37
Pov Harry
Chodziłem po szpitalnym korytarzu z jak najgorszymi myślami. Jak wziąłem ją na ręce by zanieść do samochodu to zauważyłem także, że na jej spodniach znajdowały się plamy krwi. Starałem się nie dopuszczać do siebie tego, że mogłaby kolejny raz stracić dziecko. Byłem na nią także odrobinę zły, że zamiast mnie słuchać i leżeć to ona wstała. Gdyby zastosowała się do mojego polecenia to nic takiego by się nie stało. Byłaby cała i zdrowa tak samo jak moje dziecko.
Gdy minęła już druga godzina od kiedy nie wiedziałem co się dzieje zacząłem się bardzo niecierpliwić. Był to prywatny szpital za, który dużo płaciłem i powinienem być ciągle informowany. I gdy już miałem iść do pokoju lekarzy, by spytać co z Paulą to podeszła do mnie około czterdziestoletnia lekarka.
- Pan jest z rodziny Pauli Styles? - Spytała patrząc na mnie spod tych swoich okularów.
- Tak jestem jej ojcem - no i kolejna dziwnie się na mnie spojrzała. - Co jej dolega?
- Ma lekkie wstrząśnienie mózgu, a dziecku na szczęście nic nie dolega - po jej słowach mogłem nareszcie odetchnąć z ulgą. Starałem się by nie zacząć skakać z radości.
- Gdzie ona jest, chciałbym ją zobaczyć?
- Tylko, że ona nie chce nikogo widzieć - bardzo zdziwiło mnie to co powiedziała do mnie ta kobieta. Czemu Paula by nie chciała się ze mną zobaczyć.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę w tej chwili wiedzieć gdzie jest moja córka - warknąłem na nią. Płaciłem im za to by mnie słuchali, a nie przejmowali się tym co mówi Paula.
- Sala numer dwadzieścia siedem - nic jej już nie odpowiedziałem, a jedynie poszedłem poszukać tego pomieszczenia. Na szczęście nie zajęło mi to długo.
Jak weszedłem do pokoju to ona od razu odwróciła wzrok w drugą stronę.
- Po co przyszedłeś? - Spytała ze złością. Nie takiego powitania się spodziewałem.
- O co znowu ci chodzi? - Nie rozumiałem jej zachowania, przecież nie byłem niczemu winien.
- Był u mnie Zayn, opowiedział mi o śmierci mojej mamy - no to już wiem co jest przyczyną tej sytuacji. Powinienem już dawno zabić tego Zayna, miałbym spokój.
- Kiedyś bym ci o tym powiedział, teraz nie chciałem cię martwić - skłamałem. Nie widziałem potrzeby by jej o tym mówić.
- Wątpię, nigdy byś mi nie wyjawił prawdy. Przez ciebie moje dziecko by umarło! - podniosła na mnie głos.
- Nie przeze mnie tylko przez Zayna to on cię zdenerwował.
- Mój brat umyślnie zostawił mnie tam choć wiedział, że mocno rozbolał mnie brzuch. Chciał byś to ty cierpiał - teraz to już musiałem zabić Zayna. Naraził życie Pauli i dziecka, a tego nie mogłem darować. Musiał umrzeć.
Usiadłem na krześle obok niej i złączyłem nasze ręce.
- Przysięgam, że już nigdy nie pozwolę by coś ci się stało.
- Już ci nie wierzę - oznajmiła i zabrała swoją dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro