71
Uwielbiam kawę, ojciec doskonale o tym wie, więc jak tylko odmawiam zaczyna mi się uważnie przyglądać.
— Źle się czujesz? — dopytuje dalej nie spuszczając ze mnie wzroku. Tata wygląda za to jeszcze gorzej niż sprzed kilku dni. Wydaje mi się, że on przez ten czas w ogóle nie zmrużył oka.
— Nie, ale ty najwyraźniej tak. Kiedy ostatnio jadłeś albo spałeś? — po minie ojca widzę, że nawet nie wie co mi odpowiedzieć. Cholera jest z nim coraz gorzej. — Tato, takim zachowaniem sprawiasz nam wszystkim ból. Musisz wreszcie zadbać o siebie, bo inaczej się rozchorujesz.
Przysuwam się do ojca i łapię go za rękę. Na całe szczęście mnie nie odtrąca.
— Obiecaj mi lepiej, że teraz już będziesz mnie systematycznie odwiedzać. Już mówiłem, że cię potrzebuję.
— Verina — odwracam głowę słysząc głos Aidena. Szeroko się uśmiecha na mój widok i do nas podchodzi. — Wreszcie do nas wróciłeś — to nie jest pytanie tylko stwierdzenie faktu. A to akurat utwierdza mnie w przekonaniu, że to on stoi za przesłaniem mi tego zdjęcia.
Cieszę się, że otworzył mi oczy na temat Harry'ego, ale dużo bardziej bym wolała żeby działał otwarcie.
— Jestem tu tylko w odwiedzinach — mój nadopiekuńczy brat robi zdziwioną minę. Dobrze mnie zna i wie, że ja nie łatwo nie wybaczam.
— Ale jak to? — nie ma pojęcia co powiedzieć.
— Samo uświadomienie mi zdrady Harry'ego nic nie załatwia. Zapomniałeś, że ja tak po prostu nie mogę od niego odejść — oznajmiam spokojnym tonem. Tata najwidoczniej o niczym nie wiedział, bo mocniej ściska moją rękę.
— On odważył się cię zdradzić! Obiecywał, że będzie cię szanował — tata się unosi, a ja mimo wszystko wiem, że to nie zdrada Harry'ego go zabolała, on po prostu chce wykorzystać okazję i zniechęcić mnie do męża. — Nie możesz już do niego wrócić. On nie ma prawa cię tak traktować!
Ojciec gwałtownie wstaje i pochodzi do barku. Oczywiście robi sobie drinka, on teraz wszystko chce załatwić alkoholem.
— Obaj wiecie, że odejście od niego w mojej sytuacji nie jest możliwe. Muszę z nim chociaż teraz wolałabym wyjechać i się od wszystkiego odciąć.
Nie wiem czy powinnam im teraz wspomnieć o mojej ciąży. Wiem, że mnie kochają, ale mojego męża za to nienawidzą i nie jestem pewna czy nie chcieliby wykorzystać mojego dziecka przeciwko Harry'emu.
— Zacznij mnie wreszcie informować o tym co robisz, a tym bardziej gdy dotyczy to twojej siostry — warczy ojciec w stronę Aidena. Chyba nadal ich relacje nie powróciły do normy.
Kurwa wcześniej miałam taką fajną rodzinę, a teraz wszystko zaczyna się walić.
— Kazałem śledzić Stylesa, więc jak dostałem te zdjęcie to od razu postanowiłem wysłać je Verinie — tłumaczy.
— Czemu wysłałeś mi to z anonima? — wstaje i robię krok w jego stronę. Aiden także nie wygląda za dobrze, nadal jest zabójczo przystojny, ale zmartwienie odbija się na jego twarzy.
— Bałem się, że możesz mi nie uwierzyć, a ja naprawdę nie sfabrykowałem tego zdjęcia — nic nie odpowiadam tylko się w niego wtulam. Wiem, że nie chciał dla mnie źle, a poza tym ostatnio każdy wyżywa się na Aidenie, a on nie zasługuje na takie podłe traktowanie.
— Od razu się przyznał — dalej się do niego tulę, ale odchylam głowę i spoglądam w jego niebieskie oczy. — Ale następnym razem omawiaj ze mną takie sprawy, bo nie znoszę niespodzianek.
Czuję jak ciało mojego brata się rozluźnia, chyba sądził, że będę na niego zła.
— Na nic się zdał ten twój plan — oznajmia ojciec pijąc już chyba drugiego drinka. — Było przyjść z tym do mnie to bym spróbował to jakoś wykorzystać, a tak to nic z tego nie mamy. Raz puścił do nas Verinę, a teraz to już pewnie prędko jej nie zobaczymy.
— Przepraszam — odpowiada Aiden. Chyba się przesłyszałam, mój brat na pewno nie należy do osób, które przepraszają. Co się ty dzieje?
— Chociaż może zatrzymamy Verinę, a jego każemy zabić — mówi tata, wybucha też głośnym śmiechem co naprawdę robi się przerażające. Ojciec potrzebuje pomocy i nie ma co już z tym zwlekać.
— Chyba już muszę się zbierać — na moje słowa Aiden jeszcze ciaśniej mnie do siebie przyciąga. Chowa też głowę w zagłębieniu mojej szyi.
— Jeszcze się tobą nie nacieszyłem skarbie, dlatego nigdzie nie pójdziesz — tata nalewa swoją już pustą szklankę i znów usadawia się na kanapie. — Chodźcie do mnie oboje — zachęca nas, a Aiden delikatnie mnie popycha w jego stronę.
Siada koło taty, a on obejmuje mnie ramieniem, Aiden siada po mojej drugiej stronie.
— Musimy poczekać też na Willa, bo on także za tobą tęskni — podsuwa mi szklankę z alkoholem i zachęca mnie do wypicia. Odwracam jednak głowę, bo nie mogę sobie teraz na to pozwolić. Muszę uważać, bo już raz poroniłam. — Wypij kochanie, masz przecież kierowcę.
— Lepiej wypij — szepcze mi na ucho brat.
— Nie mam ochoty — odmawiam.
— Verino teraz się napijemy, a później może zjemy obiad jak rodzina. Sama przecież się mnie pytałaś kiedy ostatnio jadłem, jeśli ty mi będziesz towarzyszyła to na pewno na coś się skuszę.
Dalej podstawia mi tę szklankę do ust.
— Tato zabierz to, bo nie mogę teraz pić — mówię poważnym tonem. I to do niego wreszcie dociera, bo zabiera szklankę. Wiem jednak, że teraz już będę musiała się im wytłumaczyć.
No cóż lepsze to niż napicie się drinka, który mógłby zrobić krzywdę mojemu dziecku.
— Jestem w ciąży, więc nie mogę teraz pić alkoholu — obaj dokładnie mnie obserwują. Panuje jednak między nami cisza. Spodziewałam się, że ta informacja ich zaszokuje chociaż niedawno co podejrzewaliśmy, że noszę dziecko.
— Aż się dziwę, że pozwolił ci tu przyjechać — tata osobiście opróżnia tę szklankę, którą dopiero mi przytykał do ust. — Bardzo się cieszę, że zostanę wreszcie dziadkiem.
Dostaje jeszcze buziaka w policzek, a także tata kładzie dłoń na moim brzuchu. Nie rozumiem po co, bo jeszcze nic nie widać, a tym bardziej nie czuć.
— Teraz jak urodzisz mu syna to będziemy w zupełnie innej sytuacji.
— Równie dobrze to może być dziewczynka — przypominam. Nikt nie ma wpływu na płeć dziecka.
— Oby to był chłopiec, on będzie bardziej przydatny.
Czyli moje dziecko też chce wykorzystać do swoich celów, na pewno na to nie pozwolę.
Liczę na waszą opinie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro