Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 31

Przeszukiwała swój kufer, z nadzieją ze w końcu odnajdzie swoją różowa rozpinana bluzę. Na dworze nadal było chłodno, ale nie tak żeby musiała ciągle chodzić w kurtce. Uśmiechnęła się szeroko widząc na samym dnie swoją zgubę.

W tej samej chwili poczuła jak coś twardego uderzyło ją w głowę. Złapała się za bolące miejsce, a następnie odwróciła się w kierunku łóżka Pansy. Czarnowłosa patrzyła na nią z lekka irytacja.

— Znowu schowałaś u mnie swoją książkę! Musisz w końcu ogarnąć ten syf na twojej szafce.

— Dobrze, że ja znalazłaś. Trochę jest  przetrzymana.

Mówiła patrząc na okładkę książki. Pansy westchnela i zeskoczyła z łóżka. Wyminęła swoją współlolatorke po czym wyszła z pokoju. Brunetka natomiast przekartkowała powieść, która kilka miesięcy temu pożyczyła jej Selena. Nawet jej nie przeczytała, całkowicie o niej zapomniała. Rzuciła książkę na łóżko, a z przedmiotu wyleciała koperta.

Brunetka zmarszczyła brwi i niechętnie chwyciła list. Walczyła sama ze sobą czy przeczytać jego zawartość, czy wsadzić go spowrotem do książki.

— Nie mogę — odłożyła list i Wstała z podlogi. — Kogo ja oszukuje.

Mruknęła sama do siebie i szybko usiadła na łóżku otwierając kopertę. Pismo było mało staranne, a sama kartka wyglądała mało schludnie.

„ Droga Seleno,

Odzyskałem namiastkę wolności, nie mogę się doczekać aż znów będziemy razem. Aż w końcu skończy się nasza gehenna.
Ty i Remus bardzo mi pomagacie, cieszę się że nie jesteś sama.
Obiecuje ci, że już niedługo udowodnię swoją niewinność, a prawdziwy morderca uda się do Azkabanu.
                                                Łapa"

Pansy miała rację, Selena jest córka mordercy.

***

Szła szybko korytarzami szukając Harry'ego. Czuła, że musi on poznać odkrytą przez nią tajemnice.

— A gdzie tak kopytkujesz słoneczko? —spojrzała na Fred'a siedzącego na parapecie. Opierał się o szybę, wyglądał jakby na kogoś czekał.

—Widziałeś Harry'ego? — zapytała totalnie ignorując wcześniejsze pytanie Weasleya.

— Poszedł z Ronem i Hermiona do Hagrida. — odparł, dziewczyna kiwnęła głową i chciała już odejść kiedy to Fred znów przemówił. —Oh czyli do tego jestem Ci potrzebny, robię za punkt informacji?

— Co? Oczywiście, że nie... —zakłopotała się i spojrzała na rudzielca, który miał na twarzy wymalowany złośliwy uśmiech.

—Zawsze pytasz tylko o nich, czy już nie jestem dla ciebie ważny? — dopytywał, a ona położyła dłonie na biodrach. Fred wstał z parapetu i podszedł bliżej. Między nimi było kilkanaście centymetrów różnicy, przez co Brunetka musiała lekko unieść głowę do góry.

— Słuchaj, mamy obiecana randkę. — mówił patrząc w jej brązowe oczy. —Ciągle nam coś wypada, to twój ojciec mnie prześladuje, albo nasz ulubiony woźny. Chodźmy teraz do Miodowego Królestwa.

— Nie ma dzisiaj wycieczki do Hogsmeade.

— Proszę cię. Nie bądź frajer, chodź ze mną. Potter and Weasley Company wytrzymają bez ciebie jeden dzień.

Nie mogła odmówić widząc jego uśmiech. Chłopak zadowolony złapał ją za rękę i zaczął iść w tylko sobie znanym kierunku. Po drodze musieli omijać nauczycieli, którzy przechadzali się po korytarzach. Chłopak zatrzymał się przed jedna ze ścian i dłonią wcisnął jedna z cegieł.

Fred nie mógł znaleźć czasu na zadania domowe ale z uporem maniaka miał czas na odnalezienie tajemnych przejść. Spojrzała na niego, a ten gestem dłoni zaprosił ja do środka.

Weszła niepewnie, a jedyne co mogła dostrzec była ciemność. Fred zamknął drzwi i wyjął różdżkę, z której popłynęła smuga światła.

— Często korzystacie z tych przejść? — zapytała kiedy ten prowadził ją przed siebie.

— Z tego akurat nie. George wyrywa czasami dziewczyny i zabiera je do herbaciarni. — odparł i skręcił w lewo. — Moim ulubionym przejściem jest to niedaleko kanciapy Filch'a.

— Czemu mnie to nie dziwi. — odparła.

— Ostatnio ciągle jesteś zajęta. Bałem się, że moja ulubiona partnerka w zbrodni ma mnie dość.

— Oh Freddie dobrze wiesz, że w skali irytacji masz u mnie 11 na 10.

—Nie pomyliłaś mnie z Ronem? — zatrzymał się i spojrzał na jej uśmiechnięta twarz. — Wszyscy wiemy, że jestem twoim ulubionym Weasley'em.

— Ron ma takie mocne 8 na 10, a moim ulubionym Weasleyem jest Twoja mama. — odparła a ten się zaśmiał.

— Co tylko powiesz.

Pokiwała głową i szła dalej za chłopakiem. Przeszli dłuższy kawałek a jej oczom ukazały się stare drewniane drzwi. Zatrzymała się, a Fred wykonał to samo. Do Miodowego królestwa mieli jeszcze dziesięć minut solidnego marszu.

— Co to? — zapytała, a Fred objął ją ramieniem.

— To są drzwi skarbie. — odparł.

— Ale jesteś zabawny.

— Oczywiście, a do tego przystojny i czarujący.

Odparł z powaga i ruszył dalej. Dziewczyna spojrzała na jego oddalające się plecy i pokręciła głową z rozbawieniem. Skrzyżowała dłonie na piersi i zaczęła znów iść za nim. Chłopak resztę drogi opowiadał jej o nowym ekscytującym żarcie jaki planują wraz z Georgiem i Lee.

Fred zamilkł dopiero przed schodkami na samym końcu korytarza. Odwrócił się do niej i przyłożyła palec do swoich ust. Weszli jak najciszej o drewnianych schodkach, a rudzielec uchylił lekko drewniana klapę. Rozejrzał się i widząc, że nikogo tak nie ma otworzył ja i szybko wyszedł, po czym wyciągnął dłoń w jej kierunku.

Snape szybko ja chwyciła i już po chwili znajdowali się w czyjejś kuchni. Chłopak nie puszczając jej dłoni ruszył do wyjścia z pomieszczenia. Na szczęście dla nich panował tam gwar i nikt nawet nie zauważył ich.

— To co, kremowe piwo?

— Pytasz dzika czy sra w lesie? — odpowiedziała mu pytaniem na pytanie, ten zaśmiał się i puścił jej dłoń, tylko po to żeby zarzucić swoją rękę na jej ramię. Rozmawiając ruszyli w kierunku ulubione gu pubu Weasley'a.

***

Fred jak na Gentelmena przystało otworzył drzwi swojej towarzyszce, a ich oczom ukazał się George z nieznana im blondynkom. Fred wskazał na niego palcem, a jego bliźniak zrobił to samo.

— Mówiłeś, że Lee chce zrobić z tobą projekt na eliksiry! — wykrzyczał George.

—  A ty, że masz rewolucję żołądkowe!

Jak widać bliźniacy próbowali się spławić na ten jeden dzień, tak naprawdę bez powodu. W końcu mogli sobie powiedzieć jakie mają plany. Na ten moment nikt nie wiedział kto się gorzej czuje. Ślizgonka i blondynka z którą przyszedł George, czy może profesor Filius Flitwick który chciał spędzić miło czas, a skończyło się jak zwykle.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro