Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

Czuję ból brzucha, lecz nie jest on wielki. Na twarz mojego brata wpełza jednak przerażenie. Boi się, że mnie postrzelił.

— Ja pierdole, ale mamy farta! — woła Peter i do mnie podbiega. Rozsuwa moją bluzę i sprawdza beżową cienką kamizelkę kuloodporną, którą kazał mi nałożyć. Sama narzekałam na jego nadgorliwość, a teraz jestem mu wdzięczna. Uratował nas od nie małych problemów.

— Verina — odwracam się na zmartwiony głos mojego męża. Także do mnie dopada i łapie w ramiona.

Mimo wszystko atakuje mnie ból przez co nie mogę nie syknąć z bólu.

— Co się stało?

— To nic takie — odpowiadam. Peter się do mnie zbliża i rozsuwa mi tą kamizelkę, bo ona jest zapinana od tyłu.

— Pewnie będzie siniak na brzuchu, ale nic poza tym — oznajmia Peter.

Harry jednak bystrzeje na jego słowa, a jego spojrzenie znów przybiera ten lodowaty wyraz.

— On ją prawie zabił. Strzelił do mojej żony! — warczy na nadal przerażonego Aidena. Mój nadopiekuńczy brat nadal wzrok ma wlepiony w podłogę. — Dlatego ma za to zapłacić i to głową!

Wzburzenie Harry'ego sięga zenitu, ale ja wiem, że mu na to nie pozwolę. Owszem Aiden zachował się nie rosądnie, ale na pewno nie zostanie za to ukarany śmiercią.

— Jesteś w moim domu, więc uważaj jak się wyrażasz na temat mojego syna! — wreszcie głos zabiera tata. Dobrze, że od razu przeszedł do bronienia Aidena.

— Ten idiota o mało co nie zabił twojej córki, a ty jeszcze śmiesz go bronić! Gdyby nie ta kamizelka to mogłoby dojść do tragedii!

— Ale nie doszło i to się liczy!

— No właśnie — odzywam się, a oni wszyscy na mnie spoglądają. Nawet Aiden wreszcie podnosi głowę. Widzę jednak, że nadal się obwinia. Mój biedny brat. — Skończmy już tę kłótnię, bo jest trzecia w nocy, a ja czuję się zmęczona. Chcę się już położyć.

— Okej, przy okazji sprawdzę twój brzuch — wyrywa się Peter, który najwyraźniej nie zrozumiał, że chodziło mi o to by jechać z Harrym do jego domu i zakończyć ten konflikt.

Mój mąż na te słowa mocniej zaciska dłoń na moim nadgarstku dając mi do zrozumienia, że nigdzie mnie nie puści.

— Zaraz pojedziemy do domu tylko rozwiąże pewne kwestie — jak mówi do mnie to od razu zmienia swój ton. Dobrze, że przynajmniej do mnie pozostał pozytywnie nastawiony. — On musi odpowiedzieć, za to co zrobił, a kara może być tylko jedna.

Na kolejne wspomnienie o ewentualnej śmierci Aidena przez moje ciało przechodzi zimny dreszcz. Dlaczego Harry musi być tak uparty i ciągle to drążyć.

— To mój brat! — przypominam i wyszarpuje swoją rękę Harry'emu. Muszę pokazać mu czynny opór, bo w innym wypadku jeszcze coś zrobi. — Kocham go i nie chce sobie nawet wyobrażać, że cokolwiek mogłoby się mu stać.

— Tym razem ci nie ulegnę Verino — zaznacza na wstępie.

— Dobrze — nagle głos zabiera mój nadopiekuńczy brat. — Zabij mnie, ale masz się raz na zawsze odczepić od mojej siostry. Dla niej jestem w stanie się poświęcić

Nie, no nie wierzę, ja właśnie robię wszystko żeby ocalić mojego głupiego brata, a ten jak ostatni idiota sam się podkłada mojemu mężowi. Przecież to logiczne, że na słowa o rozwodzie Harry tylko bardziej się zdenerwuje.

— Zastrzelcie go wreszcie — Harry wydaje rozkaz swoim ludziom, a na niewiele myśląc podbiegam do Aidena i go zakrywam.

I tak jak sądziłam, wystraszeni ludzie mojego męża nie mają tyle odwagi by oddać strzał. Żaden nie zaryzykuje, że mnie zrani.

— Verina odejdź — Aiden stara się mnie odepchnąć, ale ja do niego przylegam.

— Pozwólmy opaść nerwowej atmosferze i porozmawiajmy, bo czy chcemy czy nie jesteśmy rodziną — zaczyna Will poważnym tonem. Dobrze, ze tu jest. Potrzebni są tu teraz ludzie myślący racjonalnie. — Verina jest bardzo uparta i wcale bym się nie zdziwił jeśli by przyjęła kulę za Aidena, a przecież żaden z nas by tego nie chciał.

Mówi to specjalnie by Styles odpuścił. Tym razem jednak nie mam pretensji za przedmiotowe traktowanie. Liczy się tylko by osiągnąć cel.

— Dobra niech już sobie żyje, chce wreszcie zabrać stąd Verinę i już nigdy was nie oglądać.

— Ale ją będziemy mogli widywać. Wszyscy jesteśmy z nią bardzo związani — pyta Peter. — I Verina też nas kocha — głos mojego brata ocieka aż o desperacje. Ja jednak już wiem, że nie ma co mieć nadziei. Po tym incydencie Harry już na pewno nie dopuści bym miała kontakt z własną rodziną.

Na te słowa Aiden wreszcie mnie obejmuje i składa pocałunek na moim czole.

— Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło — szepcze i posyła mi gorzki uśmiech.

— Bardzo cię kocham — puszczam go i spoglądam na resztę. — Wy też jesteście dla mnie bardzo ważni.

— My ciebie też — odpowiada mi tata.

— Tylko cię sprzedali — specjalnie dopowiada Harry żeby zepsuć nam tę rodziną atmosferę.

Odwracam się w jego stronę i posyłam mu pełne żalu spojrzenie.

— A ty mnie kupiłeś — przypominam i idę w stronę wyjścia. Muszę jak najszybciej opuścić swój dom, bo z każdą kolejną chwilą mam coraz większą ochotę tu zostać.

A niestety nie mogę. Maszeruje prosto do auta Harry'ego. Wchodzę do środka i witam się z kierowcą. Mój mąż szybko do mnie dołącza.

— Naprawdę nie rozumiem jak mogłaś go po tym wszystkim bronić — od razu zaczyna od pretensji. Lecz żeby nie było tak źle to obejmuje mnie też opiekuńczo swoim ramieniem. — Nie chcesz nawet wiedzieć co przeszedłem jak myślałem, że on cię trafił.

Powoli podciąga moją koszulkę i spogląda na mój brzuch, na którym już zaczął się tworzyć sporych rozmiarów siniak.

— Moja ukochana — szepcze i daje i jednego słodkiego buziaka. — W domu się tobą zaopiekuje.

— Mam nadzieję, że wiesz, że nie miałam z tym nic wspólnego. Pojechałam tam by ich odwiedzić — chce dalej się tłumaczyć, ale mój mąż zamyka mi usta pocałunkiem.

— Przecież wiem skarbie. W ogóle mi nie przyszło do głowy że mogłabyś chcieć mnie zostawić. Za to bałem się, że oni mogli ci zrobić krzywdę — kciukiem delikatnie pociera mój policzek. — Dlatego też z samego początku dałem się ponieść złości.

— Bardzo ci dziękuję, że jednak odpuściłeś mojej rodzinie — chwalę go. Musi wiedzieć, że jestem mu wdzięczna, bo jeszcze znów zechce coś im zrobić.

— Główny winowajca poniósł karę — oznajmia.

Kurwa jeśli coś się stanie Aiden'owi to nie daruję Harry'emu. Zabiję go choćbym zaraz później też miała umrzeć.

— Co chcesz przez to powiedzieć.

— A to, że Dorian zapłacił za to, że próbował mi cię odebrać.

Liczę na waszą opinię.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro