21.
*Luke*
Wyszedłem od Irwin'ów i skierowałem się do samochodu. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Czuję się strasznie, jakby ktoś mnie rozjechał na kawałki, zszył i znów rozjechał. Tam w pokoju chciałem jej wyznać miłość, a ona co? Zaczęła się śmiać. Super, szczerze, gdy powiedziała, że jej życie nie ma sensu, nie rozumiałem o co jej chodzi, ale w tej chwili rozumiem doskonale. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Usiadłem za kierownicą i ruszyłem w kierunku mojego domu. Całą drogę myśli zaprzątała mi brunetka.
Wszedłem do środka, trzaskając drzwiami i cisnęłem kluczami o podłogę. Oparłam się o ściane i osunęłem po niej. Nie zwróciłem uwagi, gdy po mojej twarzy zaczęły płynąć niekontrolowane łzy. W tej chwili byłem wrakiem człowieka.
Poszedłem do łazienki i wyjęłem specjalne pudełko, gdzie trzymałem szpilki, igły i żyletki. Wzięłem jedną, matalową blaszkę w ręce i zaczęłem się jej uważnie przyglądać. Ponoć ludzie mówią, że to pomaga w bólu psychicznym, ponieważ ból ze środka przechodzi na zewnątrz. Długo się nie zastanawiałem. Nie patrząc na konsekwencję przejechałem jeden raz po moim nadgarstku. Później drugi, trzeci, czwarty i piąty raz. Patrzyłem, jak z moich pięciu ran płynie krew.
W końcu wstałem, wyjęłem bandaż i owinęłem nim mój lewy nadgarstek. Skierowałem się na parter, siadając na kanapie. I rzeczywiście ludzie mają rację co do cięcia się, to naprawdę pomaga, ale nie na długo. Niestety... Moje myśli znów zaczęły krążyć wokół zielonookiej.
Położyłem się wygodniej na kanapie i zamknęłem powieki. Chcę iść spać, to chciaż na chwilę pomoże mi zapomnieć o tym wszystkim.
Sen nie przychodził długo. Męczyłem się z zaśnięciem jakieś 2 godziny, a gdy w końcu zacząłem czuć zmęczenie, zadzwonił dzwonek do drzwi. Podniosłem się i skierowałem do drzwi, klnąc pod nosem.
*******
Co ten Luke wyprawia. Ugh... będzie tego później żałował.
Kocham was,
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro