22
Pov Harry
I gdy już zacząłem wierzyć, że Paula na nowo się do mnie przekonała to ona mi uciekła. Niechętnie podniosłem się z łóżka i podszedłem do drzwi przez które można było się dostać do łazienki, lecz jak nacisnąłem na klamkę to drzwi nie ustąpiły. Oznaczało to, to, że się przede mną zamknęła.
- Kochanie otwórz mi - powiedziałem czule, nie chciałem jej przestraszyć, bo wtedy to już nic bym nie wskórał.
- Nie, nie jestem jeszcze gotowa na dziecko, a ty nie chcesz tego zrozumieć - a kilka tygodni temu sama mi to proponowała. Szybko jej sie pomysły zmieniają.
- Ja to naprawdę rozumiem, jutro o tym porozmawiamy - byłem tak napalony, że nie miałem ochoty na rozmowy. Chciałem z nią robić coś zupełnie innego.
- A zabezpieczymy się?
- Oczywiście, że tak - skłamałem. Miałem już dwadzieścia osiem lat i nie było sensu dłużej czekać z założeniem rodziny. Za kilka miesięcy Paula skończy osiemnaście lat, więc cofnę adopcję i ją poślubię.
- Na pewno?
- Czy ja cię kiedyś okłamałem? - na szczęście ona nie znała prawdziwej odpowiedzi na to pytanie.
Powoli otworzyła drzwi i opuściła łazienkę. Od razu ją objąłem.
- Dlaczego nie chcesz mieć ze mną maluszka. Takiego małego chłopczyka? - Spytałem ją, skoro już jest ze mną to co jej szkodzi zajść w ciążę. I tak nie pozwolę jej odejść.
- Chcę, ale nie teraz i wolałabym córeczkę - no i znowu się ze sobą nie zgadzamy. Czemu nie możemy mieć podobnych charakterów.
- Dziewczynkę to możemy mieć później. Pierwszy powinien być syn.
- Czyli co jak nie urodzę ci pierwszego syna to się na mnie wkurzysz! - no i źle mnie zrozumiała. Chyba okres jej się zbliża, bo jest taka nerwowa.
- Oczywiście, że nie. Nic takiego nawet nie powiedziałem - przeszła przez pokój i usiadła na łóżko.
- Tylko, że ja właśnie tak to zrozumiałam. Naszej córki byś nie kochał - podszedłem i przykucnąłem koło niej. Położyłem rękę na jej kolanie.
- Bardzo bym ją kochał, ale dziewczynki są delikatny i bałbym się, że coś zrobię źle i ją skrzywdzę, ciebie ciągle ranie - sam czasem się zastanawiam jak mogłem tak postąpić w stosunku do Pauli. Gdyby jeszcze wiedziała co się stało z jej rodziną to pewnie by mnie znienawidziła. Jestem, więc zmuszony czasami nagiąć odrobinę prawdę.
- Ja za to się boję, że sobie nie poradzę. Bywają momenty w których sama ze sobą nie daje sobie rady. Jestem na to za młoda Harry.
- Ślicznotko skoro potrafiłaś zająć się mną jak byłem sparaliżowany, a do tego kontakt ze mną był wysoko utrudniony to jesteś naprawdę cudowna. Dużo lepiej poradzisz sobie z opieką nad dzieckiem niż ja ojcem - zapewniłem ją. Miałam nadzieję, że to utwierdzi ją w przekonaniu, że będzie dobrą matką.
- To akurat nie jest jakiś wielki wyczyn - zażartowała. To akurat mnie ucieszyło, bo oznaczało to iż humor jej wraca.
- No widzisz kochanie - podniosłem się i namiętnie pocałowałem jej słodziutkie usteczka. I wiedziałem, że na tym to się dziś nie skończy.
OD RAZU UPRZEDZAM, ŻE DŁUGO TO U NICH KOLOROWO NIE BĘDZIE, A HARRY BOLEŚNIE USWIADOMI SOBIE, ŻE KAŻDE KŁAMSTWO KIEDYŚ WYCHODZI NA JAW.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro