Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 20

Cieszyłam się, że spotkałam swoich przyjaciół z Nekomy. Nie raz mieliśmy z nimi obóz treningowy, więc super było ich ponownie spotkać. Oraz nowych zawodników oczywiście. Co do ich nowego libero. Nie przebije tak łatwo Yaku. I tak wiem, że on jest młodszy! Chodzi mi o to że Yaku jest super libero. Nie żebym lekceważyła swego kuzyna. Co to to nie. On również jest geniuszem w swoim fachu. To będzie ciężka walka dla nich. Niestety nie byłam przy ich powitaniu na sali, ponieważ razem z Kiyoko poszłyśmy napełnić butelki wodą, dla naszych chłopaków. No i ja jeszcze zgodziłam się pomóc Nekomie. W końcu nie mają menadżerki jak Karasuno, które łącznie ze mną ma dwie. Aż szkoda chłopaków. Ale nic dziwnego jak Kuroo tak straszy i straszy. Ja jestem przyzwyczajona, bo nie raz wdaliśmy się w taką przyjacielską bójkę i nie raz wychodziłam zwycięsko. Tylko z Daichim nie mogę wygrać. A przyniesienie kolejnych butelek wody, było dla mnie jakimś tam treningiem, więc tym bardziej chciałam pomóc. Bo tego treningu mi nikt nie zabierze. Nawet Daichi. On musi się naszykować do meczu a nie. Kiedy załatwiłam już wszystko dołączyłam do swojej drużyny. W tym przypadku musiałam siedzieć na ławce i obserwować mecz

(I tu pominę bo leniwa jestem XD)

Mecz jak mecz. Od początku wiedziałam, że łatwo nie będzie. Ale mieli niezłe miny jak zobaczyli nasz szybki atak. Nigdy ich nie zapomnę. Aż żałuję, że nie zrobiłam im zdjęcia i nie wysłałam do przyjaciół z Fukurodani. Ale by mieli bekę. Tak. Jestem w trzeciej klasie, a zachowuję się jak młodsza. Taka jestem. Lubię się podroczyć, pożartować, czy inne rzeczy. Mam tak od zawsze. Gdy Hinata po którymś z kolei meczu chciał dalej grać, nie wytrzymałam.
-Hinata! Oni muszą jeszcze złapać pociąg do Tokyo! POZA TYM JA NIE CHCĘ DŁUŻEJ SIEDZIEĆ!
Usłyszałam ich śmiechy, a na czole wyskoczyła mi żyłka. Zaczęłam cicho warczeć. Mieli fart, że za kończyliśmy, bo by wszyscy. Powiadam WSZYSCY by mieli kłopoty. W tym ci co grają. A szczególnie oni. By cało z tego nie wyszli. Kiedy mogłam w końcu wstać, czułam się jakbym cała nie wstała. Jakbym zostawiła dolną część ciała na tej ławce. Rozciągnęłam się nieco i zanim się spostrzegłam musiałam iść do drużyny kotów z trenerem, nauczycielem i Kiyoko. Mało słuchałam o czym tam gadali. Byłam raczej w swoim świecie. Aż nie poczułam jakiegoś uścisku. I to silnego a potem jak ktoś mi psuje fryzurę.
-EJ!
-My wam jej nie oddamy. Zabieramy ze sobą jako nagrodę!
Kosiarka na głowie uniósł mnie do góry, a ja się wierciłam ile mogłam. Inni tylko się śmiali.
-Postaw mnie kogucie!
-Powiedziałem coś. Jesteś naszą nagrodą.
-ZARAZ W NAGRODĘ ZAROBISZ DWIE ŚLIWY POD OCZAMI!
Puścił mnie jak byłam w powietrzu i upadłam na swoje cztery litery.
-Delikatniej nie można było?!
-Nie sis.
-Po tobie bro.
Szybko podniosłam się na równe nogi i pobiegłam za tym idiotą. Ostatecznie spróbowałam coś zrobić. Wzięłam jedną piłkę i wyrzuciłam ją do góry. Czyli inaczej mówiąc mój serw z wyskoku. Mam nadzieję, że tym razem trafię. 3...2....1...i bęc. Trafiony zatopiony. Wylądowałam na ziemi i spojrzałam w stronę chłopaka. Leżał rozkraczony na ziemi. Otrzepałam dłonie i poszłam do swoich. Oczywiście przechodząc obok niego. 
-Wisisz mi pięć dych bro
W zamian usłyszałam tylko jego marudzenie pod nosem, a na mojej twarzy zagościł cwany uśmieszek.

-Byłaś dla niego trochę za surowa
-Oj Daichi. To on zaczął
-Mogłaś mi dać chwilkę to ja bym to załatwił
-Nie trzeba było. Poza tym. Mam szybkie pięć dych.
Tak. W końcu je dostałam. Dostałam je od Kuroo zanim wyjechali. Oczywiście musiałam je jakoś wymusić. Kiedy tak mocno ściskali sobie dłonie z Daichim, to po prostu Kuroo ode mnie oberwał. Nie tylko ich jakoś uspokoiłam to zarobiłam jeszcze pięć dych. A każdy powinien teraz wiedzieć, że mieszkam dosłownie obok Daichiego, więc i tak byśmy razem wracali, to tym bardziej musiałam ich rozdzielić. 
-Niedługo zawody
-Mhm. Ale damy radę
-W to nie wątpię, ale...
-Ale coś cię męczy. Mów
Cicho westchnęłam.
-Chodzi o Aobę. Z ich kapitanem graliście tylko kilka ostatnich akcji i mieliście kłopot
-Wiem o tym. Ale twój serw jest prawie tak samo mocny jak Oikawy
Nieco się zarumieniłam, kiedy usłyszałam jego słowa, ale od razu przyśpieszyłam kroku.
-Weź. Aż tak to nie.
-Fakt. O wiele lepsze
Tym bardziej przyśpieszyłam. W zamian usłyszałam jego śmiech i szybko dorównał ze mną kroku. Skończyło się na tym, że się ścigaliśmy. I tak on wygrał 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro