Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

51

— Prędko nie wypuszczę cię z swoich ramion truskaweczko — mówi tata radosnym głosem. Siedzimy w salonie, a ja jestem w niego wtulona. Prawie w ogóle się nie odzywam, bo nie potrafię się cieszyć z powrotu do domu. Za bardzo martwię się konsekwencjami.

— Verina! — słyszę podniesiony głos mojego najstarszego brata. Will szybko do nas podchodzi będąc tak samo zadowolony jak ojciec. Ja jedynie posyłam mu krótki uśmiech. Nie chce by pomyśleli, że nie cieszy mnie ich widok. — Wiedziałem, że pozbycie się Stylesa sprawi, że cię odzyskamy.

I nagle wszystko staje się jasne. To Will kazał zaatakować Harry'ego. Mój najostrożniejszy i najbardziej rozważny brat zrobił coś przez co nasza sytuacja z Harrym jest jeszcze bardziej napięte.

— Czyli to ty — odzywa się Aiden. Chociaż twierdził, że nie on za tym stoi to ja zbyt mu nie wierzyłam. Teraz mam pewność, że nie kłamał. — Gratuluje pomysłu, chociaż z tego co słyszałem to on nadal żyje.

— Oby już nie długo — odpowiada tata na co od razu podnoszę głowę.

Mój ojciec też o wszystkim wiedział. A może był nawet pomysłodawcą tego całego przedsięwzięcia.

Wszyscy trzej na mnie spoglądają, pewnie spodziewają się, że podziękuję za to, że prawie wysłali mojego męża na inny świat. Ja jednak nie mogę tego zrobić, takie słowa nie przeszły by mi przez gardło.

— Stan Harry'ego jest już stabilny. On nie umrze, ale jeszcze teraz póki jest w szpitalu to wszystko da się jeszcze naprawić. Odwieźcie mnie do domu.

Tata kładzie dłoń na moim policzku i delikatnie go pociera.

— Twoja niewola już się skończyła córeczko. Ty już nigdy do niego nie wrócisz.

Nie potrafię pojąć toku myślenia mojego ojca. Jest w tym biznesie od zawsze i doskonale wie jak ważnym człowiekiem jest Harry. Poza tym już raz pokazał, że nie ma żadnego problemu z wtargnięciem do tego domu i zabiciem nas wszystkich po kolei.

Wtedy jednak Harry wiedział, że zostałam zmuszona tu zostać, teraz będzie przekonany, że zostawiłam go jak był chory. Nie zdziwię się jak mnie za to poćwiartuje żywcem, albo udusi jak już wspominał.

— Już raz mówiliście, że tu zostanę, po zaledwie kilku godzinach musiałam do niego wrócić. I tym razem też będzie tak samo. Tylko, że będzie to odwleczone w czasie — wstaje, bo nie chce by obecność ojca mnie przytłaczała. Kocham go, ale nie mogę pozwolić żeby mną manipulował. — Chce wrócić do Harry'ego.

Każdy z nich wygląda na zaskoczone, oczywiście myślą, że będę skakać z radości i dziękować za to, że wreszcie mogę wrócić do domu.

— Siostrzyczko! — dociera do mnie głos ostatniego członka mojej rodziny. Peter szybko zbiega ze schodów i łapie mnie w pasie i przytula podnosząc do góry. — Już tak dałaś radę omotać Stylesa, że pozwolił ci nas odwiedzić? — czyli także i on nie ma pojęcia co wymyślili ojciec z Will'em.

Tego jednak można było się spodziewać, bo Peter szybko przekonał się do Harry'ego i zrozumiał, że u mojego męża nic mi nie grozi.

— No co ty, sam ją tu przywiozłem — odpowiada mu Aiden. Mój ulubiony brat od razu zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, bo robi zaszokowaną minę.

— On tu po nią przyjedzie. I to pewnie zaraz... — wypowiedź Petera zostaje przerwana przez Wiliama.

— Harry Styles obecnie przebywa w szpitalu z raną postrzałową. I nie prędko z niego wyjdzie — tego to akurat nie jestem taka pewna. Jak tylko Harry odkryje, że zniknęłam to na pewno wypisze się z tego szpitala na własne żądanie, bo będzie chciał mnie jak najszybciej dopaść.

— Ale prędzej czy później stamtąd wyjdzie i wtedy będziemy w czarnej dupie. A Verinie się dostanie za wasze głupie pomysły.

— Po czyjej ty kurwa jesteś stronie?! — od razu naskakuje na niego Aiden. — Miałem ją zostawić na pastwę tego sadysty?

— Nie widzę żeby była w złym stanie, więc nie wyżywał się na niej za twoje głupie pomysły!

— Chciałem ją jedynie ratować! Ty tylko pieprzyłeś głupoty, że trzeba jej pomóc, ale nie zrobiłeś nic. To ja pozbyłem się jednego Stylesa i teraz zamierzam dobić drugiego — serce zaczyna mi szybciej bić na słowa mojego nadopiekuńczego brata. Czyżby planował zrobić krzywdę Harry'emu?

— Zwariowałeś? — pytam się go. — Nie możesz oddalać się od domu, bo wpadniesz w ręce ludzi, którzy cię szukają. Na ciebie został wydany wyrok! — przypominam mu.

— I przestanie obowiązywać wraz z śmiercią Stylesa — mam ochotę mu wykrzyczeć by zostawił mojego męża w spokoju, ale się przed tym powstrzymuje. Nie mogę im pokazać, że Harry nie jest już dla mnie całkowicie obojętny. Jeśli zrozumieją, że jest we mnie choć trochę uczucia do Harry'ego to będą zatajać przede mną wszelkie plany dotyczące go.

— Czekaj, bo już ci się to uda — odpowiada mu Peter i chwyta mnie za rękę. Dobrze, że przynajmniej mam jego. — My idziemy na górę, a wy zastanówcie się jak rozwiązać ten problem. Tylko proszę o jakieś sensowne rozwiązania.

— Decyzje już zostały podjęte! — mówi ojciec podniesionym tonem.

Peter nie zatrzymuje się tylko dalej ciągnie mnie dalej na górę.

— Z jednej strony cieszę się, że do nas wróciłeś, ale wolę też nie myśleć jakie konsekwencje to przyniesie — zaczyna jak dochodzimy do mojego pokoju. Chociaż jakby się tak dokładnie zastanowić to nie jest to już mój pokój, bo tu nie mieszkam. Obecnie sypialnię dzielę z Harrym w jego domu i tak ma pozostać. — On cię uwielbia, ale niezbyt dobrze może znieść fakt, ze nie było cię jak leżał w szpitalu.

Wchodzę do pomieszczenia, które wygląda tak samo jak tego dnia, którego byłam tu ostatni raz. Chociaż wcale długo nie minęło od tego czasu.

Podchodzę do swojej sofy i na niej siadam.

Za kilka godzin na pewno Harry zorientuje się, że coś się nie tak. I na pewno pomyśli sobie, że wykorzystałam okazje by go zostawić. Będzie wściekły, chęć zemsty go wypełni i będzie chciał ją rozładować na mnie.

— Może to źle zabrzmi, ale żałuję, że zaaranżowałam to spotkanie z Aiden'em — wzrokiem podążam za Peter'em, który przysiada się do mnie. Ponownie łączy nasze dłonie co jest dla mnie miłym zaskoczeniem. Po tych słowach mógł mnie odtrącić. Powiedzieć, że przez same takie myśli zdradzam rodzinę.

— To było cholernie głupie. A poza tym to ja bardziej zasłużyłem na spotkanie z tobą — parskam śmiechem na jego stwierdzenie. On zawsze wie jak poprawić mi humor. Ma do tego specjalny dar. — Oni na pewno nie pozwolą ci stąd wyjść, ale ja pod żadnym nadzorem nie jestem.

Spoglądam na niego zdziwiona.

— A możesz tak jaśniej? Ostatnio miałam bardzo ciężki czas i nie umie w locie wychwycić co chcesz mi przekazać — albo ja jestem średnio rozgarnięta lub to on mówi zagadkami.

— Po prostu pójdę do Harry'ego i wytłumaczę mu jak wygląda sytuacja — oznajmia beztrosko.

Chyba mój drugi brat właśnie postradał zmysły.


Mam pytanie,  chcielibyście poczytać opowiadanie, o gangsterze, który kupił sobie kobietę, która mu się spodobała. Miała ona amnezje i nie miała pojęcia kim jest i dopiero po jakimś czasie okazuje się, że jest ona dość ważną osobą w ich mafijnym świecie. To jest dopiero pomysł i jestem ciekawa czy komuś chociaż trochę się podoba.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro