Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7.

*Vivien*

Poszłam do kuchni, aby zjeść śniadanie. Dzisiaj wieczorem jest ta impreza, o której mówiła Lauren. Szczerze nie chcę tam iść. Dużo pijanych ludzi to zdecydwanie nie moje klimaty. Wole już przez cały sobotni wieczór leżeć w łóżku niż iść na tą imprezę. Muszę się jakoś wywinąć.

Ja: przepraszam Laur, ale nie dam rady dzisiaj przyjść na tą imprezę :(

Lauren: spoko, ale obiecaj, że na następną pójdziesz na 100%, okey?

Ja: okey :)

Zostawiłam telefon w kuchni i poszłam otworzyć drzwi, bo ktoś strasznie się do nich dobijał. Uchyliłam je lekko i zobaczyłam uśmiechniętego Luke'a.

- Hej. Mogę wejść? - zapytał.

- Jasne. Wchodź. - otworzyłam szerzej drzwi i go w nich przepuściłam. - Ale wiesz, że Ash'a nie ma. - odparłam zamykając je znów na klucz. Bezpieczeństwo najważniejsze.

- Wiem, że Ash'a nie ma. Bo jest u Calum'a i szykują się na imprezę do brata tej twojej koleżanki. Czekaj jak ona ma naimię? - zaczął się zastanawiać.

- Lauren. - zachichotałam.

- No właśnie. - pstryknął palcami.

- Ale czekaj. Ty nie idziesz z nimi?

- Idę. - odpowiedział, uśmiechając się szeroko.

- To czemu tu jesteś? - zapytałam, marsząc brwi na co blondyn się zaśmiał, kręcąc głową.

- Bo idziesz ze mną Vivi. - uśmiechnął się.

- Luke ja nie chcę! - stwierdziłam i skierowałam się na górę do mojego pokoju.

- A mnie to naprawdę nie interesuję. - przez cały czas chichotał jak debil.

- Luke ja nie lubię imprez. Wiesz przecierz o tym. - skrzyżowałam ręce.

- Wiem, ale no chodź. Będę ja i Ash oraz 2 debili, czyli nasza cała paczka, którą tak strasznie kochasz. No chodź kobieto. - uklęknął przedemną z rękami złożonymi jak do modlitwy.

- Ale to nie ma sensu. - stwierdziłam.

- Czemu? - posłał mi zdezorientowane spojrzenie.

- Bo cała wasza czwórka się uchleje, a ja zostanę sama. Wy będziecie wyrywać panienki, a ja co? Zostanę sama! - krzyknęłam.

- Nie! Nie! - podniósł się i otrzepał swoje kolana. - Nie zostaniesz sama, obiecuję!

- Zostanę Luke. Zawsze się to tak kończy. Wiesz, że Ash na pewno pójdzie na panienki. Calum i Michael na pewno też, więc kto ze mną przez ten cały czas będzie? - nadal byłam nieugięta.

- Obiecuję, że to JA. - zaznaczył dosadnie ostatnie słowo. - Będę z tobą przez cały wieczór. Nie zostawię cię nawet na minutę, obiecuję! - porzyłożył prawą dłoń do klatki piersiowej.

- No okey, ale zostaw mnie na chociaż minutę to momentalnie wychodzę. A jak po ciemku mi się coś stanie to będziesz mnie miał na sumieniu.

- Tak wiem, ale i tak nie wyjdziesz, bo cię nie zostawię, a teraz leć na górę się ubrać. - pchnął mnie w stronę schodów, na co głośno wetchnęłam. - Nie marudź tylko idź!

- No już, już. - ruszyłam biegiem do swojego pokoju.

'No cóż nie powiem, zapowiada się ciekawy wieczór.' - pomyślałam.

*******

Jak myślicie co się stanie na imprezie? 

Kocham was,

xx


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: