Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22

Siedzę przy stole kuchennym i przyglądam się jak Adele kroi warzywa na obiad. Powoli przeżuwam banana i zastanawiam się jak zacząć rozmowę. Jestem już tu ponad miesiąc, a kucharka wydaje mi się ufać. Jest mi też winna przysługę za to, że jej nie wydałam.

— Raz słyszałam, że Harry miał przede mną żonę. Opowiedz mi o niej — starsza kobieta na moje słowa zastyga. Przez to, że stoi odwrócona do mnie tyłem nie widzę wyrazu jej twarzy.

— Lepiej nie poruszać tej kwestii — oznajmia drżącym głosem. Nie mam ochoty jej dręczyć, ale doskonale pamiętam słowa Aidena, który powiedział, że Harry zamordował swoją pierwszą żonę. Muszę się dowiedzieć jak do tego doszło.

Wstaje i do niej podchodzę. Z bliska widzę jak drżą jej ręce. Jak tak dalej pójdzie to zaraz się skleczy nim pokroi tą cukinię. Kładę dłoń na jej ramieniu i zmuszam żeby się odwróciła w moją stronę. Dostrzegam strach w jej oczach.

Aż się boję co za chwilę usłyszę.

— Mój ojciec pilnuje żeby te informacje do mnie nie dotarły, ale ja muszę to wiedzieć. Teraz Harry traktuje mnie dobrze, ale chce wiedzieć na co się przygotować — mówię spoglądając jej prosto w oczy. Możliwe, że prawda okaże się nie do zniesienia, ale cóż lepiej dmuchać na zimne.

W oczach Adele pojawia się cień współczucia.

— Pani Elisabeth urodziła jeszcze jedno dziecko — marszczę brwi ze zdziwienia. Z tego co słyszałam to Fabien był jedynakiem. — To także był syn, ale — nagle jej głos zaczyna się łamać. Po jej wyrazie twarzy widzę, że ciężko jest jej to wszystko sobie przypomnieć. — Pan Harry stwierdził, że dziecko jest zbyt duże jak na urodzone w siódmym miesiącu.

A to już wyjaśnia czemu Harry jest tak zakręcony na punkcie wierności. Jego żona go zdradziła.

— I co było dalej — dopytuje, bo chce znać ciąg dalszy.

Oczy Adele robią się szklane od łez. Na jej widok czuję uścisk w brzuchu.

— Pan Harry ze złości rzucił noworodkiem o podłogę, a żonę zastrzelił. Niestety przy tym był jego wówczas siedmioletni syn — ja pierdole czyli Fabian był dzieckiem jak jego ojciec na jego oczach zamordował mu matkę. Teraz już trochę rozumiem dlaczego wyrósł na takiego psychopatę.

Ja nie zamierzam zdradzać Harry'ego fizycznie, ale nie wiem jak on mógłby potraktować to co zrobił Aiden. Może pomyśleć, że ja o wszystkim wiedziałam albo co gorsza uzna, że ja to zleciłam.

— Ona naprawdę go zdradzała?

Adele spuszcza głowę i wygląda jakby odczuwała jakieś wyrzuty sumienia.

— Pan Harry w tamtym czasie bardzo dużo wyjeżdżał i pani Elisabeth czuła się samotna. Raz uległa jednemu mężczyźnie i akurat zaszła w ciążę. Miała zbyt dobre serce by usunąć to dziecko i postanowiła je urodzić. To ją niestety zgubiło.

I to jest właśnie najlepszy dowód na to, że czasem lepiej zachować się jak zimna suka i nie przejmować losem innych.

— Bardzo proszę by pani nie poruszała tej kwestii ze swoim mężem on naprawdę nie lubi o tym mówić — kiwam głową na tak. Sama też nie wyobrażam sobie z nim o tym rozmawiać.

Wracam na swoje wcześniejsze miejsce i biorę tego banana, którego odłożyłam na stolik. Po tych informacjach jakoś straciłam wszelki apetyt.

Dzięki temu, że Jason teraz nie odpuszcza mnie na krok Harry bez zbędnego gadania pozwala mi jechać do domu. Nie mogę tracić czasu i jak najszybciej poinformować brata o całym zajściu w Tartarze.

— Jak pozbywałeś się zwłok tego faceta to znalazłeś przy nim jakieś dokumenty? — pytam podczas drogi. Tym razem zajełam miejsce pasażera z przodu.

— Nie miał nic przy sobie.

Kurwa jego imię i nazwisko by mi się przydało.

— A mogę wiedzieć gdzie to ciało jest? — ja nie zamierzam oglądać jego truchła. Zrobi to Aiden i może dzięki temu raz na zawsze nauczy się bycia uważnym. Nie zamierzam przez niego ginąć.

— Zostało spalone, nie chciałem pani w żaden sposób narażać, więc uznałem, że to będzie najlepszy sposób — kiwam głową na tak, ale zaciska pięści ze złości. Nic nie układa się według mojego planu.

— Spisałeś się — chwalę go, bo mimo wszystko wykonał swoje zadanie najlepiej jak tylko potrafił. Zamierzam to docenić.

Wyciągam z torebki kopertkę, w której znajduje się pięćdziesiąt tysięcy funtów. Na sam początek powinno mu to wystarczyć.

— Bycie mi wiernym naprawdę się opłaca — zapewniam i kładę kopertkę na jego kolanach.

***

Szybkim krokiem maszeruję do pokoju mojego nadopiekuńczego brata. Jak ojciec zobaczy, że przyjechałam to nie odstąpi mnie nawet na krok. Muszę więc wykorzystać tę chwilę samotności.

Bez pukania wchodzę do pomieszczenia i zauważam, że on jeszcze śpi. Kurwa jest po jedenastej, a ten nadal się wyleguje. Zbliżam się do jego łóżka, a następnie chwytam poduszkę w dłonie i uderzam w ten głupi łeb.

— Co jest do cholery! — zrywa się wściekły, a jego twarz łagodnieje na mój widok. I dobrze, nie pozwolę żeby się na mnie wydzierał. — A ty dziś nie w swoim klubie? — pyta ironicznie. Z niezadowoleniem spogląda na stolik obok łóżka. Widocznie spodziewał się, że będzie tam coś do picia.

Spodziewałam się, że tata od razu opowie moim braciom o mojej nowej pracy. Jestem pewna, że każdy z nich by się temu sprzeciwił, ale teraz nie mają nic do powiedzenia.

— Masz szczęście, że wtedy tam byłam, bo do Harry'ego przyszedł pewien facet by go poinformować, że Aiden Aresco ma coś wspólnego z śmiercią jego syna — mówię wściekłym tonem, ale nie krzyczę. Ta rozmowa nie powinnam dotrzeć do uszu innej osoby.

Mój brat bystrzeje zupełnie jakbym wylała mu kubeł zimnej wody na głowę.

— I co? — pyta poważnym tonem. Wreszcie docenia powagę sytuacji.

— Wykorzystałam okazję, że byliśmy sami i go zadźgałam. Na całe szczęście udało mi się przekupić jednego z ochroniarzy Harry'ego i dzięki temu nie doszło do katastrofy.

Aiden robi zupełnie coś co jest nie całkowicie nie na miejscu. A mianowicie wybucha głośnym śmiechem, zupełnie jakby było to coś zabawnego.

— No siostrzyczko, nie spodziewałem się tego po tobie. Nie chciałbym być twoim wrogiem — Aiden jak zwykle wybrał nieodpowiedni czas na swoje kpiny.

— Przestań pierdolić głupoty — warczę do niego. — Bo jeśli następny świadek pójdzie do mojego męża to najpierw umrzesz ty, a później ja.

Liczę na waszą opinię.

Przypominam też, że na moim tiktoku dodaje lekkie spojlery przyszłych rozdziałów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro