Roz. 24
Zanim co chciałabym wam wszystkim podziękować za wasze komentarze. Piszę zazwyczaj to co mi wena przyniesie i nigdy się nie specjalizowałam za bardzo w romansach, dlatego cieszę się, że według was jest okey. To na serio motywuje do dalszej pracy^^
>>>>>>>>>>>
Gdy tylko jaśnie pan wielki balon skończył swój mecz, miałam okazję w końcu się wyrwać z hali. Reszta drużyny pewnie już wróciła do szkoły, więc nie ma co ich szukać po budynku i tracić niepotrzebnie czas, który mogę wykorzystać na jakiś swój trening czy analizę wcześniejszej części meczu Aoby. Teraz tylko skombinować płytkę, albo poszukać na internecie. Tylko kto mógłby mi w tym pomóc...ktoś z mojego poprzedniego liceum chyba znał się na informatyce, aby znaleźć ten fragment. Jednak nie mogę jej o to poprosić bo mogliby ją oskarżyć o hakerstwo. Nie zrobię tego Izumi. I tak ma już sporo pracy na uczelni. Mnie na szczęście dopiero za rok to czeka. Chwila! Jezu jaka ja jestem głupia! Walnęłam się płaską dłonią w czoło i od razu ruszyłam biegem w stronę sklepiku trenera. Jeśli ktokolwiek miałby nagrany mecz Aoby to on. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? Kiedy tylko dobiegłam na miejsce można powiedzieć, że wparowałam do środka jak błyskawica i od razu do bladu. Oj trener o mały włos się nie wywalił z krzesła.
-Trenerze! Ma pan może nagrany mecz Aoby?
Chwilę się na mnie patrzył, co chwila mrugając jakby ducha zobaczył. Dopiero po dłuższej chwili oprzytomniał.
-Mam go. Ale czy ty nie powinnaś nieco zwolnić i odpocząć. Nawet analiza potrzebuje energii, a ty jesteś już wymęczona.
-Nie jestem trenerze! Mam jeszcze sporo sił. Zależy mi tylko na pierwszym secie, bo tego nie widziałam
Nie mogłam się zgodzić z tym, że niby byłam zmęczona. Bo taka prawda nie była. Czułam w sobie jeszcze jakieś pokłady energii, które muszę wykorzystać inaczej nie zasnę. To tak samo jak gdy masz grać a nie oglądać mecz swojej drużyny. Na pierwszym roku w Fukurodani siedziałam na ławce i tylko oglądałam. Potem zaczynałam stopniowo grać i ten napływ adrenaliny jest inny. Przynajmniej u mnie.
-Dobrze. Jednak jeśli jutro będziesz ledwo przytomna i wymęczona to sam dopilnuję aby ktoś się tobą zajął.
Ścisnęłam powieki w cienką linkę i ostatecznie wymamrotałam jakąś tam zgodę. Potem tylko przy pomocy Izumi, do której zadzwoniłam, zgrałam to video i do domu. Starałam się tak przemknąć aby mnie ktoś w oknie nie widział. Jak tylko jakoś udało mi się dojść, to od razu do pokoju odłożyć swoje rzeczy, przebrać się w coś luźniejszego i do kuchni zrobić coś do jedzenia. Rodziców nie ma do wieczora, bo oboje dziś pracują, więc byłam sama. Mogłam wykorzystać ten czas aby obejrzeć parę razy ten filmik i spisać różne typy akcji. I tak można powiedzieć spędziłam całą resztę dnia plus jeszcze tak do 24. Chyba wszystko zobaczyłam i to kilka razy. Mam nadzieję, że te notatki im jutro pomogą. Wyłączyłam swojego laptopa i odłożyłam go na biurko. Ziewnęłam przeciągle i na szybko wzięłam prysznic i założyłam piżamę. Następnie do łóżka i spać. Owinęłam się w swoją mięciutką kołderkę i dałam się oddać w objęcia Morfeusza.
Obudziłam się o 6 rano. Jednak nie najlepiej się czułam. Głównie przez moje sny. Nie dawały mi spać, przez co nie byłam w dość dobrej formie. Jednak nie ważne co i tak musiałam iść na mecz chłopaków. Po dłuższym siedzeniu na łóżku, postanowiłam w końcu wstać z łóżka i cichutko do kuchni. Nie chciałam obudzić swoich rodziców, którzy pewnie wrócili po 2 do domu. Zrobiłam sobie jakieś lekkie śniadanie i potem kubek kawy. Jeszcze dodatkowo sobie zrobiłam kawę na później do termosu. Gdy się zbierałam, do wyjścia usłyszałam pukanie do drzwi. Na chwilę zostawiłam swoją torbę i poszłam otworzyć. W końcu nie chcę obudzić rodziców. Spojrzałam przez to okienko i potem otworzyłam szeroko drzwi.
-Daichi co ty tu tak wcześnie? Jest dopiero siódma
-Wolałem się upewnić, że nie będziesz teraz biegać przed naszym meczem.
(I tutaj powinna być ta mina Noyi po meczu z absolwentami Karasuno). Nawet nie miałam zamiaru dziś biegać, bo nie jestem w najlepszej formie. Co jak co ale wiem kiedy przystopować. W tym stanie mogłabym przez przypadek wbiec na ulicę, więc uważam na siebie.
-To miło z twojej strony, ale nie zamierzałam dziś ćwiczyć. Wchodź tylko cicho. Rodzice śpią.
Wszedł do środka, a ja od razu poszłam do pokoju po torbę i do kuchni po termos. Nie tylko aby mnie rozbudzić, ale...mam złe przeczucia co do tego meczu. I to na serio złe. A nie powiem tego od razu chłopakom, bo nie chcę ich demoralizować. Chociaż raz moje przeczucia mogłyby być błędne. Schowałam daną rzecz do torby i gdy się odwróciłam spotkałam się prawie dosłownie z twarzą naszego kapitana. Był tym i zaskoczona i zamieszana. No i może się zaróżowiłam. A to nie była pierwsza taka akcja.
-Coś się stało prawda?
-C-Co? Nie. Wszystko jest okey
-Nie kłam mnie tu. Mam oczy i widzę
Tylko cicho westchnęłam i odwróciłam głowę w bok. On na serio zachowuje się jak jakiś tatuś. Tia. I mówi to ktoś kogo również nazywają ojcem.
-Po prostu nie mogłam spać przez koszmary. I dlatego że nie jestem za bardzo wyspana to nie mam zamiaru ćwiczyć. Zadowolony?
-Tak. Na tym mi zależało. Pamiętasz jakie to były koszmary?
Szczerze to nie za bardzo. Pokiwałam tylko głową na boki na co ten cicho westchnął. Nie mogę mu powiedzieć o tych przeczuciach. Nie teraz. Chociaż raz mam nadzieję, że okażą się one nieprawdziwe. Tylko o to proszę. Aby te przeczucia były fałszywe. Gdy zrobiłam jeszcze śniadanie dla rodziców, wyszliśmy na świeże powietrze i pod szkołę a potem na halę. A im bliżej byłam tego jednego miejsca tym gorsze miałam przeczucia, ale starałam się to ukrywać
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro