Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Roz. 15

  -Mam dzień wolny, więc postanowiłyśmy wpaść do ciebie na nockę i przy okazji...

-Mamy pewną informację
Przekręciłam głowę w bok i kilka razy zamrugałam. Założyłam ręce na piersi i czekałam na odpowiedź. Jednak wszystko zostało nam przerwane przez czyjś krzyk.
-Atsu-san! Aimi-san!
Czyli Rin już poznała Tanakę. Chyba ktoś zapomniał jak się zachować. Przejechałam otwartą dłonią po twarzy i cicho westchnęłam.
-Daichi wracaj do gry, ja się nimi zajmę.
Kiwnął głową na tak, ale jeszcze chwilę stał w miejscu, ale ostatecznie wrócił do środka. Weszłam na halę tylko, żeby wziąć swoje rzeczy i pożegnać się z wszystkimi. Przełożyłam swoją torbę przez ramię i wyszłam do Aimi i Rin. Przez pewien czas szłyśmy w ciszy, ale postanowiłam ją przerwać. Chrząknęłam.
-Więc co się stało?
Aimi natychmiast się wzdrygnęła, to samo Rin. Coś musiało być na rzeczy. Nie zawsze tak reagują na moje słowa. Zazwyczaj jedna jest spokojna, a druga nadpobudliwa. Dlatego teraz się martwię. Chwilę nic nie odpowiadały, ale po chwili szatynka, wzięła głęboki oddech i wzięła się w garść.
-Bo widzisz. Po zawodach nie tych co teraz będą tylko następnych, jest taki turniej "Rozwalonych drużyn". Jesteś na to zapisani.
Chwilę nie pojmowałam o co chodzi. Przecież damska drużyna Fukurodani, nie jest rozwalona. Tylko ja odeszłam i trzecioroczne, które teraz są na studiach. Czegoś tutaj nie rozumiem. Chyba że to jest jakiś żart. To musi być żart. Tylko gdzie Aimi się tego nauczyła. Nigdy takich kawałów nie robiła.
-Rin.
-To prawda.
Cicho westchnęłam. Oboje mówiły na tyle poważnie, że mogłam im uwierzyć. Dla mnie to mogło oznaczać tylko jedno. Trening, trening i jeszcze raz trening. Moje przyjaciółki chyba zdążyły to przewidzieć i jedna z nich zdążyła już wyciągnąć telefon i do kogoś napisać.
-EJ!
Niech no ja się dowiem, do kogo pisała. Nie daruję jak się dowiem. Będzie martwa. Mimo wszystko wzięłam głęboki oddech i weszłam z tą dwójką do mieszkania. Moja mama nie była jakoś wielce zaskoczona. A powinna. Czyli te dwa osobniki ją poinformowały a mnie nie. Jeszcze je dziś uduszę.

Po zorganizowaniu wszystkiego, takiego jak dodatkowe posłania i innych spraw, całą trójką walnęłyśmy się u mnie w pokoju. Oczywiście nie chciałam, być jedyną osobą, która śpi na łóżku, to się do niech dołączyłam. Poza tym nie raz robiłyśmy takie nocowanie. Przykładowo jak Rin musiała się uczyć do sprawdzianów, to coś takiego organizowałyśmy. Miłe wspomnienia. Potem ten mecz z Wakuan. Przez te myśli nie mogłam spać, dlatego podniosłam się do siadu i spojrzałam na swoje przyjaciółki. Oczywiście rudowłosa musiała się ślinić. Norma. Przewróciłam oczami i wstałam po swój telefon. Nie wiem czemu, ale chciałam napisać do Daichiego. Ba. Nawet wiedziałam, że mi pomoże. Nawet jeśli jest już pierwsza w nocy.

Atsuko: Daichi śpisz?

Daichi: Spałem, ale mnie obudziłaś

Atsuko: O matko. Wybacz!

Daichi: Nah nic się nie stało. Nie możesz spać?

Atsuko: Zgadłeś. Mecz z Wakuan nie daje mi spokoju

Daichi: Oj Atsu. Postaraj się o tym nie myśleć i zasnąć. Jutro o tym pogadamy. Słowo

Atsuko: Dobrze. Postaram się

Cicho westchnęłam i odłożyłam telefon na miejsce. Nie myśleć o tym nie będzie łatwo. Szczególnie jak byłam ich kapitanem i nic mi się nie udało zrobić. Jestem po prostu do bani. Mimo wszystko z powrotem się ułożyłam spać i próbowałam zasnąć. Jednak nic mi z tego nie wychodziło. Może tak po dziesięciu minutach usłyszałam otwieranie drzwi do mojego pokoju. Nie zwróciłam za bardzo na to uwagi, bo to mógł być mój tata. Dlatego żeby nie dostać awantury, że nie śpię, zamknęłam oczy i udawałam, że śpię. Jednak zamiast upragnionego odgłosu zamykanych drzwi usłyszałam czyjeś kroki w moją stronę. Mimowolnie moje serce przyśpieszyło tempa, ale raczej ze strachu. Potem poczułam czyjeś ramiona na swojej talii.
-Widzę, że nie śpisz Atsu. 
Natychmiast odwróciłam się w kierunku tego "włamywacza". Po głosie łatwo go rozpoznałam.
-D-Daichi.
-Już. Śpij. Będę przy tobie.
Przez padające światło, które odbijało się od księżyca, mógł zobaczyć moje rumieńce. To chyba profesjonalnie nazywa się zauroczenie. Dobra przyznaję, że coś do niego czuję, ale mu tego nie powiem. Nie chcę go stracić. Wtuliłam się w niego i zanim ponownie zamknęłam swoje oczy i zasnęłam, powiedziałam.
-Dziękuję ci
Poczułam jak jego uścisk staje się nieco silniejszy, ale nie aż tak bardzo. 

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Nieco wróciłam moja wena, więc będą rozdziały. Może nie co dzień, ale na pewno szybciej niż co miesiąc czy dwa


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro