Rozdział 14
Jadła swoje śniadanie wsłuchując się w rozmowę Pansy i Draco. Ukradkiem spojrzała na stół Gryffindoru. Bliźniaki szeptali coś do siebie śmiejąc się. Oho, coś wymyślili. Nie miała nawet szansy pomyśleć nad tym, kiedy to do wielkiej sali wleciały sowy. Koło jej kubka z sokiem pomarańczowym wylądował list od Narcyzy Malfoy. Chwyciła go i schowała w kieszeni od szaty. Chcąc nie chcąc znów spojrzała na stół domu lwa i wybuchła śmiechem. James, chłopak który ostatniego wieczoru dał sobie za zadanie zmienianie świata, odskoczył od stołu i spojrzał na swoje ręce. Siedzący obok niego Steve zatkał nos i odwrócił głowę.
— Co jest? — zapytał Draco nie wiedząc o co chodzi, platynowłosy również spojrzał na gryfonów chcąc odgadnąć co się wydarzyło. — Co on dostał?
— Gówno. — rzuciła śmiejąc się i chowając twarz w dłoniach.
— Aha, jak ja coś będę wiedział to też ci nie powiem. — naburmuszył się, a ta jeszcze bardziej się roześmiała. Chłopak chciał coś powiedzieć, ale do jego nozdrzy doszedł mało przyjemny zapach. zasłonił nos i spojrzał na dziewczyny. — Takie gówno.
— Panie James'ie Dorianie, zapraszam do mojego gabinetu. — głos anioła śmierci z lochów, bardziej znanego jako Severus Snape rozniósł się po sali. Dziewczyna od razu uspokoiła się i spojrzała na surową minę swojego ojca. Ciemnowłosy rozejrzał się w czasie, kiedy James zbierał swoje rzeczy. — Żeby była jasność, każda osoba sugerująca, że uczennica z mojego domu mogłaby spetryfikować pannę Smith zostanie ukarana. Nie jest możliwe, żeby uczeń drugiego roku to potrafił, nawet tak zdolny. Zrozumieliśmy się?
Zapanowała cisza, Severus spojrzał na uczniów i gdy tylko James stanął przy nim odwrócił się. Szedł tak szybko, że jego czarna szata wirowała w powietrzu. Jeszcze chwilę po wyjściu nauczyciela panowała cisza. Brunetka zerknęła na bliźniaków, którzy przybili sobie piątkę. O tak, James Dorian będzie miał ciężki ostatni rok.
Dokończyła swój posiłek i wyszła z wielkiej sali. Po drodze wpadła na Selenę, która o dziwo zaczęła z nią rozmowę. Miały mieć teraz obronę przed czarną magią. Rozmowa z początku im się nie kleiła, ale po jakimś czasie zaczęły nawet łapać wspólny język. Zaśmiała się z żartu dziewczyny i o mało nie krzyknęła jak przed nią wyskoczył George. Rudzielec uśmiechał się szeroko, a tuż zza niego wyszedł Fred.
— Jak podobało się przedstawienie? — zapytał starszy bliźniak wkładając dłonie do kieszeni spodni.
— Nie sądziłam, że serio wyślesz mu to. — mówiła, a Selena spoglądała to na rudzielca to na ślizgonkę.
— To dopiero początek słońce, wkurzył mnie. — odparł szczerze.
— Nawet znalazł czas na napisanie donosu do Snape, o tym typie. — dodał George,a dziewczyna zerknęła na zadowolonego Fred'a.
— A to ty nie wiesz Fred? — zapytała.
— Czego? — zaciekawił sie.
— Kto doniesie, zawiśnie w lesie. — podniosła dłoń do góry. — Śmierć konfidentom.
— Ja tylko napisałem, to Ron wysłał. — puścił jej oczko.
— Spadamy na wróżbiarstwo. — George pomachał brunetce, a ta szybko to odwzajemniła.
***
Weszła do swojego pokoju i opadła zmęczona na łóżko. Nie miała siły nawet położyć swojej torby obok, leżała z nią wpatrując się w obraz nad kominkiem. Przymknęła oczy, które robiły się coraz cięższe. Naprawdę miała ochotę już po prostu tylko i wyłącznie spać. Usłyszała ciche skrzypienie drzwi, a po chwili ktoś wskoczył na łóżko obok niej.
— Ty, słyszałaś co twój tata zrobił? — uchyliła powieki i spojrzała na Pansy, która leżała sobie obok niej jakby nigdy nic.
— Nie, ale pewnie mi powiesz. — uśmiechnęła się lekko.
— Ten James, który miał z tobą problem dostał u niego szlaban. — zaczęła. — Musi teraz w piątki czyścić wszystkie kotły w sali od eliksirów, a w soboty sprząta łazienkę.
— Należało mu się.
Powiedziała tylko i usiadła. Spojrzała na zegar i widząc, ze niedługo będzie kolacja zeskoczyła z łóżka i złapała Pansy za rękę. Czarnowłosa mruknęła coś pod nosem, ale niechętnie wstała. Idąc, przez pokój wspólny natknęły się na Draco i dwóch jego goryli.
W dobrych humorach weszły do sali, gdzie już była większa część uczniów. Usiadły na swoich miejscach nadal rozmawiając. Draco przyszedł jakieś pięć minut po nich. Alex spojrzała za głowę Pansy, w ich stronę leciało origami ptaka. Przeleciało ono nad głową Parkinson lekko zahaczając o jej włosy i wylądowało na pustym talerzu Alex. Brunetka chwyciła origami i odczytała wiadomość, jaką w sobie skrywała.
" Patrz uważnie."
Zmarszczyła brwi i spojrzała w kierunku, z którego nadleciała wiadomość. Wyraz jej twarzy złagodniał kiedy ujrzała uśmiechniętych bliźniaków, machających do niej jakby nic się nie stało. Wpatrywała się w ich, a George nieznacznym skinieniem w prawo nakierował ją na cel ich nowego żartu. Oczywiście, James Dorian siedział z wkurzoną miną bawiąc się łyżką. Stoły były już praktycznie zakryte wspaniałym jedzeniem, a ten tylko zmusił się do zabawy zupą. Mieszał łyżką, a jedną ręką opierał się o stół. Jego wzrok wydawał się nieobecny, do momentu w który danie nie zaczęło podejrzanie bulgotać. Wyprostował się i odwrócił głowę jakby chciał coś powiedzieć do siedzącego obok chłopaka. W tym momencie cała zupa dyniowa wystrzeliła w jego twarz brudząc przy okazji siedzącą obok Angelinę.
***
— Wybuchająca zupa, serio? — spojrzała na bliźniaków, wychodząc z wielkiej sali. — Chyba się starzejecie.
— Oj moja droga, my dopiero zaczynamy. — George mrugnął do niej, a ta z uśmiechem pokręciła głową.
— No nie mów, że cię to nie rozbawiło. — Fred zarzucił jej swoją rękę na ramie. — Nawet odrobinkę?
— Ani trochę. — lubiła się z nim drażnić. Fred zamrugał kilkukrotnie rozbawiony i spojrzał na swojego bliźniaka.
— Słyszałeś? Chyba musimy się bardziej postarać.
— Albo zmienić obiekt żartów. — George spojrzał na dziewczynę, która nawet nie zwróciła na to uwagi.
Pochłonął ją tłum uczniów przed nimi. Trójka przyjaciół podeszła bliżej chcąc poznać cel zgromadzenia. Kilkadziesiąt par oczu było wlepione to w ścianę, to w Harry'ego Potter'a, który stał na środku. Za nim w ciszy byli Ron i Hermiona. Brunetka spojrzała na ścianę i przeczytała napis jaki się na niej znalazł.
— Komnata Tajemnic została otwarta, strzeżcie się wrogowie dziedzica. — wyszeptała, a koło niej przebiegł woźny krzycząc żałośnie na widok spetryfikowanej kotki.
— Harry Potter musiał ją załatwić, tak jak tamtą dziewczynę! — wykrzyczał ktoś z tłumu. Alex dopiero dojrzała, że poza złotą trójcą stał tam również jej ojciec. Ron wyszedł przed swoich przyjaciół i odezwał się.
— A gdzie się podziało " drugoroczny nie jest w stanie spetryfikować"? — zapytał z wyrzutem mistrza eliksirów gdy ten nawet nie uciszył poprzedniego komentarza.
— Nie mój dom, nie mój problem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro