Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Nick nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie mógł uciec. Jaosn zamknął go w jego własnym pokoju, mówiąc, że to dla jego dobra. Nieważne były krzyki chłopaka, że to Raifuru kazał mu zniknąć. Za nic nikt nie chciał go wypuścić. Od czterech dni nie wyszedł nawet na korytasz.

A co z samym Raifuru? Zniknął, a wraz z nim Antonio. Nick bardzo się o nich martwił, chociaż sam nie zdawał sobie z tego sprawy. Podbiegał do okna, gdy tyllko usłyszał jakieś auto.

Tłumaczył sobie, że gdy Raifuru przyjedzie, wyrwie się z tego wariatkowa i wróci do starego życia. Zatrudni się w domu publicznym i po prostu będzie robił to, co lubi. A raczej to, co umie...

Gdy już myślał, że zostanie w tym pokoju przez parę miesięcy, drzwi się otworzyły. Stanął w nich Jason.

-Chodź.- powiedział spokojnie. Nick grzecznie poszedł z nim na parter. Do domu wszedł Antonio, podtrzymując Raifuru.

-Co mu zrobiłeś?!- krzyknął Nick, za co został skarcony przez Jasona.

-Cicho bądź, nic mu nie jest. Po udanym napadzie trochę popiliśmy i... no cóż, jest ledwo żywy.- wyjaśnił czerwonowłosy.

-Napad wam zajął tyle czasu?- mruknął chłopak.

-Jeden dzień na dojazd, drugi na planowanie, trzeci sama zabawa, czwarty powrót i opijanie zwycięstwa.- wyjaśnił mężczyzna i zaprowadził, a raczej zaniósł, Raifuru do jego sypialni.

Mężczyzna spał jak zabity. Nie obudził się nawet, gdy Jason zdjął z niego ubrania i umył wilgotną gąbką.

-Pan powinien teraz troszkę odpocząć. Jak się obudzi damy mu coś na kaca.- powiedział lokaj.

-Aj młody, serio coś ci musiało ciążyć na serduchu, że tak zabalowałeś.- mruknął Antonio, głądząc przyjaciela po włosach.

Wstał i poprawił marynarkę. Wskazał na Nicka, który przyglądał się wszystkiemu w ciszy.

-Ty. Za mną.- powiedział i wyszedł na korytarz.

Nick pobiegł za nim. Poszli do salonu. Mężczyzna rozsiadł się wygodnie na fotelu, a chłopak przysiadł na kanapie. Bał się, co zaraz nastąpi. Może Antonio go pobije? Albo gorzej...?

-Dowaliłeś mu w czuły punkt. Następnym razem nie pytaj go o rodzinę. Tylko jednego faceta uważa teraz za osobę, która zastąpiła mu ojca. O nim też nie wspominaj, a tym bardziej w zły sposób. Nie dopytuj go nawet.- powiedział czerwonowłosy.

-To może mi wytłumaczysz? Czemu jest sierotą? Co to za facet?- mruknął Nick.

Antonio westchnął, ale, ku zdziwieniu chłopaka, opowiedział mu w skrócie całą historię Raifuru; od śmierci rodziców, przez zamknięcie w Celi, do ,,adopcji" przez pana Bite'a.

-Nie rozumiem... Czemu ktoś zamordował mu rodziców? I to akurat, gdy byli poza własnym krajem.- spytał chłopak, na co mężczyzna wzruszył ramionami.

-Wszyscy starają się myśleć, że to przypadek. Jednak Peter, którego chyba znasz, szuka w tym drugiego dna. Sądzi, że nijaki pan D, czyli Demon, maczał w tym palce. A raczej jego ojciec. Jednak nic więcej mi nie mówił.- odparł.

Nick pokiwał głową. Teraz coraz więcej rzeczy zaczynał rozumieć.

-A ty? Jak się z nim poznałeś?- spytał.

-Byliśmy razem w Celi. Tyle że ja trafiłem tam za ciągłe małe napady na ulicach. Zresztą... to było jedyne, co umiałem robić. Wychowałem się na ulicy, więc mogłem tylko kraść. Ale wreszcie mnie złapali. Dobrze dogadywałem się z Raifuru. Po tym, jak uwolnił go Kristoff, dosyć szybko się usamodzielnił i wrócił po mnie. Przez długi czas działaliśmy razem. Potem zaczynaliśmy dorastać i wzbogacać się we własny sposób. Raifuru rozwijał swoje firmy, a ja wróciłem do napadów. Co nie zmienia faktu, że się lubimy i często spotykamy.- wyjaśnił Antonio. Nick kiwnął głową.

-Jesteś pedałem, jak on?- mruknął po chwili chłopak.

-Nie jesteśmy ,,pedałami". Po dłuższym czasie, gdy ruchasz co popadnie, nie widać już różnicy, wiesz? Zresztą mnie i tak bardziej pociągają kobiety. Szczególnie jedna...- odparł, spuszczając głowę.

Nick teraz wyjątkowo się zainteresował. Antonio jeszcze nigdy się przed nim aż tak nie otworzył.

-Kto to?- spytał.

-Sweet. Rzadko się widujemy. W sumie, pewnie za wiele dla niej nie znaczę, ale... zawsze jest dla mnie miła, dobra...- mruknął cicho, jakby zawstydzony.

-Nie mówiłeś jej nigdy, że ci się podoba?- spytał zaskoczony.

-Nie, znaczy... ah, to tak nie działa! Sam nie powiedziałeś Raifuru, tylko głupio się czaiłeś i bawiłeś w grzecznego chłopca!- odparł mężczyzna, na co chłopak fuknął pod nosem.

Antonio miał rację. Ale za nic w świecie mu tego nie przyzna!

-Dobra, nieważne. Muszę się zbierać i skoczyć do Niedźwiedzia.- powiedział i wstał.

-Gdzie?!- zdziwił się Nick.

-Do kumpla. Chcesz się ze mną zabrać?- spytał, na co chłopak kiwnął głową. Wyszli do garażu i wsiedli do sporego jeepa.

-Daleko ten Misiek?- spytał chłopak.

-Niedźwiedź. Niedaleko. Może z czterdzieści minut drogi.- odparł mężczyzna, poprawiając włosy- Jak chcesz, to prześpij się. Widać, że jesteś zmęczony.- dodał po chwili, wywołując tym samym zdziwienie u Nicka.

Jak to zauważył? Przyglądał mu się? W odpowiedzi tylko kiwnął głową i mruknął pod nosem. Przestawił fotel i odwrócił głowę w stronę okna.

Przymknął oczy i nawet nie zauważył, gdy zasnął. Obudziła go dopiero spora, ciepła dłoń, gładząca jego policzek.

-Co? Raifu...?- mruknął.

-Wstawaj, jesteśmy na miejscu.- powiedział Antonio.

Chłopak skarcił się w myślach. Jak mógł go pomylić ze swoim Panem? Wysiedli z auta i poszli do niedużego budynku. W środku stało jedynie wielkie łóżko i nieduże biurko, a na nim laptop.

-Cześć, Niedźwiedź!- krzyknął Antonio.

-Cześć! Zaraz przyjdę!- zawołał inny mężczyzna... tylko skąd?

Nick rozejrzał się i dopiero po chwili dostrzegł otwarte drzwi do piwnicy. Wyszedł stamtąd krótko ścięty brunet, drobny w porównaniu do Antonia czy Raifuru, ale również umięśniony. Nick zaczynał się obawiać, że trafił do świata maniakalnych kulturystów.

-Kto to? Coś dla mnie?- spytał, zdejmując części z aparatu.

-Co? A, nie, to tylko Nick, nowa suka Raifuru. Przyjechał dla towarzystwa. Masz to?- spytał, na co mężczyzna kiwnął głową i podał mu czarny worek.

-Proszę bardzo. Swoją drogą, to dosyć ciekawy prezent.- zaśmiał się.

-Zamknij pysk. Ile płacę?- spytał Antonio, nawet nie zaglądając do worka.

-Dla ciebie gratis.- odparł brunet.

Nick przyglądał się tej scenie z zainteresowaniem. Ewidentnie kojarzyła mu się z babskimi romansidłami, gdy to wielki agent prosi koleżankę z pracy o coś ważnego, a ona mu to załatwia i nie życzy sobie zapłaty. Oczywiście, brakowało mu sugestii do płacenia w naturze, ale to już można było pominąć.

Jeszcze ten uśmiech Niedźwiedzia. Nie wiedział, czy mężczyzna ma taki styl bycia, czy po prostu podrywa czerwonowłosego. Jeśli tak, to zaczynał się robić mały wężyk adoracji.

-Stary, naszukałeś się tego tyle. Chociaż pięć tysięcy weź.- odparł Antonio.

-Nie. Naprawdę, nie musisz mi za to płacić.- odparł spokojnie, na co mężczyzna westchnął.

-Kiedyś się odwdzięczę. Dzięki wielkie.- odpowiedział czerwonowłosy.

-To może chociaż się ze mną napijesz? Dzieciak pewnie umie prowadzić.- powiedział Niedźwiedź.

-O nie, nie, nie. Dziś nie. I tak mam kaca, więc łeb mnie nieźle napieprza. Alkohol to ostatnie, o czym marzę. Zbieramy się. Zdzwonimy się niedługo na jakieś piwko, co?- odparł.

Niższy lekko posmutniał, ale Antonio chyba tego nie zauważył. Ewentualnie, udawał, że nie widzi.

-No dobra.- odparł ze sztucznym uśmiechem. Pożegnali się i wrócili do samochodu.

-Faaaajny jest.- powiedział Nick.

-Co? Niedźwiedź?- zdziwił się Antonio, na co chłopak kiwnął głową.

-Pasujecie do siebie. Już mam przed oczami jak bierzesz go na tym wielkim łóżku.- odparł.

Mężczyzna popatrzył na niego, jak na idiotę.

-...dziwny jesteś.- powiedział.

-Ale mam rację! Z daleka widać, że na ciebie leci.- odparł.

-Skończyłeś? I kup okulary, bo źle widzisz.- odparł mężczyzna, wpatrując się w ulicę.

-Heh, też to widzisz, prawda? Zauważyłeś, że mu się podo...- mówił dalej Nick.

-Zamkniejsz już jadaczkę?!- krzyknął Antonio, gwałtownie hamując.

-O co ci chodzi?! Czemu sam siebie oszukujesz? Rany, nie rozumiem was!- krzyknął chłopak.

-Pysk, dzieciaku.- mruknął i ruszył dalej

Dłuższy czas jechali w niemiłej ciszy. Żaden nie chciał się odezwać.

-Eh... Ja i Niedźwiedź kiedyś byliśmy ze sobą. Ale za każdym razem, gdy pojawiała się Sweet, zostawiałem go. Często było mu z tym źle. Nie chciałem go więcej ranić, więc... odpuściłem. Ale widzę ten jego maślany wzrok, nie jestem głupi.- powiedział cicho Antonio.

-Ha! Miałem rację. Ej, jesteś chujem. Zostawiać takiego fajnego faceta dla laski, która wpada raz na ruski rok i...- przerwał szybko, widząc karcący wzrok mężczyzny -Nic nie mówię.- dodał.

-Jesteś upierdliwy.- powiedział czerwonowłosy.

-Wzajemnie, chuju.-




























































Jeśli ta książka ci się podoba i jesteś ciekawy dalszych przygód Nicka, bądź chcesz wywołać uśmiech na mojej twarzyczce, zostaw gwiazdkę lub komentarz! Dzięki! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro