Roz. 16
Rano obudziło mnie jakieś łaskotanie w nos. Poruszałam nim trochę i kiedy to uczucie minęło, wróciłam do dalszego snu, jednak po chwili znowu to samo. Ścisnęłam mocniej powieki i machnęłam przed nosem. Myślałam, że to mucha, ale to nie było to. To było ludzkie ciało. To mogła być Aimi, albo Rin. Musiałam strzelać.
-Rin....chyba chcesz dodatkowe kółka na treningu.
-Nie jestem Rin, ale dodatkowe kółka bym poprosił.
Natychmiast otworzyłam swoje oczy i spaliłam buraka. Jak mogłam zapomnieć, że on przyszedł do mnie i się położył obok mnie. Jednak myślałam, że gdy się uśpiłam, to on poszedł, ale najwidoczniej nie.
-D-Daichi....P-przepraszam za to
Zakryłam swoją twarz z zawstydzenia. Po chwil złapał za moje nadgarstki i odsunął moje dłonie. Spojrzałam w jego ciemne oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Ogólnie się zawiesiłam i nie byłam w stanie nic robić tylko patrzeć. Ugh...Co się dzieje? Dobra może czuję coś do niego, ale co się ze mną dzieje. Nie poznaję siebie.
-Nie masz za co przepraszać. Poza tym cicho. Nie chcesz chyba tej dwójki obudzić.
Wskazał oczami, żebym odchyliła głowę do tyłu i spojrzałam na moje przyjaciółki. Rin oczywiście się nieco śliniła, a włosy Aimi były jakby po jakimś huraganie.
-A teraz wstajemy, ale cicho.
Pstryknął mnie w nos i sam zaczął powoli wstawać. Teraz zauważyłam, że był ubrany prawie jak na trening. Biała koszulka i krótkie spodenki, a jego włosy również były nieco potargane. Sama zaczęłam powoli podnosić się z mojego "łóżka". Sama miałam włosy jak po jakimś huraganie. Kiedy odprowadziłam chłopaka i podziękowałam za wszystko, wróciłam do swojego pokoju i stanęłam obok moich przyjaciółek. Założyłam ręce na piersi i zaczęłam stukać palcami prawej dłoni. Nie miałam sumienia je budzić, ale same mówiły, że będą musiały się zbierać, bo przyjechały tylko na jeden dzień, a dokładnie noc. Niestety musiałam je obudzić.
-WSTAWAĆ!
Krzyknęłam na tyle głośno, żeby mnie usłyszała, ale nie sąsiedzi. Wiadomo kto by mnie mógł usłyszeć, a tego raczej nie chcę. Pierwsza natychmiast podniosła się do pionu Rin. Oj ona dobrze wiedziała, co się dzieje kiedy ktoś mnie nie posłucha, po krzyku. Ona sama tego doświadczyła na swojej skórze.
-Już wstaję. Atsuko możesz raz obudzić nas normalnie?
-Nic z tego Aimi. To zawsze na was działa.
Z cichym jękiem szatynka zaczęła się podnosić do siadu
-Atsu-san jak mogę pomóc?
Pokiwałam głową na boki i ścisnęłam swoje skronie.
-Nie musisz. Dam sobie radę. Wy doprowadzacie się do ładu, a ja idę zrobić to co zawsze.
Nie dałam im nic powiedzieć, ponieważ już wyszłam z pokoju i skierowałam się do kuchni. Zawsze osoba, u której było nocowanie, robiła coś do picia i jakieś kanapki. Teraz akurat wypadło na mnie, ale no. Nie narzekam. Ja sobie tylko zrobiłam w kubku kawę, a dziewczynom herbatę. Potrzebowałam energii na dzisiejszy dzień i to możliwe jak najwięcej. Po treningu chłopaków, sama idę poćwiczyć. Skoro ma być jakiś turniej, to muszę nieco polepszyć swoje umiejętności.
Po całym naszym śniadaniu, na którym oczywiście rozmawiałyśmy o szkole i treningach, postanowiłam je odprowadzić na stację. W końcu mogłam się chwilkę spóźnić. A poza tym będę mieć jakąś rozgrzewkę. Dla mnie lepiej. Przynajmniej wtedy mnie Daichi nie złapie i zaprowadzi do domu. Takie biegi powinny mi w miarę pomóc. Wytrzymałość i tak dalej. Tylko nadal się obawiam tego co dziewczyny wczoraj zrobiły. Do kogo pisały? I co takiego dokładnie. Heh...Lepiej szybciej się dowiedzieć i mieć to z głowy.
-Atsuko obiecaj, że nie będziesz ćwiczyć do upadłego.
-Nie mogę Aimi. Sama wiesz jaka jestem.
-Wiem i to za dobrze. No cóż....Powodzenia.
Obie mi pomachały i szybko zwiały do pociągu. Odmachałam i cicho szepnęłam do siebie.
-Powodzenia?
One musiały coś kombinować i dobrze to wiem. Tylko co. Odwróciłam się, żeby zacząć już iść na halę, ale zaraz po tym jak się odwróciłam, wpadłam na kogoś.
-Oya? Kogo my tu mamy?
-KUROO?!
-Bokuto mi mówił, że się przeniosłaś, ale nie wiedziałem, że tutaj. Miło cię znowu widzieć.
-I wzajemnie. Co wy tu robicie?
-Mecz sparingowy z Karasuno.
HE?! Mają mecz sparingowy z nami? Serio? I ja o tym nie wiem?! Może po prostu nie słuchałam trenera. No ale to norma czasami u mnie. Zerknęłam na godzinkę na swoim telefonie i nieco się wzdrygnęłam.
-Wybacz. Muszę lecieć. Trening. Widzimy się później.
Szybko ruszyłam w swoją stronę i nie dałam mu nic powiedzieć. Może Kenma tylko się domyślił, że jestem z Karasuno. A Kuroo mógłby wiedzieć, gdyby mu Bokuto powiedział, ale zapowiedziałam, że jak powie, to mu się oberwie. A mnie akurat się boi, więc jestem spokojna. Prędzej by mnie wypytywał, czy może, a dopiero potem powiedział.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro