. Niewiem co się ze mną dzieje,ale napewno nie zakochałam się, bo przecież ledwie wymieniliśmy kilka zdań. To zauroczenie ,które za kilka dni minie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro