Rozdział 22
Siedziała wraz z Fredem wsłuchując się w kłótnie, która odbywała się pokój dalej. Pani Weasley przybyła tutaj kilka chwil przed Severusem. Obecnie przebywają w salonie gdzie Molly próbuje przekonać opiekuna Slytherinu, na wyjazd jego córki do Nory.
Brunetka napiła się herbaty i spojrzała na Freda, który widocznie już wyczuwał jaka jesień średniowiecza będzie miał na lekcjach ze Snape'm.
—Co tam tak cicho? — zapytała nagle, a Weasley spojrzał na nią. —Twoja mama chyba zabiła mi ojca.
Powiedziała, a Fred parsknął śmiechem. Niestety później zrozumiał, że jest to możliwe. Na szczęście z salonu wyszła pani Weasley z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Nakazała tylko dziewczynie, żeby się spakowała bo mogą już ruszać.
***
Nora była jednym z przytulniejszych miejsc na tym świecie jakie miała przyjemność poznać. Zawsze się coś działo no i to rodzinne ciepło, które nigdy nie opuszczało rezydencji. Alex wraz z Ginny myła naczynia wsłuchując się w braterska kłótnie bliźniaków z Ronem.
Nastolatki spojrzały na siebie mówiąc pod nosem "chłopcy". Alex wyciągnęła rękę po ścierkę wisząca niedaleko zlewu. W chwili kiedy chwyciła materiał poczuła jak coś uderzyło ją w plecy, syknęła cicho i odwróciła się. Na ziemi obok niej leżała jakaś stara piłka, a kilka metrów przed nią stał jakby sparaliżowany Ron. Obok niego był Fred na którego twarzy można było dostrzec lekki niepokój.
—Czy ty właśnie we mnie rzuciłeś? —zapytała wpatrując się w gryfona. Ron otwierał i zamykał usta nie wiedząc zbytnio jak ma wyjść z tej sytuacji. Wiedział dobrze, że Fred wyprze się wszystkiego co on powie. — Oj, żadne zaklęcie ci teraz nie pomoże. — powiedziała biegnąc w jego stronę. Ron krzyknął głośno i ruszył w kierunku drzwi, słyszeli za sobą tylko głośny śmiech Ginny i Fred'a. Ron zeskoczył że schodka i odwrócił się chcąc ocenić jak daleko jest dziewczyna. Biedny zapomniał o tym jak przez prawie cały dzień PADAŁO. Błoto wokół domu zadziałało na jego nie korzyść. Rudzielec poślizgnął się i wpadł w jedną z większych kałuży. Spojrzał w stronę drzwi, gdzie ślizgon ka śmiała się z niego.
— Ronaldzie Weasley! Czy ciebie już to końca powaliło? — Nie wiadomo jak i skąd koło brunetki stanęła Molly Weasley. —Natychmiast do domu!
***
Alex usiadła obok Ginny i powstrzymując śmiech opowiedziała jej o tym co zrobił jej starszy brat. Nastolatki spojrzały na złego rudzielca, który akurat wkroczył do pomieszczenia. spiorunował zgromadzonych wzrokiem i wsadził dłoń do kieszeni. Wyjął z niej swojego starego szczura i chciał podać brunetce, która odsunęła się zdegustowana.
— No weź, muszę się umyć. — mruknął. — Popilnuj go.
— A idź ty, nie dotknę tego szczura. — odparła mu, a Ron teatralnie położył dłoń na sercu. Bo tak w końcu niejednokrotnie mówił "obrażając Parszywka obrażasz mnie".
— Jakby Fred ci go dawał to byś wzięła z pocałowaniem ręki. — odparł, a bliźniak o którym była mowa odwrócił się. Uśmiechnął się nonszalancko patrząc na brunetkę, a następnie na młodszego brata.
— Koleś, jestem romantykiem. Nie dałbym tego szczura nawet Malfoy'owi.
— Tacy z was przyjaciele — Ron odwrócił się na pięcie, a oni mogli tylko usłyszeć jak mówi do Parszywka — tobie też przyda się kąpiel.
***
Ostatnie dni wakacji spędzali w Dziurawym Kotle, gdzie państwo Weasley wynajęło kilka pokoi. W niedługim czasie dołączyła do nich także Hermiona ze swoim kotem.
Alex wyminęła zdezorientowaną sprzątaczkę, która odwracając się wodziłam za nią wzrokiem. Starsza kobieta pokręciła głową i mruknęła coś pod nosem. Złapała za trzonek miotły, by po chwili wpaść ciałem na ścianę. Zezłoszczona spojrzała na osobę, która na nią wpadła. Niestety jedne co dostrzegła to znikająca na schodach ruda czupryna.
Brązowooka zatrzymała się w połowie schodów i oddychając ciężko spojrzała w górę. Słyszała tylko nawoływania Ron'a. które coraz bardziej ją śmieszyły. Słysząc coraz głośniejsze skrzypnięcia ruszyła dalej. Zeskoczyła z dwóch ostatnich schodów i rozejrzała się. Nie ukrywała zadowolenia widząc swojego ulubionego bliźniaka siedzącego przy stole wraz z Hermiona. Ruszyła w jego stronę i stanęła za jego plecami, kładąc dłonie na jego ramionach.
— Musisz mnie uratować. — mówiła sapiąc ze zmęczenia. Fred uniósł kącik ust do góry, a następnie spojrzał w stronę schodów.
— Koleś wyglądasz jak skrzat domowy. — rzucił George wychodzący z toalety. Gdy tylko Ron stanął przed nimi, śmiech rozniósł się po pomieszczeniu.
O tak, jak zapowiadała tak też zrobiła. Zemsta jest słodka, a Ron Weasley już wie z kim nie zadzierać. Podczas drugiego roku Ron podpadł Alex, a ta obiecała mu lepszy żart. Później została spetryfikowana, musiała nadrobić zaległości. Nie miała czasu podrapać się po dupie, a tym bardziej myśleć o zemście. W końcu nadarzyła się okazja, Ron należy do osób łakomych. Zrobiła więc cukierki powiększające uszy. Efekt może utrzymać się do miesiąca, ale co tam. Raz się żyje.
— Ty no w sumie, w końcu twoja głowa wygląda proporcjonalnie. — rzucił Fred z uśmiechem.
— Ależ ty śmieszny. — gryfon spojrzał na ślizgonkę. — Ile to potrwa?
— Nie wiem. — odparła, a ten zrobił kilka kroków w jej stronę.
— Jakie "nie wiem". — jego głos był coraz bardziej zdenerwowany.
— Jeden, może dwa...
— Dni? Tygodnie? Miesiące? — dopytywał zdesperowany.
— Może trzy. — dodała.
— Zabiję cię.
***
Weszła do pociągu rozglądając się za Draco. Mignął jej na peronie, ale teraz nie mogła go nigdzie dojrzeć. Szła dalej mijając co jakiś czas znajome twarze, w tym roku do Hogwart'u dojdzie wielu pierwszaków, co z lekka ją przerażało. Nie pukając otworzyła drzwi do jednego z przedziałów. Na jej twarzy pojawił się uśmiech widząc Pansy oraz Goyle i Crabbe. Skoro oni są tutaj to Draco też zaraz przyjdzie. Weszła do środka i usiadła obok czarnowłosej.
Draco Malfoy wchodząc do przedziału sprawił, że Alex Snape otworzyła szeroko usta. Chłopak zrezygnował z idealnie przylizanych włosów, w których wyglądał jakby był łysy na rzecz lekko zmierzwionej fryzury. Jego dziecięca twarz bardzo zmężniała, dodatkowo przez te dwa miesiące sporo urósł. Jego białe włosy idealnie pasowały do czarnego obcisłego golfa i materiałowych spodni w tym samym kolorze.
Ona sama nic się nie zmienia, ciągle wygląda jak dzieciak. Nie umie się ubrać żeby wyglądać trochę bardziej dojrzale. Aktualnie ma na sobie jeansy i luźną szarą bluzę, a długie włosy spięła w luźnego koka.
— Co ci się stało? — zapytała, a Malfoy uniósł jedną brew do góry. — Czemu jesteś taki ładny? Ja też chce!
— Pięknym trzeba się urodzić. — zarzucił nonszalancko.
— Nie kłam, pamiętam jak wyglądałeś! — rzuciła. — Dorastanie kiedy ze mną to zrobisz? Mam dość wyglądania jak biedna ciotka ze wsi.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro