Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 17

 Poczułam zapach świeżej trawy. Ja żyję? Ale jak to możliwe? Przecież pochłoną mnie czarny ogień. Nie wiem co się stało. Przecież oczy Płomienia były puste. A co z dziewczyną i Snake'm. Otworzyłam oczy. Byłam na łące. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam obolałego Płomienia. Jego oczy znów były normalne. Przede mną pojawiła się Hestia.

- Mamo - powiedziałam słabo siadając

- Udało się kochanie. Teraz wystarczy poczekać - powiedziała ciepło jak zwykle. Ja opadłam na z powrotem na trawę

- Ile byłam nieprzytomna? - spytałam ledwo żywa

- Trzy dni - powiedziała zmartwiona

- I co teraz? - zapytałam 

- O tym zdecydujesz już sama - powiedziała i zniknęła

 Leżałam jeszcze chwilę po czym wstałam. Podeszłam do Płomienia, który leżał ledwo przytomny. Pogłaskałam go po głowie.

- Dobrze się spisałeś - szepnęłam, a smok otworzył oczy

 Uniósł ciężko głowę, a ja przytuliłam go za szyje. Poczułam jak popada na moje ramie. Po chwili odzyskaliśmy trochę sił. Wstałam i rozejrzałam się. Stałam pod lasem. Wsiadłam na smoka, aby przeczesać teren. Zobaczyłam plac bitwy, a na nim nieprzytomne dwie postacie. Wylądowałam niedaleko i podeszłam do jednej z nich. To Snake tylko, że bez gadziej strony. Uklękłam przy nim i przyłożyłam rękę do jego klatki piersiowej. Był zimny, ale oddychał. Zobaczyłam jak otwiera oczy. Uśmiechnęłam się smutno.

- To koniec - powiedziałam, a chłopak patrzył na mnie 

- Więc dlaczego jeszcze tu jesteś? Czemu mnie nie zostawiłaś? - zapytał słabo, a ja poszerzyłam uśmiech

- Nie dałabym rady cię zostawić, po tym jak prawie cię zabiłam. A raczej w połowie - powiedziałam 

 Chłopak także się uśmiechną.

- Przepraszam - powiedział

- Nie masz za co - powiedziałam i pomogłam mu wstać - Ale chciałabym, żebyś coś obiecał

 Spojrzał na mnie pytająco, a ja uśmiechnęłam się ciepło.

- Że nie będziesz już nikomu groził - powiedziałam, a chłopak talkże się uśmiechną

- Przysięgam na Styks, że nic takiego nie zrobię - powiedział, a niebo przecięła błyskawica

- Dobra, a teraz choć, ktoś jeszcze potrzebuje pomocy - powiedziałam zmierzając w stronę dziewczynki

 Podeszłam do niej i ukucnęłam. Popatrzyłam na nią i poprawiłam jej brązowe włosy. Córka Ateny otworzyła lekko oczy.

- Kim jesteście? - spytała słabo, a ja uśmiechnęłam się ciepło

- Jestem Feniks, a to Snake - pokazałam na chłopaka

- Ja mam na imię Alicja - powiedziała podnosząc się na łokciach

 Wstałam i jej również pomogłam wstać. Popatrzyłam na nich. Po chwili za dziewczyną pojawił się Płomień. Oboje cofnęli się do tyłu, na co ja się zaśmiałam. Podeszłam do smoka i pogłaskałam go. 

- To Płomień, spokojnie nie zrobi wam krzywdy - powiedziałam stając obok niego 

 Alicja podeszła niepewnie i wyciągnęła rękę w jego stronę. On podłożył pod nią pysk. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła głaskać smoka. Po chwili podszedł do nas Snake. On tylko poklepał go po szyi. Uśmiechnęłam się na ten widok. 

- Czas ruszać - powiedziałam do towarzyszy

- Gdzie? - spytała dziewczynka

- Do obozu, córeczko Ateny - powiedziałam, a dziewczynka się zdziwiła

- Skąd wiesz? - spytała, ja parsknęłam śmiechem

- Moja tajemnica

 Wsiadłam na smoka i podałam rękę dziewczynce. Złapała ją i usiadła przede mną. Po chwili wystawiłam rękę do Snake'a. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, ale złapał mnie za rękę. Usiadł za mną.

- Jesteś herosem? - spytałam chłopaka

- Kiedyś byłem - powiedział z bólem

- W takim razie chyba znów nim jesteś - uśmiechnęłam się ciepło

- Byłem.... znaczy jestem synem Hery - powiedział nieśmiało

 I wtedy mną wstrząsnęło. Hera nie może mieć dzieci, co oznacza, że on nie powinien żyć.

- To dlatego stałeś się pół wężem? - spytałam, a on w odpowiedzi pokiwał głową - Przykro mi 

 Naprawdę było mi go szkoda. Przez to, że się urodził został skazany przez bogów. Pewnie to Zeus zemścił się na niej. Obróciłam się w jego stronę i przytuliłam go. W pewnym sensie go rozumiem. Chciał się zemścić. Jak teraz mu się przyglądam to jest do niej podobny. 

- A kto jest twoim rodzicem? - spytała Alicja 

- Hestia - powiedziałam ciepło

- To wiele wyjaśnia - powiedziała, a ja się zaśmiałam

 Po chwili wylecieliśmy. Leciałam ponad chmurami i nie mogłam się doczekać spotkania z przyjaciółmi. Powinni być już w obozie. Po chwili zeszłam niżej pod samo morze. Alicja schyliła się delikatnie i dotknęła palcami wody. Naglę nad nami przeskoczył Hipokamp. Uśmiechnęłam się. Tak się cieszę. To koniec, nareszcie jestem wolna. Wyciągnęłam ręce ku gorze. Snake się zaśmiał i zrobił to samo. Cała podróż minęła w spokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro