Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 3

Minął już jakiś czas od kiedy Atsuko się przeprowadziła. Przez ten czas załatwiła wraz z rodzicami całą robotę papierkową związaną z nową szkołą i mogła w końcu się zrelaksować. Walnęła się na łóżko i chwyciła pierwszą lepszą książkę. Nie zdążyła przeczytać nawet jednego rozdziału, ponieważ po pewnym czasie usłyszała czyjeś na wołania za oknem.
-Daichi-san!
Na samo to imię, jakoś dziwnie się poczuła. Serce jakby miało za chwilę eksplodować. Szybko wstała na równe nogi, podbiegła do okna i je lekko uchyliła. Fart chciał, że właśnie w tym momencie chłopak, który wołał jej przyjaciela, spojrzał w jej stronę. Dziewczyna od razu się wzdrygnęła i schyliła, żeby nie było jej widać.
-Yieaks...
Później już słyszała jak ten chłopak ją nawołuje. W pewnej chwili te krzyki ucichły, a zastąpił je znany jej głos.
-Tanaka idioto siedź cicho. Nikogo tam nie ma.
Lekko się wychyliła, a jej twarz stała się jeszcze bardziej czerwona. Za parapetu wystawała tylko połowa jej głowy wraz z oczami.
-Jest! HEJ!
Łysy zaczął jej wymachiwać ręką, a Daichi zerknął w tamtą stronę. Początkowo nie wiedziała co ma robić, ale opamiętała się i odmachała.
-Daichi-san nie mówiłeś, że będziesz mieć taką uroczą sąsiadkę.
-Bo nie wiedziałem, a teraz nie drzyj się tak! Straszysz ją!
Opanowany jak zawsze. Brakowało mi tego.-pomyślała, a na jej twarzy pojawił się mały uśmiech. 
Złapała za swój telefon i weszła na grupę, na której była razem z Daichim i Sugą. Asahi też tam był, ale ostatnio się nie odzywał. Z lekko drżącymi po całym zajściu rękami zaczęła pisać wiadomość.

Atsuko: Hej. Co tam u was?
Suga: O hej. Długo cię nie było. Nawet dobrze. Dopiero co wróciłem z obozu
Daichi: To samo. A tobie jak mija lato.
Atsuko: Nie najgorzej. Nie mogę narzekać. Teraz tylko czekam na nowy rok szkolny w nowej szkole.
Suga: Przeprowadziłaś się?
Daichi: Co? Jak? Kiedy?
Na tą ostatnią wiadomość z jej ust wydobył się cichy śmiech, a na jej twarzy zagościł szczery uśmiech.
Atsuko: Idę do szkoły, gdzie jest mój kuzyn i tak przeprowadziłam się :D
Suga: Ale będziesz miała do nas bliżej czy dalej?
Atsuko: Bliżej ;)
Suga: To dobrze
Suga: Ał Daichi za co to miało być?
Daichi: Przypadkowo
Czyli Suga jest z nimi. Może to nawet lepiej.-odetchnęła z ulgą i z powrotem walnęła się na łóżko.
-Atsuko pójdziesz po coś do sklepu?
-Jasne mamo!
Wstała i poszła do kuchni po listę zakupów. Wzięła trochę kasy, założyła swoją bluzę z kapturem i wyszła. Miała tylko nadzieję, że nie spotka na drodze chłopaków. Na wszelki wypadek przed wyjściem z bloku, założyła swój kaptur. Nie wiedziała czy ją rozpoznają, w końcu minęło tyle czasu. Chciała im powiedzieć, ale też bardzo chciała im zrobić niespodziankę. Wparować do klasy razem z nauczycielem i obserwować zdziwione twarze tej dwójki. Z tego powodu postanowiła poczekać do rozpoczęcia roku szkolnego. Jeśli by ją rozpoznali to mówi się trudno, przecież jej kuzyn jeszcze o tym nie wie.

Do pobliskiego sklepu nie miała jakoś daleko. Pięć minut drogi na piechotę. Przed wejściem zdjęła swój kaptur i wyjęła listę zakupów.
4 cytryny, galaretka truskawkowa, mąka, jajka...Ciasto na bank.-pomyślała i od razu weszła do sklepu.
Za ladą siedział jakiś blond mężczyzna z papierosem w jednej dłoni i gazetą w drugiej. Słysząc, że ktoś wchodzi, szybko zgasił papierosa i ją przywitał. Wydawał jej się dziwnie znajomy, ale nie do końca pamiętała skąd go zna. Wzięła potrzebne rzeczy i skierowała się do lady, żeby zapłacić.
-Przepraszam, że pytam, ale czy pani przypadkiem kiedyś tutaj nie mieszkała?
-Kilka lat temu proszę pana. Nie dawno tutaj wróciłam. Trochę się tutaj zmieniło, ale moje miejsce do ćwiczeń nadal jest.
-Co pani trenuję jeśli mogę się zapytać?
-Siatkówkę. Od małego.
-Atsuko Rida?
-Tak to ja.
-Słyszałem o tobie od mojego dziadka. Podobno czasami miał cie dość.
Przekręciła głowę na bok i położyła palec wskazujący na brodzie. Chwilę myślała i po chwili sobie wszystko przypomniała.
-Trener Ukai. Mam nadzieję, że chodziło o to, że byłam z dnia na dzień co raz lepsza.
-Podobno byłaś od cholery i nie dawałaś mu spokoju.
Zakryłaś sobie usta dłonią i zaczęłaś się cicho śmiać.
-Miałam wtedy 11 lat. Wtedy byłam nad wyraz energiczna.
Chwilę pogadała sobie z wnukiem jej dawnego nauczyciela. Potem wyszła z sklepu, żegnając się z nim i założyła sobie swój kaptur. Wracała do domu, kiedy usłyszała znajome jej głosy. Jej oczy natychmiast się rozszerzyły, a jej oddech był nierównomierny. Chwilę się rozglądała, gdzie tu uciec, ale nic nie udało jej się znaleźć. Pozostało jej tylko ich jakoś wyminąć. Włożyła wolną rękę do kieszeni bluzy i spuściła głowę w dół. Liczyła już tylko, że nic się nie stanie, że będzie musiała zdjąć kaptur.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro