Rozdział 7
Prze teleportowałam nas do mojego domku nad jeziorem. Trzeba odwiedzać stare śmieci. To tu się wychowałam po śmierci ojca. Dobrze pamiętam jak tu trafiłam.
- To co porobimy? - spytał Leo siadając na kanapie
- Planowałam pójść na lody niedaleko - usiadłam obok niego
- Ja ci modę załatwić lepszego - odparł poruszając znacząco brwiami
- Zboczeniec - lekko go odepchnęłam, ale on tym się nie przeją
Wziął mnie za ręce i znów leżałam pod nim. Patrzyłam mu w oczy. Widziałam w nich te szczęśliwe iskierki co zawsze. Przybliżył się do mnie i już miał pocałować, gdyby nie szmer skrzydeł na dworze. Popatrzyliśmy na siebie zaskoczeni. Leo zszedł ze mnie, a ja od razu ruszyłam w stronę drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam smoka. Takiego jak w moim śnie. Nie zwracając uwagi na Leo, który próbował mnie powstrzymać, ruszyłam do przodu. Stałam dokładnie przed nim i patrzyłam w jego czerwone ślepia. Takie jak moje. Palił się w nich ogień, ale nie ten zły, a taki jak u mnie. Smok wyprostował się. Był wielkości Rex'a, może troszkę większy, przez długą szyje, ale grzbiet był na tym samym poziomie.
- Witaj Feniks, jestem Płomień - przedstawił się
Popatrzyłam na Leo, chyba nie słyszał go.
- On mnie nie słyszy jesteś jedyną która potrafi - popatrzył na niego i na mnie
- Dlaczego ja? - spytałam w końcu
- Ponieważ jesteś moją właścicielką - odparł i popatrzył w stronę mojego brzucha
Spojrzałam tam i zobaczyłam znamię. Wokół pępka okręcał mi się czarny smok. Popatrzyłam na niego pytająco.
- To znamię jest dowodem naszego połączenia. Teraz mogę nawet oddać za ciebie życie, gdyż jak ty umrzesz, ja razem z tobą - powiedział i przybliżył swoją głowę do mnie
Ja zaś wystawiłam rękę i pogłaskałam go po głowie. Taki śliczny. Cały czarny z czerwonymi akcentami. Idealny, po prostu najpiękniejszy. Po chwili podbiegł do mnie Leo i wziął mnie za rękę. Był przerażony widokiem prawdziwego smoka.
- Czas na pierwszą przejażdżkę - powiedział Płomień i położył się, abym mogła na niego wejść
- Zaraz wracam - powiedziałam do Leo i wskoczyłam na smoka
Po chwili wstał i wyleciał w powietrze. Widziałam wszystko, jak na tacy. Było po prostu przepięknie. Brak mi słów, aby opisać to co widziałam. Puściłam ręce i rozkoszowałam się wiatrem wiejącym w moją stronę.
- Teraz się trzymaj - powiedział Płomień
Złapałam się jego szyi, a on zaczął robić różne piruety i beczki. Na jednej z nich nie wytrzymałam i spadłam. Myślałam, że to mój koniec, ale trafiłam idealnie w ramiona Leo. Patrzyłam mu chwilę w oczy. Usłyszałam jak Płomień ląduje mówiąc krótkie "Idealnie". Zaplanował to.
- Przyda mi się siodło - powiedziałam w stronę Leo i pocałowałam go
- Zobaczę co da się zrobić - odparł z tym swoim uśmieszkiem
Ponownie go pocałowałam.
- Mamy jeden problem - powiedziałam schodząc na ziemię
Chłopcy spojrzeli na mnie pytająco
- Jak mam dostać się w tobą do obozu - popatrzyłam na smoka
- O to się nie bój - zapłoną i z płomieni wyszedł mały smoczek
Przyfruną i usiadł mi na ramieniu. Pogłaskałam go po głowie i wraz z Leo ruszyliśmy do kominka. Wziął mnie za rękę i ogarnęły nas płomienie. Gdy otworzyłam oczy byłam już w swoim domku. Wyszłam z kominka.
- Choć nim ktoś się zorientuje - powiedziałam w stronę Leo
- Trochę na to za późno - usłyszałam głos
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam Percy'ego wraz z Ann. Podrapałam się po karku. Nim się zorientowali smok z ramienia przeniósł się na plecy. Idealnie tak, że nie było go widać.
- Ile się spóźniliśmy? - spytał Leo stając obok mnie
- Dosłownie trzy minuty temu skończyło się spotkanie - odparła Ann patrząc na zegarek
- Słyszałam, że jest jakaś przepowiednia. Przyszedłeś się pożegnać? - spytałam dalej stojąc
- Raczej zabrać was do Chejrona - powiedział Percy
- Gniewa się? - spytałam lekko zawstydzona
- Też - powiedziała Ann
- Też? - spytałam równo z Leo
- Dowiecie się na miejscu, a teraz chodźcie - skierowali się w stronę drzwi
- Ja za chwilkę do was dołączę - powiedziałam posyłając Leo porozumiewawcze spojrzenie
- Okej, a my spadamy - powiedział Leo i wypchną resztę
Odetchnęłam z ulgą i poczułam jak Płomień puszcza moje plecy.
- I co teraz? - spytał
- Mam pewien pomysł. Umiesz się jeszcze bardziej zmniejszyć? - spytałam a smok pokiwał głową i stał się trochę większy niż małe jaszczurki - Super, a teraz poczekaj - powiedziałam i ruszyłam do łazienki
Tam przed lustrem rozpuściłam włosy. Gdy weszłam do salonu, Płomień załapał o co mi chodzi i wleciał pod moje włosy. Popatrzyłam jeszcze raz w lustro i wyszłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro