20.
*Vivien*
W drzwiach stoi Luke z bukietem białych kwiatów w ręce i uśmiechem na twarzy. Patrzę na niego zdezorientowanym wzrokiem, udając, że nie wiem co jest grane.
- Hej? - przywitałam się, ale bardziej zabrzmiało to, jak pytanie.
- Przepraszam. - powiedział, podszedł do mnie i uklęknął na jedno kolano przedemną.
- Za co? - zapytałam i zaczęłam się głośno śmiać. Co było wielkim błędem.
Spojrzałam na blondyna, gdy się uspokoiłam co zajęło mi dobre 5 minut, wyglądał jakby go ktoś właśnie spoliczkował. Wstał otrzepał swoje kolana, rzucił kwiaty na podłogę i wyszedł z mojego pokoju zostawiając drzwi szeroko otwarte.
Z pokoju na przeciwko mojego również otworzyły się drzwi. Spojrzałam na Ash'a, który się tam znajdował. Wyglądał na zdezorientowanego tak, jak ja.
- Ja się pytam: co tu się właśnie odjebało? - zapytał i spojrzał w moją stronę.
Ale nie dostał odpowiedzi, bo chciałam zadać to samo pytanie.
Spojrzałam na piękne, białe kwiaty, które leżały teraz na podłodze i momentalnie zrozumiałam jaką jestem idiotką.
*******
Taki króciutki i ostatni dzisiaj.
Kocham was,
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro