Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Czesze swoje długie włosy stojąc przed lustrem w łazience. Przedłużam jak najbardziej się tylko da, bo nie chce wracać do Harry'ego. Jestem na niego wściekła i nie zamierzam w żaden sposób tego ukrywać. Postanowił, że odbierze mi kontakt z moją rodziną. Przecież ja do cholery nie mam nikogo poza nimi.

— Strasznie długo ci schodzi skarbie — mówi Harry zaglądając do łazienki. Pięć minut. Tylko tyle miałam spokoju. — Już myślałem, że pomimo zakazu weszłaś do wanny. Nie chciałbym żebyś znowu się poślizgnęła i uderzyła.

I jeszcze udaje tę troskę. Zachowuje się tak jakby naprawdę mu na mnie zależało. Ja jednak wiem, że wcale tak nie jest.

— Jeszcze muszę nałożyć krem na twarz, a później zrobić sobie maseczkę. Zejdzie mi z półtorej godziny idź spać — jestem już bardzo zmęczona i dosłownie padam z nóg, ale wolę stać tu godzinę niż położyć się przy nim w łóżku.

Harry jeszcze bardziej się do mnie zbliża, a następnie wyciąga mi szczotkę z rąk. Odkłada ją na szafkę. Odgarnia moje włosy na lewe ramię i zaczyna składać pojedyncze pocałunki na prawej stronie mojej szyi.

— Jesteś piękna i dziś obejdziesz się bez tego. Jest już po pierwszej w nocy, a ja nie mogę się doczekać aż się tobą zajmę. Stęskniłem się za tobą.

Jedna z jego rąk wędruje na moją pierś i zaczyna ją ugniatać. Wiem, że nie ważne co zrobi to ja i tak dziś mu nie ulegnę. Jestem na niego zbyt wściekła.

— Nie przesadzaj — strącam jego dłoń z mojego ciała, a następnie podchodzę do drugiej z szafek. Dla utrwalenia mojej wersji wyciągam słoiczek z kremem, a także jedną z maseczek w płachcie.

— Jeśli już tak bardzo ci zależy to po wszystkim sam przyniosę ci ten krem żebyś sobie go wklepała w tą swoją śliczną buźkę — dalej się nie poddaje. Nie mogę mu wprost odmówić, bo zaraz na pewno wypomni mi, że to jest mój obowiązek. Zamierzam go jednak zwodzić aż sam stwierdzi, że nie ma na co liczyć i pójdzie sobie spać.

— To nie będzie to samo — znów staje przed lustrem. Zakładam opaskę kosmetyczną i odkręcam słoiczek.

Nie mam jednak możliwości się posmarować, bo on mi zabiera ten krem.

— Verino naprawdę mam na ciebie ochotę, a ty szukasz głupich powodów żeby się od tego wykręcić. Chodź więc ze mną do sypialni, obiecuję, że nie okaże ci złości chociaż podniosłaś mi dziś ciśnienie swoim zachowaniem — głośno wzdycham, bo niestety to już pewne, że nic nie uda mi się osiągnąć.

Jednym ruchem dłoni ściągam tą opaskę nie martwiąc się przy tym, że najpewniej znów potargałam sobie włosy. Opuszczam też łazienkę, a w sypialni szybko zaczynam się rozbierać. Chcę mieć już za sobą.

— Sam wolałabym cię rozebrać — mówi z lekkim wyrzutem. Czuję też jego dłonie sunące po moim ciele. — Ciężko mi się na ciebie gniewać, chociaż po dzisiejszym naprawdę powinienem — szepczę mi do ucha składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi.

— Wizyta w domu to nie jest jakaś zbrodnia — nie potrafię się powstrzymać przed wypowiedzeniem tych słów. A Harry na nie nieruchomieje. Dalej nie przywykł do tego że ktoś ma odwagę mu odpowiedzieć.

— Nie Verino, ale nie odbieranie moich połączeń już tak. Po tym co ostatnio miało miejsce mam powody żeby się martwić.

— Mogłeś zadzwonić do mojego domu.

— I to zrobiłem! Co dało mu tą cholerną satysfakcję, a mnie nieźle zdenerwowało. Poza tym kochanie tu jest twój dom. Już nigdy nie wrócisz w tamto miejsce — oznajmia, a następnie popycha mnie tak, że upadam na łóżku. Pierwszy raz mnie tak potraktował co jest dla mnie wielkim zdziwieniem.

Chociaż czego ja się po nim spodziewałam. Wreszcie zaczyna pokazywać swoją prawdziwą twarz.

— Chyba dziś nie zaśniesz skarbie — słyszę jak się rozbiera, więc szybko przewracam się na plecy, bo nie lubię jak bierze mnie od tyłu. Wtedy boli. — Wypieprzę cię tak, że jutro nie będziesz mogła myśleć o niczym innym.

— Nie mam ochoty — mówię chociaż wiem, że to i tak mi w niczym nie pomoże. Wolę jednak mieć świadomość, że powiedziałam to co czułam.

— Daj już z tym spokój — oznajmia to zupełnie w taki sposób jakbym chciała od niego jakąś głupotę.

Układa się na łóżku koło mnie i zaczyna całować, Jedna z jego rąk wędruje jednak pomiędzy moje nogi. Pociera moją łechtaczkę bym jak najszybciej zrobiła się mokra. Przynajmniej ma do mnie jeszcze tyle sentymentu, że nie chce sprawić mi bólu.

***

— Nie wiem czy to dobry pomysł — mówi mi Adele jak siedzę przy wielkim stole popijając kawę. Specjalnie przełożyłam swoje nakrycie by znajdować się jak najdalej od Harry'ego. — To niepotrzebnie zdenerwuje pani męża.

— Nie interesują mnie jego humory — odpowiadam i przykładam przezroczystą szklankę z podwójnymi ścinkami do ust.

Starsza kobieta głośno wzdycha, a na jej twarzy pojawia się zmartwienie. Wiem, że na sam początek dnia rozdrażnię Harry'ego, ale nie mogę też pozwolić by pomyślał, że ma prawo mi czegoś zakazać, a ja nic z tym nie zrobię.

Muszę pokazać swój opór.

— A co to ma znaczyć? — pyta po przyjściu mój pan i władca. Ja jednak nie zaszczycam go ani jednym spojrzeniem. — Czemu nakryłaś w ten sposób? — Harry całą swoją uwagę kieruję na biedną Adele.

— Po prostu spełniła moje polecenie — odzywam się, bo nie chce by jej się przeze mnie dostało. Nie zasługuje na ochrzan.

— Idź do kuchni — rozkazuje starszej kobiecie, a ona w pośpiechu opuszcza jadalnię. Powolnym krokiem się do mnie zbliża co nie powiem jest odrobinę przerażające, ale ja staram się tego nie okazywać. I mam nadzieję, że dobrze mi to wychodzi. — Mogę wiedzieć o co ci chodzi? Przecież wczoraj zadbałem o twoje potrzeby — a ten znowu o seksie. Zupełnie jakby nic innego się nie liczyło.

Poza tym on zajął się jedynie moim ciałem. Moje uczucia jak zwykle miał gdzieś.

— Tak, ale wcześniej stwierdziłeś, że nie mogę jechać do mojej rodziny! — mówię ze złością, bo na spokojnie o tym nie mogę.

— Bo oni mają na ciebie zły wpływ. Jeśli bym wiedział na początku jak to ma wyglądać to od razu bym ustalił na ile mogą ingerować w nasze życie, bo nawet twój ojciec na zbyt wiele sobie pozwala! — oznajmia podniesionym głosem, a następnie zajmuje krzesło obok mnie. — Adele! — krzycz tak głośno, że prawie podskakuje.

A nasza kucharka prawie biegiem przychodzi na jego zawołanie.

— Zapamiętaj raz na zawsze, że ja zawsze siedzę obok mojej żony. A teraz podaj już to cholerne śniadanie! — znów krzyczy, a ja wiem, że już całkowicie straciłam apetyt.

Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro