Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

66


Wcześniej miałam jeszcze cień głupich myśli, że nie jest dla ojca tylko rzeczą, który stara się on sprzedać w jak najlepszej cenie. Ta wypowiedzieć jednak raz na zawsze pozbawia mnie tych idiotycznych złudzeń. Dla własnego ojca jestem jedynie towarem.

— Widać, że osiągnąłeś swój cel — odpowiadam gorzkim tonem. Po tym wszystkim co się wydarzyło powinnam raz na zawsze pozbyć się poczucia, że jestem ważna. Liczy się tylko zysk, który można na mnie uzyskać.

Chociaż sama się dziwię, że cokolwiek jestem warta.

— To nieistotne co wtedy myślałem. Teraz chce cię z powrotem — chociaż kocham ojca z całego serca to teraz z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest on bezczelny. Sprzedał mnie, nie uzyskał tyle ile liczył, więc chce mnie odzyskać. Pewnie by znowu wystawić mnie na licytację.

— Wiesz, że to jest niemożliwe. A ja też nie zamierzam nic robić, bo nie chce z jednego więzienia wpaść do drugiego. Choć nie, Harry daje mi dużo więcej swobody — mrugam kilka razy by żadna łza nie spłynęła po moim policzku. Nie chce by tata widział do jakiego stanu mnie ta dyskusja zaprowadziła.

Jestem na niego wściekła, ale nie zmienia faktu, że go kocham. Miłość dziecka do rodzica naprawdę jest ślepa.

— To tylko złudzenie truskaweczko — kładzie dłoń na blacie co ma być zachęceniem by ją chwyciła. Nie robię jednak tego, bo nie chce by bliskość mnie przytłoczyła.

Tata mnie doskonale zna i wie co zrobić by na mnie wpłynąć. A ja wreszcie muszę nauczyć się asertywności, sama pozwoliłam na to by mnie nie szanowali i non stop narzucali swoją wolę.

— Myślę, że nie mamy już sobie nic do powiedzenia — wstaje, ale tata robi to samo. Zagradza mi też drogę bym nie mogła odejść. Ten gest jednak od razu przywołuję w naszą jednego z ochroniarzy, który mi towarzyszy. Skinięciem głowy oznajmiam mu jednak, że nic się nie dzieje i nie potrzebuję pomocy.

— Tak długo czekałem na to by choćby cię zobaczyć. Dopiero co straciłem mojego Peter i ciągle też tracę ciebie. A jesteś moją jedyną córeczką, tak bardzo cię kocham — jednak nie jestem taka silna jak się spodziewałam. Kolana mi prawie miękną na te czułe słówka od ojca. On naprawdę wie jak na mnie wpłynąć.

Nie protestuje też jak bierze mnie w swoje ramiona i mocno przytula. Nigdy mi nie szczędził czułych gestów, więc jestem do nich przyzwyczajona. I je uwielbiam.

— Skoro już tak bardzo chcesz z nim być to się zgadzam — powstrzymuje te słowa, które cisną mi się na usta. W tej kwestii to akurat nie ma nic do powiedzenia.

Tata się ode mnie odsuwa i chwyta moją twarz w swoje dłonie.

— Chce jednak byś przynajmniej na dwa dni w tygodniu wracała do mnie — proponuje patrząc mi prosto w oczy. Jego słowa są tak niedorzeczne, że po prostu nie wiem co mam odpowiedzieć.

Nawet gdyby Harry nie był z nim skonfliktowany to na pewno by się nie zgodził. A teraz to jedynie się wkurzy na tę propozycję.

— To nie jest żadna opieka naprzemienna — tłumaczę powoli.

— Wiem, ale proszę przemyśl to. Wszyscy cię potrzebujemy.

Stawiam sobie w głowie barierę, bo czuję, że zaraz znów zacznie grać na moich uczuciach.

— Nawet słowem o tym Harry'emu nie wspomnę i wiesz czemu. Nie chce by to było nasze ostatnie spotkanie i mam nadzieję, że ty myślisz podobnie.

Z ojcem spędzam jeszcze ze dwie godziny. Nie nalega już tak mocno bym do nich wróciła, ale za to wlewa w siebie drinka za drinkiem. Wiem, że przyjechał z kierowcą, ale nie podoba mi się, że ciągle zagłusza swoje emocje alkoholem.

Zanim wracam do domu to zajmuje się jeszcze kilkoma zamówieniami. Z tego co zauważyłam w papierach to odkąd tylko przejęłam to miejsce to zaczęło ono przynosić coraz większe zyski. Nie ukrywam, że jest to dla mnie ogromne motywujące. Dzięki temu miejscu odzyskałam wiarę w siebie.

Podczas drogi powrotnej dokładnie tłumaczę Jason'owi co ma powiedzieć Harry'emu. Wolę by mój mąż nie wiedział ile whiskey wlał w siebie mój ojciec.

— Musisz zmienić swojego informatora. Dla Horana nie mam żadnej wartości, więc nie miałby powodu chcieć zabić Harry'ego.

— To, że twój ojciec tak powiedział to jeszcze nie oznacza, że to prawda — odwracam głowę w jego stronę i posyłam mu wściekłe spojrzenie.

— Sądzisz, że mnie oszukuje?

— Nie uważam, że któryś z twoich braci mógłby mieć w stosunku do ciebie zupełnie inne plany.

Kurwa czemu ja o tym nie pomyślałam. Aiden może i by mnie nie chciał sprzedać, bo zawsze był w stosunku do mnie mocno nadopiekuńczy, ale co do Willa to niestety nie ma takiej pewności. On już przecież raz próbował zabić mojego męża.

— A znasz kogoś kto mógłby sprawdzać Wiliama. I może dla pewności Aidena — ufam młodszemu z braci, ale on czasem bywa naprawdę nieprzewidywalny.

— Postaram się, ale niczego obiecać nie mogę.

— Dobrze cię wynagrodzę jeśli ci się uda — póki co stosuje zachętę, ale jeśli tego nie załatwi to będzie trzeba zastosować zupełnie inną taktykę.

Czasem tylko groźba zdaje egzamin.

Jak docieramy wreszcie do domu to jest już ciemno. Szybko opuszczam auto i zmierzam do rezydencji. Mam nadzieję, że zaczekali na mnie z kolacją, bo jestem już potwornie głodna. Owszem w klubie jest jedzenie, ale nie można go porównać do tego od Adele.

Nagle jednak mój telefon wydaje dźwięk. Ignoruje go, ale szybko przychodzi następny.

Zatrzymuje się więc i wyciągam telefon z mojej beżowej pikowanej chanelki. Zauważam, że to powiadomienie pochodzi ze skrzynki emailowej. Wchodzę tam i widzę dwie wiadomości od nieznanego mi adresu. W obu pisze, że muszę pilnie zobaczyć załączniki.

Wiem, że takie rzeczy powinno się od razu usuwać, ale ciekawość jak zwykle bierze górę. Klikam w ten załącznik i widzę zdjęcie Harry'ego, który całuję się z jakąś czarnowłosą kobietą. Wiem, że to aktualne zdjęcie, bo ma opatrunek po swojej ranie postrzałowej.

A przecież niedawno co przestał go nosić.

To oznacza tylko jedno, on mnie zdradził chociaż przysięgał, że nigdy tego nie zrobi.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro