Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 26

Zadając się z Weasley'ami łatwo dostać szlaban. Wystarczy minąć ich na korytarzu kiedy uciekają przed woźnym. Jak wiadomo Filch nie przyjmuje, żadnej argumentacji. Gówno go obchodziło, że brunetka wracała akurat z toalety i zmierzała do biblioteki. W jego świecie takie przypadki nie istnieją, tym bardziej kiedy mówi to dziewczyna współpracująca z nimi.

Trafiło na to, że przez dwie kolejne soboty miała pomagać profesorowi Lupinowi. Nie przeszkadzało jej to. Polubiła nowego nauczyciela obrony przed czarną magią i w końcu miała okazję zapytać go o nurtujące ją pytanie. Brunetka podniosła głowę zza pergaminów i spojrzała jak Lupin czyta pracę innych uczniów.

— Tak, Alex? — zapytał nie odwracając wzroku od ciągu liter, zapisanych na kartce.

— Profesorze, nie bałeś się przyjąć tutaj pracy? —zapytała,a on spojrzał na nią.

— Byłem nieco przerażony historią waszych nauczycieli, ale żyje się raz prawda? — uśmiechnął się lekko i chwycił kubek z kawą. — Jesteś jak twój ojciec, nie owijasz w bawełnę.

— Mnie i tatę różni tylko to, że ja mam przyjaciół. — powiedziała a Lupin zakrztusił się kawą. Spojrzał na ślizgonkę, która uśmiechała się. Odwzajemnił ten gest i kręcąc lekko głową powrócił do sprawdzania prac.

***

Fred stał pod klasą obrony przed czarną magią i czekał, aż jego przyjaciółka skończy szlaban. Kiedy drzwi się otworzyły ujrzał ślizgonkę, która tylko zerknęła na niego, Fred podszedł do niej i zarzucił swoją rękę na jej ramiona.

— Mówiłam ci, żebyś tu nie przychodził.

— A ja ci mówiłem, że i tak przyjdę. — odparł z wielkim uśmiechem.

— Ładna z was parka. — głos Lupina zwrócił ich uwagę.

— Nie jesteśmy parą. / Dzięki! — rzucili w tym samym czasie po czym spojrzeli sobie w oczy. Palcami wskazali na siebie i zaczęła się wymiana zdań. Lupin zaśmiał sie pod nosem i cicho zamknął drzwi od swojej klasy. '

****

Roześmiany Weasley wszedł do pokoju wspólnego Gryfonów. Dostrzegł jak na sofie siedziała Angelina z Katie Bell oraz Alicja Spinnet. Dziewczyny nagle zamilkły widząc go, nie wiedział zbytnio dlaczego. Przywitał się z nimi po czym ruszył w stronę schodów.

— Fred poczekaj! — rudzielec zatrzymał się na pierwszym stopniu i spojrzał na swoją koleżankę.

— Co tam Angelina. — zapytał, a ta spojrzała niepewnie w stronę swoich przyjaciółek po czym, znów wróciła wzrokiem o niego.

— Nie chciałbyś może pójść ze mną na kremowe piwo, w następną sobotę? — zapytała i uśmiechnęła się do niego lekko.

—Pewnie.

Angelina pokiwała głową i odeszła od rudzielca. Fred odprowadził ją wzrokiem po czym zaczął iśc po schodach do swojego pokoju. Czuł się dziwnie, w końcu Angelina zawsze była jego kumpelą, a z drugiej strony zgotował Alex szlaban. W końcu to przez niego nie będzie mogła iść do Hogsmeade. Otworzył drzwi od ich dormitorium. Jego oczom ukazał się brat bliźniak oraz Lee Jordan. Oboje rozmawiali o czymś, byli tym tak pochłonięci, że nawet nie dostrzegli jak ten wszedł do środka. Dopiero kiedy zamknął drzwi ci spojrzeli na niego.

— Słuchaj, słyszałem jak Angelina rozmawiała z kumpelami, że chce cię gdzieś zaprosić. — rzucił Lee szybko.

—Właśnie to zrobiła. —odparł Fred, ściągając sweter.

— A ty jej powiedziałeś, że ma spadać. Prawda? — dopytywał dalej.

— Wow, a myślałem, że ją lubisz. — mruknął George.

—Lubię, ale ten tutaj ma już inną wybrankę. — powiedział. — Kiedy ciało A oddziałuję na ciało B, to ciało C się nie wpierdziela. Periodt. — odparł, a George przyznał mu rację, Fred spojrzał na nich. Jeszcze dwa lata temu bardzo mu się podobała Angelina, a teraz kiedy polubił kogoś innego ona zaczęła się nim interesować.

— To tylko piwo kremowe, nic wielkiego.

***

Alex czekała na ławce na resztę swoich przyjaciół. Trzymając nogę na nodze wpatrywał się w rosnące nieopodal drzewa. Od pięciu minut myślała nad jedną rzeczą, która nie mogła opuścić jej umysłu. Westchnęła, a po chwili obok niej usiadł Ron.

— O czym tak myślisz? — spojrzał na nią, a ta odwróciła głowę.

— Nie będziesz się śmiał? — zapytała, a ten pokiwał głową na znak, że „nie".

— Dobra — zaczęła i odwróciła się w jego stronę. Rozejrzała się czy ktoś w okolicy miałby ich podsłuchiwać. Ron poczuł się jakby miał zaraz poznać sens istnienia. Brunetka westchnęła i na jednym wdechu powiedziała co chodzi po jej głowie. — Czy słonina jest ze słonia?

—Co? — Ron zamrugał kilkukrotnie i spojrzał na nią. — Słonina jest ze smalcu głupia.

— To jak nazwiesz mięso że słonia? — zapytała, a on uniósł palec do góry i otworzył lekko usta. Po chwili jednak je zamknął. Miała rację! Również zarzucił nogę na nogę i spojrzał w dal z miną myśliciela.

Hermiona, Harry i bliźniacy podeszli do nich niepewnie. Dobrze ich znali i to co zwiastuje ta mina. Alex może i miała dobre oceny, ale nie koniecznie była dobra w życiowych rozkminach.

— Co odwalacie? — zapytał Harry, a Ron nonszalancko odwrócił się i zarzucił tekstem, który rozwalił jego braci.

— Myślę nad sensem istnienia, jako mądra osoba mam do tego prawo.

— Nie przesadzaj zastanawiamy się tylko czy mięso że słonia to słonina. — odparła Alex, a idący obok nich profesor Lupin zatrzymał się, spojrzał na nich i pokiwał głową nie wiedząc co powiedzieć. Brunetka chcąc zmienić temat wstała z ławki i spojrzała na bliźniaków. — To co chłopaki, idziemy dzisiaj do sklepu z żartami?

— Ja chętnie, ale Fred nas dzisiaj zdradza. — George spojrzał na bliźniaka, który tylko pokiwał głową.

— Mam randkę.

— Fajnie, może innym razem do nas dołączysz.

***

W pomieszczeniu można było usłyszeć gwar rozmów, a ciepło bijące z kominka rozgrzewało po kilku godzinach spaceru po mroźnym Hogsmeade. W czasie kiedy Angelina była w toalecie, Fred spoglądał na swoich rówieśników zza oknem. Dojrzał również swojego bliźniaka w obecności Alex i Lee Jordana.

— Jak ci smakowało Fred? — spojrzał na ciemnoskóra dziewczynę, która po jakimś czasie wróciła do ich stolika.

— Najlepsze jakie piłem. — odparł z uśmiechem.

— To co będziemy teraz robić?

— Może dołączymy do moich przyjaciół? — pytał z nie znikającym uśmiechem, a ruchem głowy wskazał na witrynę sklepowa gdzie stali wcześniej wspomniani ludzi. Angelina widząc ślizgonkę wywróciła oczami. Sądziła chociaż, że w tym momencie o niej nie wspomni. Połowa jego historii zawierała jej osobę. Spojrzała bez entuzjazmu na rudzielca i oparła się wygodniej o fotel. Skrzyżowała dłonie na piersi i prychnęła pod nosem.

— Słuchaj Fred, jeśli to między nami ma wypalić, chciałabym żebyś się z nią nie widywał. — Fred słuchał, ale nie mógł w to zbytnio uwierzyć. Czy ona na pierwszej rande już stawia mu ultimatum? Przybrał poważną minę i położył dłonie na stoliku.

— Nie karz mi wybierać między sobą, a nią. — rzucił, a brunetce zrzedła mina.

— Bo wybierzesz ją?

— Już dawno ją wybrałem. — widząc jej minę dodał tylko. — Przepraszam Angelina.

Wstał z fotela i biorąc swoją kurtkę z oparcia opuścił lokal. Zakładając czapkę dojrzał jak ze sklepu z żartami wyszli jego przyjaciele. Alex widząc jego minę podeszła bliżej.

— Nie udała się randka? — zapytała smutno, a on wsadził tylko dłonie do kieszeni.

— Można tak powiedzieć.

— Oh, biedny Freddie. Chodź postawie ci coś słodkiego, na złamane serce. -— powiedziała z uśmiechem biorąc go pod ramię. Fred zaśmiał się na ten czyn i ruszył za dziewczyną.

Angelina natomiast obserwowała ich zza okna czując żal, smutek i gniew w jednej chwili.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro