46
Jak głupia ucieszyłam się na to wyjście i dopiero teraz jak widzę, że Harry zabrał nas do ekluzywnej, ale bardzo uczęszczanej restauracji. I dodatkowo zadbał o to by nasz stolik znajdował się w samym centrum sali. Jestem głupia, ale nie aż tak by nie domyśleć się, że on to zrobił specjalnie.
— Ostatnio podczas naszego wypadu dużo lepiej się bawiłam — komentuje i biorę łyk wina,
— Nie narzekaj, chciałaś gdzieś wyjść, więc masz. I zacznij się lepiej uśmiechać, chce by wszyscy widzieli jaka jesteś ze mną szczęśliwa — no i całkowicie potwierdza moje wcześniejsze przemyślenia. Jednak moje dedukcja nie jest na aż tak niskim poziomie.
Dłubie widelcem w moim makaronie. Chociaż danie, które składa się z makaronu kokardek z pesto z papryki i mozzarelii, całe danie jest ozdobione małymi kuleczkami tego sera to straciłam apetyt.
— Nie odbieraj tego jako czegoś złego Ver — dodaje. — Teraz jesteś członkiem mojej rodziny.
— Jakbyś chciał mi sprawić przyjemność to zabrałabyś mnie do kina. Chce się skupić na tobie, a nie być w centrum zainteresowania. Każdy tutaj zajmuje się patrzeniem na nas, a nie jedzeniem.
— Na pewno jesteś do tego przyzwyczajona.
— Tak, ale nie zmienia to faktu, że dziś nie mam na to ochoty.
— Dobrze — woła kelnera i prosi go o rachunek. Następnie opuszczamy lokal i wchodzimy z lokalu. Szybko odnajduje wzrokiem nasze auto i wsiadam do środka. Harry przysiada się do mnie i każe szoferowi jechać do domu. Zasuwa także tą przegrodę, która nas oddziela.
— Nie możesz narzekać, że nigdzie cię nie zabieram.
— Ta — cicho potwierdzam. Nie mam dziś ochoty na kłótnie.
***
— Dawno cię tu nie było — mówi Alicia na mój widok. Harry z samego rana zaproponował mi, że mogę jechać do swojego klubu. Nie mam pojęcia co on kombinuje, ale cieszę się, że wreszcie mogę się sama wyrwać z domu.
— Małe komplikacje, ale możesz być pewna, że teraz będę częściej — mówię i siadam na krześle barowym.
Ona wskazuje na butelkę, a ja ochoczo kiwam głową na tak. Naprawdę potrzebuję się napić.
Alicia nalewa mi moją ulubioną whiskey.
— Wszystkie alkohole, które kazałaś zamówić się przyjęły. Jeszcze nigdy nie zarabialiśmy tyle — uśmiecham się na jej słowa. Nie wierzę. Przecież ja jedynie kazałam zamówić to co lubię. Najwyraźniej mam dobry gust.
— Ekstra. Zamawiaj to dalej i może jeszcze wprowadzimy jakieś nowe drinki. Oczywiście na próbę, bo musimy wybadać co się przyjmie.
Nagle przychodzi mi do głowy pewna myśl. Alicia raz wspominała, że do jednej z dziewczyn mój ojciec ma wielką słabość. Nie jest więc wykluczone, że utrzymują kontakt poza tym miejscem. A jeśli już tak jest to ona by mi mogła przekazywać informacje od taty.
— Tak sobie pomyślałam, że nie znam jeszcze wszystkich ludzi, którzy dla mnie pracują. Mogłabyś wołać ich po kolei bym mogła z każdym zamienić chociaż słowo — Alicia ochoczo się zgadza. Nie sądzę żeby domyśliła się o co mi naprawdę chodzi.
Elsa przychodzi do mnie jako czwarta. Już prawie straciłam nadzieję, że dziś jest w pracy, a nie mogłam o nią wprost zapytać.
Dziewczyna jest naprawdę śliczna. Niska szatynka o delikatnych rysach twarzy. Wygląda na miłą dziewczynę, ale pozory zawsze mogą mylić.
Ja nie raz słyszałam, że wglądam niewinnie, a w krótkim czasie zadźgałam dwóch facetów.
— I jak ci się tu pracuje? — ciekawe czy wie kim jestem?
— Dobrze, ale chciałabym omówić z panią na osobności pewne kwestie — kątem oka spogląda na Alicie.
Chyba jednak mnie kojarzy.
— Ależ oczywiście, przejdźmy do stolika — wskazuje jej miejsce, a następnie tam zmierzamy. Milczę, bo chce by ona zaczęła rozmowę.
— Może pani nie wie, ale pani ojciec i ja jesteśmy w dość bliskich relacja — mówi cicho. Widać, że się boi. I wcale jej się nie dziwię, podoba mi się nawet, że stara się być dyskretna.
Kiwam głową na tak, ona więc zaczyna dalej mówić.
— Pani ojciec się ze mną skontaktował i prosił bym sprawdziła jak się pani ma. I na całe szczęście widzę, że nie jest źle.
Fizycznie jest dobrze, ale psychicznie bardzo cierpię. Na szczęście to nie jest aż tak widoczne.
— Jest dobrze i przekaż mu żeby nic nie robił. Żadnych negocjacji z Harrym, a tym bardziej prób atakowania go. Jeśli cokolwiek zrobi to tylko mi zagrozi, musi czekać — rozglądam się by sprawdzić czy przypadkiem ktoś mi się zbytnio nie przygląda.
— Dobrze — odpowiada drżącym głosem, a następnie wstaje i wraca do pracy. I dobrze, bo zbyt długa rozmowa mogłaby się wydać podejrzana.
Zamieniam słowo jeszcze z pięcioma osobami. Może i jestem stronnicza, ale wydaje mi się, że kobiety są w stosunku do mnie dużo lepiej nastawione. Najwidoczniej męska część załogi wolałabym by zarządzał nimi facet, lecz na całe szczęście oni o tym nie decydują.
Dopijam swojego drugiego drinka. Kątem oka spoglądam jednak na scenę, jedna z dziewczyna zaczyna próbę tańca. Od zawsze wiedziałam, że tańcem można podniecić, lecz to co ona robi porusza wszelkie zmysły. Jestem heteroseksualna, ale naprawdę nie mogę oderwać od niej oczu,
Jeśli nauczyłabym się tak kusić swoim ciałem to Harry miałby ogromną trudność z odmową.
Wstaje i powoli podchodzę do sceny nie spuszczając z niej oczu. Doskonale pamiętam, że Harry kazał mi się trzymać jak najdalej od rury, ale nie sądzę, że będzie miał pretensje jeśli urządzę mu prywatny pokaza.
— Pani Verino! — Jason zmierza do mnie szybkim krokiem, Pewnie Harry kazał mu mnie przywieźć do domu.
— Daj mi jeszcze z pół godziny, możesz powiedzieć mojemu mężowi, że akurat jadłam obiad. Na pewno nie będzie się o to gniewał.
— Ale to nie o to chodzi — ma bardzo zmartwiony głos. Niechętnie na niego spoglądam i widzę, że coś musiało się naprawdę stać.
— Błagam powiedź, że Harry znów nie ma Aidena — mówię wystraszonym tonem. Jeśli mój brat znów jej więźniem mojego męża to po raz drugi nie uda mi się go uwolnić.
— Tu nie chodzi o pani rodzinę — czuję jak kamień spada mi z serca.
— A więc o co? — pytam zirytowana, że mnie bez potrzeby tak straszy. Prawie zawału dostałam.
— To pani mąż został postrzelony.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro