Rozdział 33
Zerknęła przez ramię w stronę okna, uderzające krople deszczu o szybę były tak bardzo uspokajające. Miała ochotę w tym momencie położyć głowę na swojej ławce i przymknąć oczy.
Wielkimi krokami zbliżał się koniec roku szkolnego, nie chciała jednak o tym myśleć. Szykowały jej się długie i pracowite wakacje, po wydarzeniach z wrzeszczącej chaty jedyną jej rozrywką będzie szukanie ziół wraz ze swoim ojcem. Poczuła jak draco siedzący obok niej klepie ja w ramię. Wybudziła się ze swojego transu i spojrzała na przyjaciela. Blondyn stał przy ławce gotowy do wyjścia z sali. Dziewczyna chwilę się mu przyglądała po czym gwałtownie wstała i zaczęła pakować swoje rzeczy. Ślizgon zaśmiał się cicho i pokręcił głową.
Wyszli z sali jako ostatni. Była to ich ostatnia lekcja w dniu dzisiejszym przez co nie musieli się zbytnio spieszyć. Wymijali uczniów, którzy pospiesznie zmierzali w kierunku swoich dormitoriów. Brunetka wyminęła grupę gryfonek, stojących przy oknie.
- Jak tam Malfoy, gotowi na mecz? - zapytała zaczepnie jedna z nich. Draco zatrzymał się i zmierzył dziewczynę od stóp po sam czubek głowy.
- Gdybyś tylko wiedziała jak żałośnie wygląda twoja próba zaistnienia. - rzucił, a kącik ust uniósł mu się do góry. Zrobił dwa kroki w jej kierunku i spojrzał z góry. - Zdrajcy krwi powinni w końcu znać swoje miejsce.
Dziewczyna, która go zaczepiła spuściła wzrok, a ten zaśmiał się głośno.
- Właśnie tak, siedź cicho i się nie wychylaj, to jakoś przetrwasz.
Draco wsadził dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni. Odwrócił się od niej i wrócił do swojej przyjaciółki, która tylko obserwowała całe zajście. Droga do lochów dłużyła jej się nie miłosiernie. Chciała porozmawiać z Draco i tym jak potraktował dziewczynę, ale nie wiedziała jak zacząć temat. Szła tuż za chłopakiem wpatrując się w jego plecy. Platynowlosy nagle zatrzymał się i spojrzał na nią przez ramię.
- No powiedz co masz na języku, a nie czaisz się jak lis na swoją ofiarę. - poczuła chłód jego oczu. Ostatnimi czasami Draco coraz częściej spoglądał tak na nią. Było to przykre w pewnym sensie. Znali się od dziecka, a ich relacja w hogwarcie zaczynała się psuć. - Wiecznie wygadana Snape, nie wie co powiedzieć? A to ci nowość.
- Draco, przestań w końcu się tak zachowywać. - odezwała się w końcu, chłopak stanął przed nią.
- Czy nadal jestem twoim przyjacielem? - to pytanie ja totalnie zbiło z tropu, otworzyla lekko usta zdziwiona. Draco nie spuszczał z niej wzroku oczekując odpowiedzi.
- Oczywiście, że tak. - odparła, a jego miną nie zmieniła się. - Skąd w ogóle takie pytanie....
- Bo pojawił się ten Weasley. - przerwał jej. - Wiesz dobrze, że w ogień bym skoczył za tobą. - brunetka jedynie przyglądała się mu, nie wiedząc co mogłaby na to odpowiedzieć. - Znajomość z tym rudzielcem to pasmo nieszczęść, ciagle coś się dzieje. Czasami mam wrażenie, że nie widzisz jacy oni są naprawdę. Za fasada tych ich niby zabawnych żartów jest też cierpienie innych na które tak jesteś uczulona, nie widzisz tego? - nagle położył swoją dłoń na jej ramieniu i dodał. - Jesteś dobrym człowiekiem, ale ci zawsze obrywają najmocniej.
Brunetka przyglądała się mu chwilę, Malfoy zabrał swoją dłoń i chciał już odejść.
— Kocham cie jak brata Draco, ale nie rób tego. Nie stawiaj mnie w takiej sytuacji, gdzie jestem pomiędzy tobą, a innym przyjacielem. — mówiła wpatrując sie w niego.
— Gdybyś teraz miała wybrać... — nie dała mu dokończyć.
— Wybrałabym tego, co nie kazał mi wybierać — odparła chłodno — dorośnij Malfoy, bo zachowujesz się jak dzieciak — po tych słowach odeszła zostawiając go samego.
***
Siedziała na schodach prowadzących na dziedziniec. Ubrana w luźna szara bluzę i czarne spodnie spoglądała jak niektórzy z uczniów spacerują ciesząc się, że w końcu przestał padać deszcz.
— Proszę, proszę kogo moje piękne oczy widzą. — podskoczyła lekko na dźwięk tego głosu. Obróciła się i dostrzegła rozwesolonego Weasley'a. Chłopak usiadł sobie obok niej jakby nigdy nic. George, położył dłonie na kolanach i również spojrzał na osoby przechodzące obok nich.
Nie było jej na rękę, że przyszedł. Chciała pobyć sama i w spokoju moc pomyśleć o wszystkim.
Wstała ze schodka i krzyżując dłonie na piersi zaczęła iść w tylko sobie znanym kierunku. George uniósł brew do góry.
— Śmierdzę, czy co, że tak uciekasz? — zapytał poważnie, a ta nie odwracając się powiedziała tylko :
— Muszę pobyć sama.
***
George wszedł do pokoju wspólnego. Opadł na kanapę obok Lee i Rona. Fred siedział na przeciw nich trzymając nogi na malutkim stoliczku. Uśmiechnął się, widząc jaka minę ma jego brat bliźniak.
— A ty co? — zapytał, a George spojrzał na niego — Masz minę jakby ci ktoś nasral do kieszeni.
— Też byś miał taką, jakbyś usiadł obok dziewczyny, a ta by wstała szybciej niż wiatr i sobie poszła — skrzyżował dłonie na piersi. — Poczułem się jak Neville conajmniej.
— Ej! — wymieniony wcześniej chłopak odezwał się z drugiego końca pokoju. George pomachał mu w przepraszającym gescie, a Ron uśmiechnął się zadowolony z faktu, iż nie jest jedynym frajerem w rodzinie.
— Kto cie tak okrutnie potraktował? — Lee spojrzał na rudzielca.
— Alex, stwierdziła że musi pobyć sama. Dziewczyny są dziwne.
***
Podeszła do czarnych wielkich drzwi i zapukała. Zrobiła krok do tyłu, a słysząc głos swojego ojca chwyciła za klamkę i weszła do środka. Brunetka spojrzała na mistrza eliksirów, który przygotowywał coś przy kotle.
Czarnowłosy spojrzał zaskoczony na swoje dziecko. Dziewczyna podeszła bliżej i oparła się dłońmi o blat stołu.
— Nie potrzebujesz pomocy, tato? — zapytała, a ten przyjrzał się jej.
— A cóż się stało? — odparł pytaniem na pytanie.
— Nic — skłamała uśmiechając się przy tym lekko, nie chcąc zamartwiać go — zatęskniłam za tym, jak razem robiliśmy eliksiry.
Mężczyzna wiedział, że coś musiało się wydarzyć. Jego córka może i lubiła wywarzać eliksiry, ale wiedział jakie są nastolatki.
Wolały bawić się ze znajomymi niż spędzać wolny czas z rodzicem. Czym dłużej jej się przyglądał, tym smutek w jej oczach był widoczniejszy. Nie chciał jej wypytywać, bo wiedział jak mogło się to skończyć.
—Weź słoik z oczami żaby i jeden róg jednorożca — rzucił wracając do pracy —jak już to będziesz miała to możesz pociekac drobno te zioła. Tylko się pospiesz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro