32
Czuję ból brzucha, lecz nie jest on wielki. Na twarz mojego brata wpełza jednak przerażenie. Boi się, że mnie postrzelił.
— Ja pierdole, ale mamy farta! — woła Peter i do mnie podbiega. Rozsuwa moją bluzę i sprawdza beżową cienką kamizelkę kuloodporną, którą kazał mi nałożyć. Sama narzekałam na jego nadgorliwość, a teraz jestem mu wdzięczna. Uratował nas od nie małych problemów.
— Verina — odwracam się na zmartwiony głos mojego męża. Także do mnie dopada i łapie w ramiona.
Mimo wszystko atakuje mnie ból przez co nie mogę nie syknąć z bólu.
— Co się stało?
— To nic takie — odpowiadam. Peter się do mnie zbliża i rozsuwa mi tą kamizelkę, bo ona jest zapinana od tyłu.
— Pewnie będzie siniak na brzuchu, ale nic poza tym — oznajmia Peter.
Harry jednak bystrzeje na jego słowa, a jego spojrzenie znów przybiera ten lodowaty wyraz.
— On ją prawie zabił. Strzelił do mojej żony! — warczy na nadal przerażonego Aidena. Mój nadopiekuńczy brat nadal wzrok ma wlepiony w podłogę. — Dlatego ma za to zapłacić i to głową!
Wzburzenie Harry'ego sięga zenitu, ale ja wiem, że mu na to nie pozwolę. Owszem Aiden zachował się nie rosądnie, ale na pewno nie zostanie za to ukarany śmiercią.
— Jesteś w moim domu, więc uważaj jak się wyrażasz na temat mojego syna! — wreszcie głos zabiera tata. Dobrze, że od razu przeszedł do bronienia Aidena.
— Ten idiota o mało co nie zabił twojej córki, a ty jeszcze śmiesz go bronić! Gdyby nie ta kamizelka to mogłoby dojść do tragedii!
— Ale nie doszło i to się liczy!
— No właśnie — odzywam się, a oni wszyscy na mnie spoglądają. Nawet Aiden wreszcie podnosi głowę. Widzę jednak, że nadal się obwinia. Mój biedny brat. — Skończmy już tę kłótnię, bo jest trzecia w nocy, a ja czuję się zmęczona. Chcę się już położyć.
— Okej, przy okazji sprawdzę twój brzuch — wyrywa się Peter, który najwyraźniej nie zrozumiał, że chodziło mi o to by jechać z Harrym do jego domu i zakończyć ten konflikt.
Mój mąż na te słowa mocniej zaciska dłoń na moim nadgarstku dając mi do zrozumienia, że nigdzie mnie nie puści.
— Zaraz pojedziemy do domu tylko rozwiąże pewne kwestie — jak mówi do mnie to od razu zmienia swój ton. Dobrze, że przynajmniej do mnie pozostał pozytywnie nastawiony. — On musi odpowiedzieć, za to co zrobił, a kara może być tylko jedna.
Na kolejne wspomnienie o ewentualnej śmierci Aidena przez moje ciało przechodzi zimny dreszcz. Dlaczego Harry musi być tak uparty i ciągle to drążyć.
— To mój brat! — przypominam i wyszarpuje swoją rękę Harry'emu. Muszę pokazać mu czynny opór, bo w innym wypadku jeszcze coś zrobi. — Kocham go i nie chce sobie nawet wyobrażać, że cokolwiek mogłoby się mu stać.
— Tym razem ci nie ulegnę Verino — zaznacza na wstępie.
— Dobrze — nagle głos zabiera mój nadopiekuńczy brat. — Zabij mnie, ale masz się raz na zawsze odczepić od mojej siostry. Dla niej jestem w stanie się poświęcić
Nie, no nie wierzę, ja właśnie robię wszystko żeby ocalić mojego głupiego brata, a ten jak ostatni idiota sam się podkłada mojemu mężowi. Przecież to logiczne, że na słowa o rozwodzie Harry tylko bardziej się zdenerwuje.
— Zastrzelcie go wreszcie — Harry wydaje rozkaz swoim ludziom, a na niewiele myśląc podbiegam do Aidena i go zakrywam.
I tak jak sądziłam, wystraszeni ludzie mojego męża nie mają tyle odwagi by oddać strzał. Żaden nie zaryzykuje, że mnie zrani.
— Verina odejdź — Aiden stara się mnie odepchnąć, ale ja do niego przylegam.
— Pozwólmy opaść nerwowej atmosferze i porozmawiajmy, bo czy chcemy czy nie jesteśmy rodziną — zaczyna Will poważnym tonem. Dobrze, ze tu jest. Potrzebni są tu teraz ludzie myślący racjonalnie. — Verina jest bardzo uparta i wcale bym się nie zdziwił jeśli by przyjęła kulę za Aidena, a przecież żaden z nas by tego nie chciał.
Mówi to specjalnie by Styles odpuścił. Tym razem jednak nie mam pretensji za przedmiotowe traktowanie. Liczy się tylko by osiągnąć cel.
— Dobra niech już sobie żyje, chce wreszcie zabrać stąd Verinę i już nigdy was nie oglądać.
— Ale ją będziemy mogli widywać. Wszyscy jesteśmy z nią bardzo związani — pyta Peter. — I Verina też nas kocha — głos mojego brata ocieka aż o desperacje. Ja jednak już wiem, że nie ma co mieć nadziei. Po tym incydencie Harry już na pewno nie dopuści bym miała kontakt z własną rodziną.
Na te słowa Aiden wreszcie mnie obejmuje i składa pocałunek na moim czole.
— Naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło — szepcze i posyła mi gorzki uśmiech.
— Bardzo cię kocham — puszczam go i spoglądam na resztę. — Wy też jesteście dla mnie bardzo ważni.
— My ciebie też — odpowiada mi tata.
— Tylko cię sprzedali — specjalnie dopowiada Harry żeby zepsuć nam tę rodziną atmosferę.
Odwracam się w jego stronę i posyłam mu pełne żalu spojrzenie.
— A ty mnie kupiłeś — przypominam i idę w stronę wyjścia. Muszę jak najszybciej opuścić swój dom, bo z każdą kolejną chwilą mam coraz większą ochotę tu zostać.
A niestety nie mogę. Maszeruje prosto do auta Harry'ego. Wchodzę do środka i witam się z kierowcą. Mój mąż szybko do mnie dołącza.
— Naprawdę nie rozumiem jak mogłaś go po tym wszystkim bronić — od razu zaczyna od pretensji. Lecz żeby nie było tak źle to obejmuje mnie też opiekuńczo swoim ramieniem. — Nie chcesz nawet wiedzieć co przeszedłem jak myślałem, że on cię trafił.
Powoli podciąga moją koszulkę i spogląda na mój brzuch, na którym już zaczął się tworzyć sporych rozmiarów siniak.
— Moja ukochana — szepcze i daje i jednego słodkiego buziaka. — W domu się tobą zaopiekuje.
— Mam nadzieję, że wiesz, że nie miałam z tym nic wspólnego. Pojechałam tam by ich odwiedzić — chce dalej się tłumaczyć, ale mój mąż zamyka mi usta pocałunkiem.
— Przecież wiem skarbie. W ogóle mi nie przyszło do głowy że mogłabyś chcieć mnie zostawić. Za to bałem się, że oni mogli ci zrobić krzywdę — kciukiem delikatnie pociera mój policzek. — Dlatego też z samego początku dałem się ponieść złości.
— Bardzo ci dziękuję, że jednak odpuściłeś mojej rodzinie — chwalę go. Musi wiedzieć, że jestem mu wdzięczna, bo jeszcze znów zechce coś im zrobić.
— Główny winowajca poniósł karę — oznajmia.
Kurwa jeśli coś się stanie Aiden'owi to nie daruję Harry'emu. Zabiję go choćbym zaraz później też miała umrzeć.
— Co chcesz przez to powiedzieć.
— A to, że Dorian zapłacił za to, że próbował mi cię odebrać.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro