16.
*Vivien*
Leżę u siebie w pokoju i jest mi tak strasznie głupio za to, jak potraktowałam Luke. Przecierz on o niczym nie wie, więc czemu się na nim wyżywam. Gdyby chociaż wiedział co do niego czuje to wtedy mogę się na niego obrażać, ale teraz, jak nic nie zrobił to muszę iść z nim porozmawiać i go przeprosić.
Zeszłam po chwili na dół. Blondyn siedział w kuchni i leniwie pił kawę.
- Luke? - podeszłam powoli do niego.
- Tak? Co się dzieję? - odpowiedział i podniósł na mnie wzrok, odkładając na blat kubek z kawą, który miał w ręce.
- Nic się nie dzieję. Chciałam cię przeprosić za to, jak cię potraktowałam na górze. Przepraszam. - spuściłam głowę w dół i zaczęłam się kołysać do przodu i do tyłu ze zdenerwowania.
- Skoro, jak twierdzisz nic się nie dzieję, to czemu płakałaś? - odpowiedział. I tu mnie ma. Co ja mam mu teraz powiedzieć?
- Ja... ostatnio tak mam, że przez wszystko co się dzieję, płaczę. - odparłam i po części miałam rację.
- Ale co się dzieję? - dalej drążył temat, podchodząc do mnie bliżej. - Dlaczego uważasz, że wygląd potrafi zmylić? - nie spodziewałam się, że to zapamięta.
- Nieważne Luke... nieważne. - posłałam mu smutny uśmiech i odwróciłam się w kierunku wyjścia z kuchni.
- Vivi. - warknął i pociągnął mnie za nadgarstki, obracając do siebie przodem. - Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko to, dlaczego tego nie zrobisz? - jego wyraz twarzy wyraźnie złagodniał.
- Są rzeczy o których się nie rozmawia Luke. - odpowiedziałam i znów spróbowałam wyjść, ale na marne przez rękę na moim nadgarstku.
- Vivi powiedz mi, błagam. - powiedział i było po nim widać, że mu zależy.
- Dlaczego tak bardzo chcesz to wiedzieć! - krzyknęłam złowrogo w jego stronę.
- Bo mi cholernie na tobie zależy! - krzyknął również zły, ale gdy zdał sobie sprawę jakie słowa opuściły jego usta, spojrzał na mnie wytrzeszczając oczy, a ja stałam zdezorientowana...
*******
Luke przyznał się, że mu zależy. Co się stanie potem?
Kocham was,
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro