Rozdział 14
Przez kilka kolejnych dni Nick nie potrafił się skupić. Spotkanie Antonia całkowicie wyprowadziło go z równowagi; zdążył przywyknąć do obecnej sytuacji, ale teraz, gdy przypomniał sobie wydarzenia sprzed pół roku... Znów zatęsknił za Raifuru.
Z jednej strony nienawidził go. Sprawił mu wielką przykrość i wyrzucił na ulicę. Z drugiej zaś... tęsknił za jego uśmiechem. Za słodkimi słówkami. Za długimi rozmowami po nocach. Za ciepłem jego ciała. Po prostu za nim samym. Ile by dał, by cofnąć czas i nie zadać tego głupiego pytania.
-Ugh... ogarnij się.- jęknął sam do siebie.
-Akurat wyjąłeś mi to z ust. Od dwóch tygodni siedzisz jak na szpilkach. To wszystko przez spotkanie tego rudego. Swoją drogą, gościu jest mocny, rozpoznał cię, gdy wyglądałeś jak dziewczyna. Nawet ja miałbym z tym problem, a znam twoje ciało na pamięć. Pewnie nawet lepiej, niż moje własne.- powiedział nagle Frank, nie odwracając wzroju od ekranu swojego telefonu.
Przeglądał na nim portale społecznościowe. Ostatnio starał się namówić Nicka do założenia chociaż konta na Facebooku, ale ten upierał się, że nie potrzebuje tego typy rzeczy. Tak naprawdę po prostu nie chciał się przyznać, że nigdy nawet nie wiedział o istnieniu czegoś takiego. Nie mówiąc już o innych, mniej popularnych portalach.
-Mhm... Nie wiem. Nie miałem z nim jakiegoś super kontaktu, jeśli wiesz, o co mi chodzi, więc nie zna mojego ciała aż tak dokładnie, jak ty. W sumie... w ogóle nie gadaliśmy często, tylko wieczorami przy piwie, gdy akurat oboje się nudziliśmy.- odparł chłopak.
-Nie no, spoko. Będę się zbierał. Cześć.- powiedział.
Chłopak pocałował go czule, ale krótko i wyszedł. Nick westchnął ciężko. Powinien chyba znaleźć sobie jakieś hobby. Albo się ustatkować.
Frank na przykład mieszka w wynajętym mieszkaniu. Studiuje informatykę na dosyć dobrej uczelni, do której dojeżdża własnym autem. Ponadto pracuje na pół etatu w kawiarni. Raz napomniał, że jego rodzice nie byli specjalnie zamożni, więc sam musiał o siebie zadbać na studiach.
Może Nick mógłby z nim zamieszkać? Zacząć robić z tego coś poważniejszego. Kto wie, może nawet zmieniłby pracę. Większość klientów była dla niego zbyt nudna, a Frank jako jedyny był w stanie zaspokoić jego ciągłą żądzę seksu. No i jeszcze Raifuru...
-Nie myśl o nim!- krzyknął głośno.
Akurat w tej chwili zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz. Numer nieznany.
-Halo?- mruknął.
-...pomóż mi.-
-Antonio? Kurwa, czego znowu ode mnie chcesz?! Najpierw mnie nachodzisz, a te...!- krzyczał chłopak.
-Raifuru jest poważnie chory.- przerwał mu mężczyzna.
-Co?- bąknął chłopak.
-Jakiś czas po twoim odejściu popadł w pracoholizm.-
-A to ci nowość...-
-Wyjechał do Ameryki Południowej. Tam coś złapał. Nie jestem do końca pewny, co. Ale przeszło mu. Jednak niedługo później... coś się zaczęło z nim dziać. Problemy z krwią, czy coś.- tłumaczył mężczyzna.
Nick od razu wyczuł, że Antonio jest nieswój. Mówił chaotycznie, jego głos drżał. Chłopak zagryzł wargę i zebrał się w sobie.
-A chuj mnie to obchodzi?- powiedział z jadem w głosie.
Chociaż tak naprawdę cholernie bał się o Raifuru. Ale również obawiał się wracać. Nie chciał. Wolał, żeby Antonio go zostawił.
-Proszę cię. Przestał przyjmować leki. Nie wiem, co robić. Ja... nie było mnie, gdy to wszystko się zaczęło.- powiedział cicho.
-Byłeś z tą swoją lafiryndą, zgadłem?- prychnął Nick.
Nie usłyszał odpowiedzi. Miał rację.
-Przyjechała do mnie parę miesięcy temu. Spędziliśmy razem wyjątkowo długi czas. Gdy znowu mnie zostawiła, wpadłem wraz z Star do Raifuru, żeby się wyżalić, ale... on już wtedy osłabł. Nie słucha mnie, gdy proszę go o przyjmowanie leków. Nick, błagam cię. Jesteś moją ostatnią nadzieją.-
-A ten facet, którego tak ubóstwia? Ten cały Kristoff? Albo Stark?- mruknął.
-Nie chcemy martwić Ktistoffa, a Starka nie znajdziemy. Nick, błaga...!-
-Będę wieoczorem.- przerwał i rozłączył się.
Zaczął się pakować. Zabrał tylko kilka ubrań, telefon i portfel. Wyszedł z burdelu i zadzwonił po taksówkę.
Chwilę później już jechał do Franka. Nie wiedział, co mu powie. Nie kochał go, ale był dla niego dobrym przyjacielem. Nie chciał go stracić, ale wiedział, że nie może go wciągnąć do świata kryminalistów. Chwilę później stał przed drzwiami jego mieszkania.
-Pussy? Oh, co tu robisz, mała?- spytał zdziwony.
-Ja... wyjeżdżam.- mruknął.
-O. Dokąd?-
-Nie mogę ci powiedzieć. I chiałem jeszcze... się pożegnać. Pewnie więcej się nie zobaczymy.- dodał. Frank pokiwał głową.
-J-jasne. Totalnie kumam, stary. To może... ostatni całus?- poprosił.
Nick bez zastanowienia skoczył mu na szyję i namiętnie pocałował, wkładając w to jak najwięcej swoich umiejętności, a także uczuć.
Będzie tęsknił za tym chłopakiem i to bardzo. Nikt nie był dla niego tak miły, jak on. Nikt nie znosił jego humorów, jak on. Po prostu... był dobrym człowiekiem. Ale nie dla niego.
-To... cześć.- powiedział i odszedł szybko. Nawet nie zauważył, jak po policzkach chłopaka spływa potok łez.
Nick zaraz znowu siedział w taksówce i jechał do domu Raifuru. Z każdym przebytym kilometrem jego serce biło coraz szybciej. Oddech przyspieszał. A on sam był coraz bardziej zestresowany. A co jeśli nie przyjedzie tam na czas? Co jeśli...? Nie. Odrzucił tę myśl. Przcież tak nie mogło się stać, nie zgadzał się!
Po jakimś czasie stał przy polnej drodze. Szedł spokojnym tempem dwadzieścia minut, aż dotarł do wysokiej bramy, chronionej przez dwóch żołnierzy z białymi karabinami.
-Hej, chłoptasie. Antonio po mnie dzwonił i...- zaczął, ale w tej chwili brama otworzyła się.
-Tak, wiemy.- powiedział jeden z nich.
Obok stał nieduży jeep. Nick wsiadł do niego. Za kierownicą siedział Jason.
-A to co? Braki w personelu, że za kółko wsiadłeś?- mruknął brunet.
-Nie. Chciałem cię zobaczyć.- uśmiechnął się mężczyzna.
-Ta, jasne. Ruszaj, nie mam całego dnia.- powiedział.
Jechali w ciszy. Aż wreszcie dotarli przed posiadłość Raifuru. Nick wyszedł z samochodu i, nie czekając na Jasona, wszedł do domu. Z każdym krokiem przyspieszał. Po schodach już wbiegał, chcąc być jak najbliżej swojego dawnego Pana.
-Błagam, niech chociaż z nim będzie wszytko w porządku.- szepnął sam do siebie.
Teraz do niego dotarło, jak bardzo nie chciał stracić kolejnej bliskiej osoby. Drugi raz tego nie przetrwa. Już po śmierci Jessie stracił wiarę w Boga czy jakiekolwiek siły wyższe. A teraz... czy jego życie miałoby w ogóle dalszy sens?
Wbiegł do sypialni Raifuru. Pusto. Rozejrzał się dokładnie, zajrzał do łazienki, garderoby, pod łóżko, a nawet do szafy. Wybiegł na korytarz i rozejrzał się. Zobaczył Antonia. Podbiegł do niego i złapał go za kołnierz koszuli.
-Gdzie on jest?! No gadaj!- krzyknął.
-W gabinecie. Ale czeka...!- nie dokończył.
Chłopak wpadł do pomieszczenia, prawie wyrzucając drzwi z zawiasów. Tam go zobaczył. Nic się nie zmienił. Jasny garnitur, idealnie ułożone włosy i piękne, fioletowe oczy. Brunet był w stanie wykrztusić z siebie tylko jedno pytanie:
-Czemu... czemu nic ci nie jest...?
Jeśli ta książka ci się podoba i jesteś ciekawy dalszych przygód Nicka, bądź chcesz wywołać uśmiech na mojej twarzyczce, zostaw gwiazdkę lub komentarz! Dzięki! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro