Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

72

— Mogę wiedzieć czemu jeszcze nie wiem kto zlecił zabójstwo Petera? Czas leci, a ty nic nie robisz? — pytam Jasona ostrym tonem. Wracamy właśnie od mojego ojca, więc humor mi nie dopisuje. Prędko na pewno go nie odwiedzę.

Nigdy nie pozbyłam się złudzenia, że jemu zależy jedynie na korzyściach, ale dziś mnie jeszcze bardziej w tym utwierdził. Co nie powiem jest bolesne.

— Twój mąż mam naprawdę wielu wrogów.

— Akurat to wiem i bez ciebie. Radzę ci byś się pośpieszył, bo w innym wypadku zaangażuje w to kogoś bardziej kompetentnego! — oznajmiam groźnym tonem. O wszystkim mogę zapomnieć, ale na pewno nie o Peterze. On był zawsze przy mnie gdy tego potrzebowałam.

Muszę go pomścić.

— Jak najszybciej postaram się czegoś dowiedzieć — odpowiada posłusznie.

— Nawet jeśli prawda będzie okrutna to masz mi ją przekazać.

Najbardziej się jednak boję, że się okaże iż Harry lub moi bracia mają coś z tym wspólnego.

Po powrocie do domu udaję zadowoloną. Nie zamierzam dać Harry'emu tej satysfakcji. On tylko czeka aż powiem, że nie chce już mieć nic wspólnego ze swoimi bliskimi. Mój mąż z ogromną ochotą odciął by mnie od innych i mnie osaczył.

Zrobię jednak wszystko co w mojej mocy by mu na to nie pozwolić.

— Ledwo zmieściłaś się w czasie — komentuje Harry siedząc w salonie. Widać, że na mnie czekał.

— Jako, że jestem już dorosła to nie zamierzam się stosować do żadnej godziny policyjnej. Od dziś wracam o tej godzinie o której chce — informuje go. Nie jest to żadna propozycja. Po prostu mówię mu jak będzie.

— To nie jest żadna kontrola, jeśli chcesz to ja także mogę ci mówić gdzie idę. Nie traktuje tego w taki sposób jak ja — przewracam oczami na jego słowa.

— Nie musisz mi mówić jak będziesz szedł do swojej kochanki. Będę szczęśliwsza bez ten informacji — mówię niby słodkim głosem. Mam nadzieję, że moje słowa go zabolą.

Nie czekam na jego odpowiedź tylko idę prosto do sypialni. Jestem tak zmęczona po tym cholernym dniu, że marzę tylko o tym by położyć się i zasnąć.

Od razu zmierzam do łazienki, przed wejściem do wanny staje przed lustrem i przyglądam się swojemu ciału. Wiem, że dziecko to szczęście, ale nie ukrywam, że się boje tego jak zmieni się moje ciało. Skoro już też Harry mnie zdradził to nie chce sobie wyobrażać co będzie jak już boję miała wielki brzuch.

Pewnie nie będzie mógł na mnie patrzeć.

Ścieram te kilka łez, które poleciały po moim policzku. Nie mogę się teraz tym zadręczać, są ważniejsze sprawy niż mój wygląd.

Biorę szybką kąpiel, a następnie w puchatym fioletowym szlafroku wracam do sypialni gdzie niestety czeka na mnie już pewien intruz. A mianowicie mój zdradziecki mąż.

— Szkoda, że od razu nie powiedziałeś, że zamierzasz tu nocować, od razu wybrałabym sobie pokój — oznajmiam. Wchodzę do garderoby i biorę w rękę piżamę.

— Ver — jęczy Harry. On chyba naprawdę sądził, że tak łatwo mu odpuszczę. Mój mąż naprawdę mnie nie zna.

— Mówiłam ci już, że nie zamierzam dzielić z tobą łóżka. Co takiego w moich słowach jest takie trudne, że nie potrafisz zrozumieć? — pyta i widzę jak robi wszystko co jest w jego mocy by nie wybuchnąć. Oj w najbliższym czasie będzie musiał popracować nad swoją samokontrolą.

To jednak wyjdzie mu na dobre, bo skoro chce być dobrym ojcem to musi być cierpliwy.

— Będę spał na tej cholernej sofie jeśli tylko tego chcesz, ale przestań się wygłupiać — cedzi przez zaciśnięte zęby.

Analizuje w głowie co mi się bardziej opłaca. Jeśli teraz pójdę do któregoś z pokoi gościnnych to on na pewno za mną podąży i czy tego chce czy nie to i tak będę musiała z nim spać. A ta sofa chociaż wygodna do siedzenia to na pewno trudno się na niej śpi. Na pewno jutro będzie go boleć kręgosłup.

— Możesz sobie wziąć koc — okazuje mu odrobinę łaski.

Nie zamierzam mu jednak całkowicie odpuścić i ściągam z siebie ten szlafrok stając przed nim naga. Póki co moje ciało jeszcze jest ponętne, więc mogę go kusić. Leniwymi ruchami zakładam satynowe spodenki, a następnie koszulkę na ramiączka.

— Jeśli spróbujesz mnie w nocy w jakikolwiek sposób dotknąć to już więcej nie pozwolę ci spać w tym samym pokoju.

Niechętnie kiwa głową na tak. Gaszę światło wyłącznikiem przy łóżku i odwracam się do niego plecami. Słyszę jak jeszcze chodzi po pokoju.

Skłamałabym twierdząc, że nie pragnę by teraz ktoś mnie przytulił i okazał uczucie. Muszę jednak się szanować. Jeśli szybko ulegnę Harry'emu to on dojdzie do wniosku, że może robić wszystko, a ja i tak szybko o tym zapomnę.

***

Odkąd tylko Adele dowiedziała się o mojej ciąży to skrupulatnie pilnuje bym się dobrze odżywiała. Poza zdrowym jedzeniem, które mi odpowiada stara mi się wcisnąć jakieś ziółka zamiast kawy. A to akurat jest dla mnie nie do pomyślenia. Owszem ograniczam ją, ale całkowicie na pewno nie zrezygnuje.

— A może chociaż spróbujesz — nalega.

— Od zawsze od takich rzeczy robiło mi się niedobrze. A przedwczoraj cały dzień miałam mdłości.

— To ci na pewno nie zaszkodzi.

— Skoro Ver czegoś nie chce to daj jej spokój — z Harrym akurat Adele nie dyskutuje i opuszcza jadalnie zabierając za sobą te śmierdzące ziółka. — Lepiej bierz witaminy.

Ledwo powstrzymuje uśmiech widząc jak się przeciąga, a jego twarzy wykrzywia się w bólu. Niech przynajmniej w ten sposób pokutuje.

Nagle mój telefon zaczyna wydobywać dźwięk. Wyciągam go z kieszeni i na wyświetlaczu dostrzegam, że dzwoni do mnie Aiden.

Odbieram połączenie i przykładam telefon do ucha.

— Cześć — witam się z nim.

— Musisz jak najszybciej przyjechać do prywatnego szpitala na obrzeżach miasta — mówi szybko, a jego głos jest przepełniony paniką. Boże, co takiego znowu się stało.

— Powiedź mi najpierw co się dzieje? — pytam spanikowanym tonem.

Dlaczego ciągle muszą się mi przytrafiać same złe rzeczy. Czemu nie mogę mieć chociaż chwili spokoju.

— Ojciec dostał zawału.

Liczę na waszą opinię.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro