34
Pov Paula
Przeze mnie ucierpiały już dwie niewinne osoby mama i Niall. O moim bracie nie można powiedzieć, że był niewinny. On jedynie płacił za swoje grzechy, ja także odpokutowywałam za to co zrobił Zayn. Kochałam Harry'ego, ale on ciągle przekraczał granice. W ogóle nie brał pod uwagę mojego zdania. On wiedział wszystko lepiej. Cały czas mi czegoś zabraniał i wytykał błędy, tak jakbym nie umiała sama o siebie zadbać. Oczywiście, z seksu to zdecydował nie rezygnować. Jego przyjemności zawsze były najważniejsze.
- Nie wychodź dziś z łóżka, blado wyglądasz - zakomunikował mi z samego rana.
- Może dlatego, że pół nocy nie dawałeś mi spać - odgryzłam się mu.
- Bardzo wątpliwe jest to, że to co wczoraj robiliśmy zaszkodziło naszemu maluszkowi. Bardziej niekorzystnie wpływa na niego to, że ciągle się denerwujesz - przewróciłam oczami na jego słowa.
- Nie dawaj mi ku temu powodów i wszystko będzie dobrze - wzięłam do ręki pilota i włączyłam telewizor. Nie miałam zamiaru całego dnia przeleżeć postanowiłam, że jak opuści dom to wstanę.
Podszedł do mnie i usiadła na łóżku.
- Może jednak z tobą zostanę? - Spytał, nachylił się nade mną i pocałował moje usta.
- Nie trzeba. Jestem już na tyle duża, że potrafię sobie poradzić sama przez kilka godzin - nie wytrzymałabym długo z tą jego nadopiekuńczością. Potrzebowałam odrobiny spokoju.
- Okej, ale jak by się coś działo to masz od razu dzwonić.
***
Jak tylko zobaczyłam w oknie odjeżdzający samochód Harry'ego to od razu wstałam z łóżka i się przebrałam. Następnie zeszłam na dół i zrobiłam sobie śniadanie, jajecznicę z pieczarkami i śmietankowe cappuccino. Oczywiście tego ostatniego nie powinnam pić, ale raz na jakiś czas mi nie zaszkodzi.
Godzinę później gdy czytałam książkę w salonie to usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu. Zaniepokoiło mnie to, bo akurat żadnego z naszych pracowników nie było, a Harry miał wrócić dopiero pod wieczór.
Jak się podniosłam z kanapy to po kilku sekundach zobaczyłam kogoś kogo zupełnie się nie spodziewałam. Był to mój brat, tylko dużo chudszy niż wcześniej, z zarostem i sińcami pod oczami. Wyglądał strasznie.
- Zayn - szepnęłam cicho.
On nic nie odpowiedział, a jedynie spojrzał na mój lekko zaokrąglony brzuch.
- Czyli nosisz pod sercem dziecko tego potwora - złapałam się za brzuch. Miałam nadzieję, że nie chce zrobić nic mojemu dziecku.
- Po co przyszedłeś? - Spytałam.
Podszedł on do mnie bardzo powoli. Wzrok jakim na mnie patrzył zaczął mnie przerażać. Bałam się go.
- Odegrać się na Stylesie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro