Epilog
*Vivien*
- Vanessa?
Stałam chwilę do niego tyłem, zbierając się w sobie by zrobić ten jeden krok, który może zniszczyć wszystko. Może i zniszczy, ale nie potrafię go już dłużej okłamywać. Męczy mnie to.
- Van? Hej. - zaśmiał się chłopak za moimi plecami.
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się w stronę blondyna. Powoli zaczynając od moich stóp zaczął mnie oglądać z uśmiechem na ustach. Ale gdy jego wzrok napotkał moje tęczówki, uśmiech zszedł mu z twarzy.
- Vivi? - wytrzeszczył oczy.
- Hejka Luke. - odpowiedziałam niezręcznie.
Nastała chwila milczenia, która w pewnym momencie przerwał.
- Szczerze... chyba jesteś ostatnią osobą, której się tu spodziewałem. - zaśmiał się dźwięcznie.
- Czekaj. Stop. Nie jesteś zły? - moje zdezorientowanie nie miało końca.
- O co mam być zły? - kolejny napad śmiech z jego strony, który tak mocno kocham.
- Za to, że udawałam kogoś innego? I na dodatek cię okłamałam? - moja zdziwiona mina nadal tkwiła na mojej twarzy.
- Pójdę twoim tokiem myślenia. - potarł swoją brodę, zastanawiając się. - Wychodzi na to, że ty też powinnaś być na mnie zła. - powiedział.
- O co niby?
- Mówiłem 'Vanessie' - zrobił cudzysłów w powietrzu. - o naszych kłótniach. Czyli powinnaś być zła, że zdradzałem nasze sekrety komuś kogo nigdy nie widziałem na oczy.
- No w sumie racja. Ale nie jestem zła. - uśmiechnęłam się szczerze.
- Ja też nie. - odwzajemnił mój gest.
Szybko podeszłam do niego i mocno złączyłam nasze wargi ze sobą. To był pocałunek, którego nie można opisać słowami. Był najlepszy, jak do tej pory, ponieważ nie męczyła mnie przy tym świadomość, że go okłamuję.
- Zapomnijmy o tym. Okey? - zaproponował, gdy zmęczeni się od siebie oderwaliśmy.
- Dobrze. I od teraz zero tajemnic i zero kłamania. Okey?
- Okey. - uśmiechnął się do mnie uroczo. - Co ty na to, że skoro już jesteśmy w parku, żeby wybrać się na spacer, hmm?
- Dobra.
I ruszyliśmy przed siebie. Nie zatrzymując się i idąc w tym samym tempie. Nie było u nas tego, że ktoś je nam narzucał. Sami sobie je wyznaczyliśmy. I nawet, gdy ktoś się potknął, to druga osoba czekała i pomagała się podnieść. A to jest chyba w tym wszystkim najważniejsze. że może i początki były trudne, ale te trudność sprawiły, że tylko się do siebie jeszcze bardziej zbliżyliśmy.
*******
I koniec tego ff. Przyznam się bez bicia, że nie miałam już pomysłu na to opowiadanie, więc skończyłam je jak najszybciej. I teraz skupię się na moich dwóch pozostałych, które będę już dodawać systematycznie. Mam nadzieję, że pomimo końca tego ff zostaniecie ze mną.
Kocham Was,
xx
-Nat <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro