82
Nie powinienem być zaskoczony ruchem, który wykonał Leo. On zawsze był podstępny. Szczerze to nie raz mu zazdrościłem sprytu. Ja działam otwarcie, lubię wzbudzać strach w swojej ofierze. Wyobrażam sobie co ona czuje czekając aż się pojawię.
Leo działa tak otwarcie, że na pewno wiedział, że się zorientuje co się dzieje i po niego przyjadę. A ja głupi zachowałem się tak jak tego chciał.
— Odwołaj swoich ludzi, po co mają za ciebie ginąć — chce porozmawiać ze mną na osobności, ale nie chce tego powiedzieć wprost. Od zawsze uwielbiał mówić szyfrem.
Skinieniem głowy każe ochroniarzom odejść. Przy materiałach wybuchowych oni mi w żaden sposób nie pomogą. Żaden z nich specjalnie nie protestuje. I wcale im się nie dziwię. Sam z ogromną chęcią bym się stąd ulotnił.
— Od zawsze pragnąłem to zrobić. Coś mnie jednak przed tym powstrzymywało, ale teraz jak zobaczyłem, że układa ci się życie zdecydowałem, że nie może tak być. Nie wolno ci być szczęśliwym. Musisz cierpieć tak jak moja siostra — w jego głosie słychać ból.
To nie jest normalne, że po tylu latach ciągle rozpamiętuje to zdarzenie. Elisabeth sama wydała na siebie wyrok.
— Wykrzyczała mi w twarz, że to życie ze mną jest najgorszą katuszą, więc chyba okazałem miłosierdzie uwolniając ją od tego — wiem, że powinienem teraz ważyć każde słowo.
Lecz ja i tak wiem, że jestem martwy. On mnie stąd nie wypuści żywym. Pociesza mnie jedynie fakt, że zginie ze mną i nie będzie już zagrażać Verinie ani mojemu dziecku. Oni są dla mnie najważniejsi.
Dociera do mnie jego okrutny śmiech.
— Ludzie wymyślili rozwody, nie słyszałeś o tym?
— Ona też nie pomyślała, że może mi najpierw dać papiery rozwodowe niż rozkładać swoje nogi przed ochroniarzem. A co najlepsze to dała sobie jeszcze zrobić dziecko i to w takim czasie, że nikt by się nie nabrał na to, że dzieciak jest mój. Nie mogłem darować takiego upokorzenia! — na samą myśl o tym co się wtedy stało aż zaczyna mnie trząść ze złości.
Ona przekroczyła wszelkie możliwe granice.
Leo wstaje dalej trzymając to urządzenie.
Może powinienem mu je wyrywać? Kurwa, nie ono na pewno wtedy wybuchnie. Chociaż jeśli tego nie zrobię to i tak to się stanie.
— Też ją zdradzałeś! — wypomina mi.
— Jak można porównywać jednorazowe przygody do tego co ona zrobiła. Gdyby jeszcze się z tym kryła to może inaczej bym do tego podszedł.
— Pierdolone wymówki!
— Wychodząc za mnie doskonale wiedziała jak jestem.
Elisabeth w odróżnieniu od Veriny nikt do ślubu ze mną nie zmuszał. Sama się na wszystko zgodziła. Chciała dostatniego życia, a jednocześnie nie miała zamiaru nic z siebie dawać.
— Tą młodą też traktujesz jak moją siostrę? — no i porusza temat Ver. Oczywiście, że zaraz mu wypomnę co chciał zrobić.
Mnie mógł atakować do woli, ale Verina jest niewinna.
— Ona nic złego nie zrobiła.
— Tak? A to podobno ktoś z jej rodziny stoi za śmiercią Fabiana? — kurwa czyli to też już się rozeszło. Przynajmniej jako trup nie będę słyszał jak ze mnie szydzą, że nie dałem rady jeszcze pozbyć się Aidena.
Jak na ironię moja śmierć uratuje mu życie. Chociaż w tej sytuacji to nawet dobrze, że zostanie jej brat, który jest dla niej gotów na wszystko. Z Williamem bym jej nie zostawił.
— Ja nie każe nikogo za to z jakiej rodziny pochodzi. A ty chciałeś zabić Verinę chociaż ona nic ci nie zrobiła? Nie masz pojęcia jak blisko było tragedii — warczę w jego stronę.
Mimo wszystko wiem, że moja słowa go zabolą. On nigdy nie krzywdził niewinnych, dla swoich wrogów nie ma litości, lecz Verina nic mu nie zrobiła.
— Okrucieństwem byłoby pozwolić żeby urodziła twojego bachora. Pocisk nie należał do najostrzejszych, a na dodatek kazałem celować jedynie w brzuch. Dziewczyna po twojej śmierci mogłaby rozpocząć nowe życie, a tak to zostanie jej po tobie dziecko, które będzie tylko przypominać o tym piekle, które przy tobie przeszła.
Już chce mu powiedzieć, że Verinę akurat kocham, ale szybko gryzę się w język. Lepiej by nie poznał moich prawdziwych uczuć.
— Chociaż jeśli będzie mądra to szybko sama się pozbędzie tej ciąży.
Zbliża się do okna i odwraca się do mnie plecami.
— Nie masz pojęcia jak długo na to czekałem. Chociaż miałem też nadzieję, że będzie mi dane ustać nad twoim grobem, niestety nie można mieć wszystkiego.
Stoi odwrócony do mnie. A przecież odwraca się jedynie do trupa i on o tym wie. Muszę teraz coś zrobić, bo lepszej okazji już nie będzie. A ja nie odejdę bez walki.
Pov Verina
— Pani Verino to nie jest dobry pomysł — wykręca się Jason.
— Przestań mnie tytułować, bo przecież jesteśmy tu sami. A Harry'ego nie ma już zbyt długo i naprawdę zaczynam się niepokoić — sama nie wiem czemu, ale mam jakieś złe przeczucia. Pewnie to jest spowodowane zmianami hormonalnymi, lecz nie potrafię tego powstrzymać.
Dlatego też odwiedziłam Jasona w jego pokoju. Tu gdzie na pewno nie powinno mnie być. Lecz mojego męża nie ma teraz w domu i ja na pewno się nie wygadam.
Nie sądzę by także zrobił to Jason.
— Jeśli teraz zadzwonię do ochroniarzy twojego męża to on na pewno się o tym dowie. I domyśli, że zrobiłem to na twoją prośbę. A przecież mam zakaz kontaktu z tobą.
Przewracam oczami na jego słowa.
Harry powinien się cieszyć, że się o niego martwię.
— W ostateczności złożysz na mnie, że spotkałam cię gdzieś w ogrodzie i zaczęłam dręczyć pytaniami. Mi na pewno nic nie zrobi — wskazuje na mój brzuch.
Jestem teraz mocno chroniona.
— Tobie nie, ale mi już tak. A widzę, że ma ochotę się mnie pozbyć, i to na serio — chyba nie tylko ja jestem przewrażliwiona. A na dodatek to on dostał jeszcze jakiejś manii.
— W gorszych kłopotach to ty będziesz jak powiem Harry'emu, że nie jesteś tu potrzebny — robi wkurzoną minę, ale wyciąga telefon.
Szantaż jak zwykle się sprawdził.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro