Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

62


Jedziemy do domu mojego ojca. Oczywiście mój mąż udaje, że jest silny, ale i tak co chwilę przysypia mi na ramieniu. Jest zmęczony i powinien jeszcze wypoczywać. On jednak woli się upierać, że ma siłę mi towarzyszyć.

— A może jednak wrócisz do domu? — pytam już drugi raz. Chociaż Aiden obiecał, że zrobi wszystko by nie doszło do żadnej kłótni to nie jestem pewna czy na pewno tak się stanie. A Harry naprawdę potrzebuje spokoju.

— Zapomnij. Chociaż jeśli chcesz to oboje możemy zawrócić.

Nic mu już nie mówię, bo akurat ta opcja nie wchodzi w grę.

— Może położysz się w moim dawnym pokoju. Obiecuję, że jak tylko skończę rozmowę z tatą i Aiden'em to do ciebie przyjdę.

— Masz jeszcze jednego brata — przypomina mi. Owszem kocham Willa, ale my nigdy nie byliśmy specjalnie blisko razem. Nikt mi nigdy nie wypełni dziury w sercu, która pozostała po Peterze.

— Nie sądzę by on jakoś szczególnie mnie potrzebował.

Po wyrazie twarzy mojego męża widzę, że uważa, że mówię głupstwa.

— Nie masz pojęcia jak walczył o kontakty z tobą. Oni chyba sądzili, że będę zadowolony jak pojawisz się w domu raz w tygodniu lub nawet rzadziej. Może i Fabian by się na coś takiego zgodził, ale ja na pewno nie. I w tym był największy problem.

Czyli nie pozbyli się mnie w taki sposób jak sobie to wyobrażałam.

Jak wchodzimy do domu to nikogo nie widać. Może to i nawet lepiej, bo nie wyobrażam sobie ich konfrontacji, Dwóm ochroniarzom każe usiąść w salonie, a jeden ma stać przed drzwiami mojego pokoju. Mój mąż bez słowa tam idzie, a ja widzę, że słania się na nogach.

Ja za to zmierzam do sypialni ojca. Jestem pewna, że tam właśnie się znajduje.

I się nie mylę, tata siedzi na swoim łóżku z butelką w ręku.

— Wreszcie jesteś kochanie — tata ręką wskazuje bym do niego podeszła. Powoli się do niego zbliżam i siadam obok. — Bałem się, że już nigdy cię nie zobaczę.

Czyżby Aiden mu nie powiedział, że przyjechałam z Harrym? Oby za chwilę nie doszło tu do jakiejś sceny.

— Jedno twoje słowo truskaweczko, a on nie wyjdzie stąd żywy — tata obejmuje mnie ramieniem. Czyli jednak wie o pojawieniu się mojego męża. — Zmusiłem cię do tego ślubu, więc teraz mogę cię uwolnić. Peter walczył o twoją wolność.

Niedawno dużo bym dała za tę propozycję, ale teraz wzbudza ona we mnie niepokój. Nie chce by Harry'emu coś się stało.

— Nie tato. Wiele już razy wam mówiłam, że chce zostać z Harrym i zdania nie zmienię.

— Dobrze — odpowiada szybko. Dość łatwo się zgodził. — Sprawdziłaś już swoje podejrzenia odnośnie ciąży? Mam nadzieję, że zostanę wreszcie dziadkiem.

Kręcę przecząco głową.

— To jednak było z nerwów. Nie mogę się pozbyć myśli, że gdyby nie to, to Peter by jeszcze żył. Powinnam była mu zakazać ze sobą pójść.

— Nie mów tak skarbie. On nigdy by cię samej nie zostawił. Nie wiemy też w kogo oni celowali, chociaż nie chce teraz o tym myśleć. Jutro czeka nas bardzo ciężki dzień. Nie mam pojęcia jak to przetrwam, będziesz tu z nami? — pyta, a ja kiwam głową na tak.

Tata bierze łyka alkoholu prosto z butelki. Powinnam mu tego zabronić, ale nie mam teraz sumienia tego zrobić. Sama też mam ochotę się napić by przestać myśleć.

— Idź teraz do Aidena lub Willa. Chce zostać już sam.

Nie jestem pewna, że tata powinien teraz zostać sam, lecz Aidena też powinnam odwiedzić.

— W razie czego każ mnie zawołać, nie zważając na godzinę, przyjdę w każdej chwili.

Całuję policzek taty. Wstaje i opuszczam pomieszczenie, jestem już tak zmęczona, że mam ochotę już tylko się położyć i odpocząć. Nie mogę jednak aż tak myśleć o sobie i muszę chociaż słowo zamienić z Aiden'em. Chociaż mój nadopiekuńczy brat przeważnie udaje silnego to wiem, że teraz bardzo cierpi.

Do jego pokoju wchodzę bez pukania, bo wiem, że tym razem na pewno jest sam.

Aiden w ciemnościach leży na swoim łóżku. Zapalam światło i widzę, że wpatruje się w sufit. Jest z nim bardzo źle, Aiden należy do ludzi, którzy działają. Tylko w beznadziejnych sytuacjach poddaje się bierności. Odrobinę mu też zazdroszczę, że może zrobić to czego potrzebuję. Ja teraz też chciałabym popłakać sobie w poduszkę.

— I co rozmawiałaś z ojcem? — pyta w ogóle nie poruszając głową.

— Tak, jest może coś co mogłabym dla ciebie zrobić? — zbliżam się do jego łóżka i nad nim nachylam.

— Idź się wyspać, bo sądzę, że jutro będziemy potrzebowali dużo siły — on chyba nie sądzi, że naprawdę dam radę usnąć. Przez całą noc nie zmóżę oka.

Podnosi się i rozchyla swoje ramiona na znak żebym go przytuliła. Z wielką ochotą do niego przylegam. Już dłuższy czas się do niego nie przytulałam.

— Dla ciebie jestem w stanie znieść jego widok jutro. Kocham cię — tym razem to mój policzek zostaje obdarowany pocałunkiem.

Wstaje wreszcie i tym razem już idę prosto do swojego pokoju. Ochroniarz bez słowa mnie przepuszcza. W pomieszczeniu panuje mrok czyli Harry poszedł spać. I dobrze, bo sen jest mu bardzo potrzebny.

Ściągam spodnie i bluzę i powoli kładę się na łóżku. Harry jednak w tym samym momencie łapie mnie za ramię i przyciska coś zimnego i twardego do mojej szyi.

— Co ty robisz? — pytam ściszonym tonem. Nie zamierzam nikogo tu ściągnąć.

Włącza lampkę stojącą na stoliku nocnym.

— To ty kochanie — mówi z wyraźną ulgą. Zabiera też pistolet z zagłębienia mojej szyi. — Przepraszam, ale musiałem się zabezpieczyć.

— Przed drzwiami stoi ochroniarz — przypominam mu.

— Co nie zmienia faktu, że jestem w ich domu. Nie mam jednak siły by czuwać, więc kładź się spać. Nie chce mi się wierzyć żeby przy tobie zaatakowali — oznajmia i mnie do siebie przyciąga.

Co do ojca i Aidena to jestem pewna. Oby tylko Will czegoś nie wymyślił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro