Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

75


Nie tak od razu pozbyć się Jasona. Verina na pewno od razu by się zorientowała, że w jakiś sposób ją szpieguje. Oczywiście uznałaby to za kolejny powód by się na mnie pogniewać. A przecież do tej pory jeszcze mi nie wybaczyła tego co się stało.

Pozwolenie jej na wizytę w szpitalu u ojca tylko odrobinę ją udobruchało. A ja dalej nie wierzę, że się na to zgodziłem.

— Jeśli tylko nasi ochroniarze zauważą coś niepokojącego to od razu wracamy do domu — informuje Verinę. Jedziemy właśnie do szpitala. Jesteśmy sami w aucie, a dwoma innymi samochodami podróżuje ochrona.

Mocno się zabezpieczam, bo ta nagła choroba Rona wydaje mi się bardzo podejrzana.

— Dobrze — zgadza się ze mną. Lecz po chwili coś dopowiada. — Proszę cię też byś nikogo tam nie prowokował. Z tego co mi wiadomo jest tam Aiden, a on ma ostatnio wystarczająco dużo zmartwień na głowie.

Jeszcze i jego mi tam brakowało. Obecnie nikt jak on nie działa mi na nerwy. I tu nie chodzi tylko o Fabiana, a to, że przez niego Verina już raz poroniła i on ciągle robi coś by nas rozdzielić. \\

— Możesz być pewna, że będę go unikał.

Dopadnę go wtedy gdy Ver nie będzie mnie o to nawet podejrzewała.

Aresco tym razem nauczyli się na swoich błędach i obstawili szpital nie gorzej niż ja to zrobiłem jak leżałem tu po postrzale. Muszę zachować wszelkie środki ostrożności, bo wiem, że moja śmierć byłaby dla nich wybawieniem.

Odzyskali by Verinę, która byłaby dodatkowo niesamowicie bogata, bo bez jej wiedzy w swoim testamencie uczyniłem ją swoją jedyną spadkobierczynią. Dlatego też mój brat niemiałby żadnej możliwości domagać się od niej części majątku.

— To ja pójdę do taty, a ty najlepiej idź na jakąś kawę — mówi rozglądając się po korytarzu.
Pewnie szuka brata. A, że mi ciśnienie wzrasta na jego widok, więc szybko przystaje na jej propozycję.

Pov Verina

Przeraża mnie fakt, że tata ciągle znajduje się na Sali intensywnej terapii. Minęło już trochę czasu, więc jego stan już powinien się ustabilizować. Mam wielką nadzieję, że to tylko chwilowe i zaraz zostanie przeniesiony do normalnego pokoju.

Lekarz przed wpuszczeniem mnie do pomieszczenia z pięć razy pyta czy na pewno jestem zdrowa. Za każdym razem odpowiadam twierdzącą, nawet gdybym miała najmniejszy katar to Harry na pewno nie wypuściłby mnie z domu ze swoją nadopiekuńczością.

I jak wchodzę do pomieszczenia to prawię doznaje szoku. Mój tata, ten, który zawsze emanował siłą leży na łóżku po podłączany do masy kabelków. Z twarzy także wygląda jak zupełnie inny człowiek. Blady i nie wiem czy to możliwe, ale wydaje mi się, że przez te kilka dni schudł.

— Nareszcie jesteś truskaweczko — nawet jego głos inaczej brzmi. Jest o wiele słabszy. Nie
podoba mi się to.

— Przepraszam, że tyle mi zeszło — przystawiam sobie krzesło do jego łóżka.

— Wiem, że to nie twoja wina, a jedynie moja. Nigdy nie wolno wysługiwać się dziećmi. Szkoda, że tak późno się o tym przekonałem — mam ochotę się z nim zgodzić, ale jest w takim stanie, że się powstrzymuje. Teraz nie jest czas na wyrzuty.

— Nie mówmy już o tych przygnębiających sprawach. I nie strasz mnie więcej — łapię go za rękę. Jest zimna.

— Czuję, że już przyszedł mój czas — kręcę przecząco głową. Nawet nie chce tego słuchać. To są zwykłe brednie, nic takiego na pewno się nie stanie.

— Dlaczego mi mówisz takie rzeczy? — pytam się starając zachować spokój. — Szybko wyzdrowiejesz i nawet nie ma innej opcji.

Tata słabo się śmieje. Widać, że nawet to mu sprawia ból. Jak stąd wyjdę to będę musiała poważnie porozmawiać z lekarzem. On musi wiedzieć, że za wszelką cenę ma postawić mojego ojca na nogi. Innej opcji nie przewiduję.

— Nie masz pojęcia jak żałuję, że nie będę miał możliwości poznać swojego wnuka. Ani zobaczenia jak ci rośnie brzuch — mam ochotę się rozpłakać, ale zamiast tego postanawiam to zamienić w żart.

— Wypraszam sobie, ja nigdy nie będę miała brzuch — mówię udając oburzenie. Czuję jednak jak w oczach zbierają mi się łzy. To nie jest na moją siłę.

Niedawno co pochowałam mojego ukochanego brata, a teraz jeszcze z ojcem nie jest dobrze. Czemu to właśnie na mnie los aż tak się uwziął?

— Ależ oczywiście mój skarbie.

— Widzę, że moje towarzystwo ci służy dlatego postanowiłam, że będę cię ciągle odwiedzać — składam obietnicę chociaż nie jestem pewna czy dam radę jej dotrzymać. Chociaż jestem w stanie zrobić wszystko by przekonać do tego Harry'ego.

— Przecież wiesz, że to nie od nas zależy.

— Ja zawsze dotrzymuje słowa, a teraz spróbuj się przespać. Jutro na pewno będę — nachylam się nad nim i składam pocałunek na jego czole. Tatuś posyła mi krótki uśmiech, ale nic więcej już nie mówi.

Z bólem serca opuszczam jego salę.

Na korytarzu siedzi Aiden. Po nim także widać zmęczenie, on także musi pomyśleć o sobie, bo jeszcze się pochoruje.

— Nie mogą mu zrobić jakiejś operacji albo ustalić leki, które będzie brał? — pytam brata i siadam na krześle obok niego.

— To podobno nie jest takie proste. Wiesz przecież jakie życie prowadził nasz ojciec — tata nigdy nie stronił od alkoholu, przeważnie zachowywał racjonalne myślenie, ale mimo wszystko. Podejrzewam też, że mógł eksperymentować z narkotykami chociaż co do tego pewności nie mam.

— Medycyna w tych czasach jest mocno zaawansowana.

— Tak, ale tata nawet nie chce wyzdrowieć. On zachowuje się jakby było mu wszystko jedno — o nie, tego się najbardziej bałam. — Zostałaś od nas odcięta, a na dodatek jeszcze Peter odszedł. Oprócz Willa nie ma przy sobie już nikogo na kim mu zależy.

Posyłam zmartwione spojrzenie w stronę Aidena.

— Czemu ciągle się nie doceniasz? — łapię go za dłoń. — To ty poświęcasz ojcu najwięcej czasu.

— Ale i ja najbardziej narozrabiałem — przypomina mi. — Od swoich ludzi wiem, że kręci się tu twój mąż.

— Odkąd wie, że jestem w ciąży to nie spuszcza ze mnie oczu, chociaż tak naprawdę zawsze się tak zachowywał — mówię to dla rozładowania emocji, ale najwyraźniej mi się nie udaje.

Nagle jednak jakaś pielęgniarka wbiega do pokoju ojca.

Kurwa co się dzieje?

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro