Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 2

Nadszedł ten wyczekiwany przez Atsuko czas przeprowadzki. Fakt była w pół przytomna, ale nadal tak samo się tym ekscytowała. Mogła spotkać swoich przyjaciół oraz swego kuzyna. Może miała z nimi kontakt, ale to nie było to samo co rozmowa twarzą w twarz. Niestety z jednym z nich jej kontakt się trochę urwał. Dopiero po kilku dniach dowiedział się co się stało. Znała to uczucie i sama go doświadczyła. On obwinia się o przegraną z Dateko, a ona o przegraną z Wakuan. Jednak jedno ich różniło. On zaprzestał grać w siatkówkę, a ona doprowadzała się do granic możliwości na treningach. Nie raz wracała cała obolała i wymęczona. Po pewnym czasie samochód zatrzymał się przed jakimś blokiem. Dziewczyna od razu wyszła z pojazdu i wzięła głęboki oddech. Odczucie wymiotne jej przeszło i pobiegła pomóc z pudłami.
-Jak się czujesz?
-D-Dobrze tato.
-Jeśli tak, to bierz jedno pudło i zanieś je do naszego nowego mieszkania.
Złapała za jedno z największych, a kasztanowłosy pokiwał tylko z zrezygnowaniem głową na boki. Idąc przed siebie z pudłem, przypomniała sobie co kiedyś zrobiła. Miało to miejsce, kiedy była w pierwszej klasie liceum. Jechali na jakiś mecz sparingowy i siedziała obok Izumi. Przez przypadek nie wytrzymała i puściła pawia na jej buty. Blondynka nie była na nią zła, ponieważ sama przeszła to samo. Zaśmiała się tylko i zmieniła swoje buty. Brunetka ją prawie cały czas przepraszała. Na samo to wspomnienie dziewczyna zaśmiała się pod nosem i czekała na swoją mamę, która miała otworzyć drzwi. Kiedy to się stało, dziewczyna odłożyła pakunek na odpowiednie miejsce i pobiegła po kolejne.

Po kilku godzinach wszystko było już skończone. Pudła rozpakowane i wszystko pochowane. Była tak gdzieś dziewiętnasta, więc Atsuko postanowiła się przejść i poszukać jakiegoś miejsca do treningu. Złapał za swoją ciemną bluzę z kapturem, telefon schowała do zamykanej kieszeni w spodniach i wyszła z domu. Przy okazji chciała zobaczyć czy coś się tutaj zmieniło. W końcu podstawówkę spędziła tutaj razem ze swoim najlepszym przyjacielem. Weszła do parku i ruszyła w kierunku boiska do siatkówki, na którym grał dzieci. Niby nic dziwnego, ale obok boiska stała jakaś postać. Z każdym krokiem, dostrzegała więcej szczegółów. W końcu rozpoznała w nim swego przyjaciela. Już chciała podejść, ale usłyszała krzyk jakiegoś chłopca. Odwróciła się w tamtą stronę i zobaczyła pędzącą na niego piłkę. Pobiegła w tamtą stronę i stanęła naprzeciwko niego. Ustawiła prawidłowo ręce i posłała piłkę na lewe skrzydło. Po chwili podbiegł do niej chłopiec, który posłał tą piłkę. 
-P-przepraszam. T-to było niechcący.
Uklękła obok niego i położyła mu jedną dłoń na jego ramieniu. W jego kącikach zbierały się łzy.
-Hej mały nie płacz. Nic się nikomu nie stało. Powiedz mi, czy ty przypadkiem nie chcesz zostać asem w drużynie?
Mały szatyn od razu się rozweselił, a w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
-Tak. Jednym z najlepszych.
-To piękne marzenie i życzę ci, żeby się spełniło. Mam dla ciebie pewną radę.
Podniosła się na równe nogi i spojrzała na niego.
-Nigdy nie rezygnuj z tego o czym marzysz i idź przed siebie. Jeśli będziesz ćwiczył i wierzył w siebie to na pewno ci się uda. Ba. Może nawet przełamiesz się przez obronę Dateko.
-Dziękuję.
Specjalnie to powiedziała. Miała nadzieję, że coś doszło do osoby, która stałą za nią i się wszystkiemu przyglądała. Patrząc przed siebie na boisko, przypomniało jej się jak poznała Daichiego. Jednak zanim zaczęła to wspominać, obróciła się w kierunku wyjścia i ruszyła. W pewnym momencie się zatrzymała i kątem oka spojrzała na chłopaka.
-Ciebie też się to dotyczy...Asahi.
Poszła w swoją stronę, zostawiając zszokowanego chłopaka samego. W drodze wspominała jej pierwsze spotkanie z Sawamurą. Miała wtedy tak pięć lat i już wtedy w jej sercu królowała siatkówka. Zawsze kiedy wychodziła z rodzicami do tego parku, brała piłkę i ćwiczyła. Któregoś dnia, gdy jej rodzice siedzieli na jednej ławce obok boiska, starła sobie skórę na kolanie. Leciała jej krew, ale powstrzymała się od pisku i płaczu. Już wtedy była spokojna. Chciała przetrzeć tą ranę, ale ktoś jej przeszkodził.
-Nie ruszaj tego.
Zszokowana mruknęła parę razy i spojrzała na właściciela tego głosu. Uklęknął przy niej i wytrał strużkę krwi. Później zawiązał jej jakąś chustkę i pomógł wstać. 
-Dziękuję. Jestem Atsuko Rida.
-N-nie ma sprawy. D-Daichi Sawamura.
   

Tak mniej więcej wygląda nasza Atsuko. No oczy są zielone jak szmaragdy, a nie niebieskie. Oczywiście rysunek nie jest mój. Znalazłam go na Pinterest.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro