Roz. 17
Wbiegłam całą zadyszana do sali, na której chłopaki mieli trening i całym tym wbiegnięciem i zrobieniem tak zwanego z buta wjeżdżam zwróciłam uwagę wszystkich. Jedną ręką oparłam się o framugę drzwi, a drugą przyłożyłam do gardła. Chwilę starałam się wyrównać oddech i kiedy to się udało, zaczęłam mówić
-Czemu...Nie..powiedzieliście mi....o Nekomie? Wiedzie jak....ciężko uciec ich kapitanowi?
-SPOTKAŁAŚ ICH?!
-Nie. Uciekałam przed własnym cieniem. Oczywiście, że ich spotkałam!
Byłam już na maksa zdenerwowana, a to ich głupie pytanie mi nie pomagało. No halo. Przypominam. Jestem ich menadżerką i może że wczoraj wyszłam wcześniej, ale mogli mi powiedzieć. TO TAK CIĘŻKO?!! Pytam się. TAK CIĘŻKO?! Heh... Muszę się uspokoić. To mnie teraz uratuje przed rozwaleniem wszystkiego. Wzięłam parę kilka głębokich wdechów, a gdy otworzyłam oczy, Asahi i Nishinoya już się chowali. Nishinoya za Tanaką, a Asahi za Sugawarą i Daichim. Poważnie? Taki duży chłopak a boi się dziewczyny. Asahi. Jesteś asem do jasnej, więc weź się w garść, a nie uciekasz, przed na przykład mną. Zacisnęłam palce na skroni i wypuściłam powietrze z świstem.
-Kiedy mamy z nimi mecz?
-Tak za kilka dni.
-Arigato Daichi. A teraz...
Zrobiłam pauzę i założyłam ramiona na piersi i popatrzyłam na wszystkich poważnym wzrokiem. Nawet naszego "tymczasowego" trenera zamurowało.
-Nekoma, to silna drużyna. Są jak jeden organizm. A najważniejszy jest ich mózg. Ich rozgrywający. Nie dajcie się zwieść pozorom. Aby ich pokonać, musicie się na serio wziąć w garść, więc.....DO ROBOTY!
Wykrzyknęłam pokazując ręką na dwór, dając im do zrozumienia, że mają nieco pobiegać. Chwilę wszyscy stali sparaliżowani, ale w końcu się ruszyli. Odetchnęłam cicho i opuściłam ramiona w dół. Chciałam się wziąć za swoją rozgrzewkę, ale przeszkodził mi trener.
-Niezła mowa. Chyba uczeń przerósł mistrza.
Zaśmiałam się niezręcznie
-Sensei. Powiedziałam tylko co wiedziałam. Nie raz mieliśmy w Fukurodani obozy z Nekomą i mogłam się im przyjrzeć. Ja chyba też wezmę się za trening.
Wzięłam swoją torbę i przewiesiłam ją przez ramię. Zatrzymałam się przy wejściu, aby się rozejrzeć, czy nikt mnie nie zobaczy i gdy się upewniłam, ruszyłam przed siebie. Szkoda tylko, że zaraz po moim wyjściu ktoś szybko mnie złapał.
-Nie ma. Mam cię na oku Atsuko.
-Daichi. Puszczaj. Ja chcę poćwiczyć
-Powiedziałem nie
I w tym momencie przerzucił mnie przez ramię i ruszył w kierunku sali. Wierciłam się i waliłam go pięściami w plecy, aby mnie puścił, ale nic z tego. Jeszcze brakuje aby mnie przywiązał do ławki abym nie uciekała. Nosz jasna!
-SAWAMURA!
Nie reagował. Dopiero po chwili posadził mnie na ławce. Patrzyłam na niego spod łba, a w moich oczach malował się gniew.
-Kiyoko przypilnujesz, aby nie uciekła?
-Okey.
Założyłam ramiona na piersi i tak siedziałam cały czas. Nic się nie odzywała, bo wolałam się hamować. Źle by to dla mnie się skończyło. Oj bardzo źle. Heh...
Time skip
Po całym ich treningu, mogłam w spokoju wyjść z sali i udać, się...do noclegowni? Tak to mogę nazwać? W końcu mieliśmy tam nocować, aż do meczu z Nekomą. Weszłam do pokoju, który musiałam dzielić sama, bo Kiyoko nie musiała tu nocować. Miała stosunkowo blisko, więc nie musiała. Heh....To co miałam zrobić zrobiłam. Ba. Nawet więcej. Plus. Jeszcze zakomunikowałam, że jeśli któryś mi wlezie do pokoju, bez pukania czy coś to mu się oberwie. I to nie lekko. Zostało mi tylko stworzyć plan, aby jednocześnie trochę poćwiczyć. Szczególnie do tego turnieju co mówiły mi dziewczyny. Oj to będzie ciężki turniej. Wiem to. Hmmm...Pomyślmy....powinnam wstać w miarę wcześnie, aby zdążyć zrobić coś na śniadanie, a potem w miarę szybko wyjść, aby nie przyłapał mnie Daichi lub pozostali. Oj wtedy by dopiero by było. Czyli tak. Wstaję piąta rano i mam trzydzieści minut na zrobienie wszystkiego, potem szybko idę pobiegać, a potem nieco poćwiczę. Reszta pewnie wstanie siódma rano, więc na biegi mam może godzinkę, a potem po klucze i na salę. Nastawię siatkę i będę mogła poćwiczyć. Oni pewnie trening zaczną o ósmej, więc będę mieć może....godzinkę i dziesięć minut. Położyłam się na plecach i założyłam ramiona za głowę. Wzięłam kilka głębokich wdechów i prawie że od razu usłyszałam czyjeś krzyki. Nie mogłam wytrzymać.
-ZAMKNĄĆ SIĘ!!!
Ze mną usłyszałam jeszcze jeden głos i chyba wiem czyj to, ale ja musiałam jeszcze zrobić jedną. Wstałam na równe nogi i skierowałam się na korytarz. Oczywiście poszłam w kierunku gdzie słyszałam tamte krzyki. Moje włosy idealnie zakrywało mi twarz. Oczy były tylko lekko widoczne. Kiedy byłam dość blisko, ale nadal byłam w cieniu. Pierwszy odezwał się Hinata.
-P-P-P-Patrzc-c-c-cie t-t-t-tam
Wskazał palcem w moim kierunku i wszyscy zaczęli się powoli wycofywać. Szłam w ich kierunku, a kiedy natrafili na ścianę, wynurzyłam się z cienia i poprawiłam włosy.
-Możecie łaskawie być cicho? Niektórzy tu próbują spać.
Odwróciłam się do nich przodem i wróciłam do pokoju. Oj coś czuję, że oni tego nie zapomną. No i dobrze. Będą pamiętać, że mnie się nie denerwuje. To i tak było tylko dziesięć procent
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro