1.
*Vivien*
Siedziałam u siebie w salonie przybita, oglądając jakieś durne show w telewizji. Wczoraj pisząc tą wiadomość byłam głupia. Kolejny raz przekonałam się, że ludzie są podli.
- Hej młoda. Co tam? - uśmiechnął się do mnie mój brat Ash, rzucając się na miejsce obok mnie.
- Nic. Nudddyyy. - przeciągnęłam.
- To choć. Chłopacy zaraz do mnie przyjdą, pobędziesz ze swoim bratem... - próbował mnie przekonać.
- No nie wiem. - nie byłam jednak zbyt przekonana.
- Będzie Luke. - odpowiedział, widząc moją minę. Słysząc jego imię uśmiechnęłam się jak głupia.
- No to przyjdę. - odparłam uradowana.
- To cię zawsze przekona co nie. A propozycja spędzenia czasu z batem to już nie. - udawał obrażonego, na co zaczęłam chichotać.
- No Ashh. - przybliżyłam się do niego i uszczypnęłam jego policzek. - Ashhiii... kochanie... - w końcu nie wytrzymał i uśmiechnął się szeroko.
- Witam państwa bardzo serdecznie. Jestem Luke Hemmings. - do salonu wkroczył mój crush, a za nim Michael i Calum.
- Hejka debile. - przywitał się Ash, nawet na nich nie patrząc.
- Co ty taki chamski? - zapytałam, patrząc na niego.
- Zgaduje, że mu się okres zbliża. - szepnął Calum do Luke'a, ale i tak wszyscy to usłyszeli. Wybuchnęłam śmiechem, a wszyscy słysząc i widząc mnie taką zaczęli również się śmiać.
- No to co Ashhhii... - uśmiechnęłam się do niego. - Ty może jesteś w ciąży?! - udawałam przerażoną, przykładając ręce do moich policzków. A pozostała trójka miała niezły ubaw z tej całej rozmowy.
- Jakby co jestem chrzestnym! - krzyknął Lukey.
- Ej, wypchaj się ja będę najlepszą ciocią i chrzestną na świecie! - wytknęłam mu język.
- Pff... i tak będę lepszy. - założył ramię na ramię i udawał obrażonego, obracając głowę w bok i wystawiając dolną wargę do przodu.
- W twoich snach Hemmings. - zawtórowałam mu i również udałam obrażoną.
- Skończcie! Nie jestem w ciąży, ludzie. - odparł ciemny blondyn, śmiejąc się. - Raczej jest większe podobieństwo, że Vive jest w ciąży niż ja. - śmiał się w najlepsze razem z Cal'em i Mike'iem, a Luke wytrzeszczył na mnie oczy.
- Nie jestem w ciąży! - zapewniłam go.
- Jezu, weź nie strasz. Jakbym się dowiedział kto to bym chyba zajebał. W końcu traktuje cię jak młodszą siostrę. - uśmiechnął się, ukazując swój zniewalający uśmiech. A mnie zakuło serce.
- Dzięki Luke, a ja ciebie jak swojego starszego brata. - uśmiechnęłam się udając, że wszystko jest okey. Bo tak naprawdę nic nie jest.
- Wiem. Mam pomysł obejrzyjmy jakiś film. - powiedział Hemmo, podnosząc palec do góry.
- Okey. - przytaknęła, a za mną pozostała trójka.
Ashton, Calum i Michael kłócili się o film jak dzieci przez jakieś 30 minut. Ja w nich po prostu nie wierzę. Gdy w końcu wybór padł ja i Luke zajęliśmy kanapę, a reszta na podłodze. Jak zwykle chłopacy wybrali jakiś horror. Byliśmy w połowie filmu, gdy...
- Aaaaa... - krzyknął Ash, gdy była straszna scena. A ja tak się wystraszyłam tego krzyku, że wysypałam na siebie popcorn i nie wiele myślą wtuliłam się w blondyna obok.
- Ash, nie drzyj japy, bo nam Vivi straszysz deklu! - krzyknął na niego niebieskooki. Wzięłam głowę z zagłębienia szyi blondyna i się rozejrzałam. Michael i Ash siedzieli przestraszeni, a Calum śmiał się turlając po podłodze. Podniosłam do góry głowę i spojrzałam na blondyna, który patrzył na mnie pocieszającym spojrzeniem i głaskał moje przedramię. Jak gdyby nigdy nic otrzepałam się i usiadłam na swoim wcześniejszym miejscu.
Cały horror byłam bardziej czujna, żeby znów się nie przestraszyć darcia Ashton'a.
- Dobra, chłopcy ja idę się położyć. - uśmiechnęłam się do nich, ziewając i przeciągając się.
- No spoko. My chyba też już się zbieramy. - odparł Hemmings.
- Okey. To pa. - przytuliłam każdego i ruszyłam do pokoju.
*******
Jest i 1 rozdział. Co myślicie? Na razie nic się nie dzieje, ale później akcja się rozkręci.
A i jest jeszcze jedna sprawa. Co wy na to, abym rozdziały do tego opowiadania dodawała od poniedziałku do piątku przez całe 5 dni. Ktoś chętny?
Kocham was,
xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro