Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

22


Pov Harry

I gdy już zacząłem wierzyć, że Paula na nowo się do mnie przekonała to ona mi uciekła. Niechętnie podniosłem się z łóżka i podszedłem do drzwi przez które można było się dostać do łazienki, lecz jak nacisnąłem na klamkę to drzwi nie ustąpiły. Oznaczało to, to, że się przede mną zamknęła.

- Kochanie otwórz mi - powiedziałem czule, nie chciałem jej przestraszyć, bo wtedy to już nic bym nie wskórał.

- Nie, nie jestem jeszcze gotowa na dziecko, a ty nie chcesz tego zrozumieć - a kilka tygodni temu sama mi to proponowała. Szybko jej sie pomysły zmieniają.

- Ja to naprawdę rozumiem, jutro o tym porozmawiamy - byłem tak napalony, że nie miałem ochoty na rozmowy. Chciałem z nią robić coś zupełnie innego.

- A zabezpieczymy się?

- Oczywiście, że tak - skłamałem. Miałem już dwadzieścia osiem lat i nie było sensu dłużej czekać z założeniem rodziny. Za kilka miesięcy Paula skończy osiemnaście lat, więc cofnę adopcję i ją poślubię.

- Na pewno? 

- Czy ja cię kiedyś okłamałem? - na szczęście ona nie znała prawdziwej odpowiedzi na to pytanie. 

Powoli otworzyła drzwi i opuściła łazienkę. Od razu ją objąłem.

- Dlaczego nie chcesz mieć ze mną maluszka. Takiego małego chłopczyka? - Spytałem ją, skoro już jest ze mną to co jej szkodzi zajść w ciążę. I tak nie pozwolę jej odejść.

- Chcę, ale nie teraz i wolałabym córeczkę - no i znowu się ze sobą nie zgadzamy. Czemu nie możemy mieć podobnych charakterów.

- Dziewczynkę to możemy mieć później. Pierwszy powinien być syn.

- Czyli co jak nie urodzę ci pierwszego syna to się na mnie wkurzysz! - no i źle mnie zrozumiała. Chyba okres jej się zbliża, bo jest taka nerwowa.

- Oczywiście, że nie. Nic takiego nawet nie powiedziałem - przeszła przez pokój i usiadła na łóżko.

- Tylko, że ja właśnie tak to zrozumiałam. Naszej córki byś nie kochał - podszedłem i przykucnąłem koło niej. Położyłem rękę na jej kolanie.

- Bardzo bym ją kochał, ale dziewczynki są delikatny i bałbym się, że coś zrobię źle i ją skrzywdzę, ciebie ciągle ranie - sam czasem się zastanawiam jak mogłem tak postąpić w stosunku do Pauli. Gdyby jeszcze wiedziała co się stało z jej rodziną to pewnie by mnie znienawidziła. Jestem, więc zmuszony czasami nagiąć odrobinę prawdę.

- Ja za to się boję, że sobie nie poradzę. Bywają momenty w których sama ze sobą nie daje sobie rady. Jestem na to za młoda Harry.

- Ślicznotko skoro potrafiłaś zająć się mną jak byłem sparaliżowany, a do tego kontakt ze mną był wysoko utrudniony to jesteś naprawdę cudowna. Dużo lepiej poradzisz sobie z opieką nad dzieckiem niż ja ojcem - zapewniłem ją. Miałam nadzieję, że to utwierdzi ją w przekonaniu, że będzie dobrą matką.

- To akurat nie jest jakiś wielki wyczyn - zażartowała. To akurat mnie ucieszyło, bo oznaczało to iż humor jej wraca.

- No widzisz kochanie - podniosłem się i namiętnie pocałowałem jej słodziutkie usteczka. I wiedziałem, że na tym to się dziś nie skończy. 


OD RAZU UPRZEDZAM, ŻE DŁUGO TO U NICH KOLOROWO NIE BĘDZIE, A HARRY BOLEŚNIE USWIADOMI SOBIE, ŻE KAŻDE KŁAMSTWO KIEDYŚ WYCHODZI NA JAW. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro