23
Pov Paula
- Pozwolisz mi kiedyś zobaczyć moich rodziców, choćby z daleka. Chce jedynie sprawdzić jak się mają? - Spytałam Harry'ego podczas śniadania. Od rana miał zadziwiająco dobry humor, więc postanowiłam skorzystać z okazji. Lepsza może już się nie natrafić.
On na moje słowa z hukiem odłożył sztućce i uśmiech od razu opuścił jego twarz.
- Nie ma takiej opcji. Nie zabiłem twojej matki tylko dlatego, że obiecałaś iż nie będziesz więcej nalegać na spotkania ze swoją rodziną. Jak już spełniłem twoją prośbę to zdecydowałaś dalej testować moją cierpliwość! - podejrzewałam, że się nie zgodzi, ale nie sądziłam, że aż tak gwałtownie zareaguje. Przecież jakby się tak dokładnie zastanowić to nie prosiłam o jakoś wiele.
- Po prostu chcę sprawdzić jak sobie radzą, nie muszę nawet z nim rozmawiać. To chyba nie jest tak wiele?
- A właśnie, że jest. Moja umowa z Zayn'em polegała na tym, że dostaję ciebie na zawsze. A ty teraz prosisz mnie o odwiedzanie swojej rodziny, niedługo będziesz chciała do niech wrócić. A możesz być przekonana, że nigdy ci na to nie pozwolę! - gwałtownie podniósł się z pozycji siedzącej.
- Zachowujesz się jakbyś miał coś na sumieniu - stwierdziłam fakt. - Na pewno moja mama jest cała? - dopytałam dla pewności. Tak nie zachowuje się człowiek, który nic nie ukrywa.
- Oczywiście, nie zabiłem nawet twojego brata, A sama musisz mi przyznać, że powinienem to zrobić. Jestem dla ciebie bardzo wyrozumiały, ale nie przesadzaj - zakomunikował i opuścił pomieszczenie. A ja zaczęłam się w duchu zastanawiać czemu on się tak zdenerwował.
***
Do domu Harry wrócił kilka minut po północy, zdecydowałam, że nie odezwę się do niego jako pierwsza. Nic mu nie zrobiłam, więc nie ma powodu bym go przepraszała. Liczyłam na to, że sam się wkrótce opamięta i wyjaśni mi swoje nienormalne zachowanie.
Na ten czas zdecydowałam się także przenieść do innego pokoju. Możliwe, że chwilowa rozłąka w jakiś sposób na niego wpłynie i już więcej nie będzie wybuchał z byle powodu. Miałam już serdecznie dość tych jego humorów.
Nie dane mi było jednak zasnąć nim usłyszałam głośne krzyki Harry'ego. Po krótkiej chwili wparował on jednak do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Zamknął po sobie drzwi głośno trzaskając.
- A ciebie co znowu ugryzło? Nie możesz bez pytania zmieniać swojego miejsca spania. Przestraszyłem się jak nie zastałem cię - powiedział z wyraźnym wyrzutem. Lecz jakoś specjalnie mnie to nie ruszało.
- A ja w odróżnieniu od ciebie nie miałam ochoty na nocną kłótnię, więc postanowiłam tego uniknąć.
- Miałem nadzieję, że oboje zapomnimy o naszej rannej sprzeczce. Nie chce dalej drążyć tematu, więc chodź ze mną - wyciągnął ręke w moją stronę. Ja nie zamierzałam jednak jej chwycić. Chciałam by on naprawdę przemyślał swoje postępowanie.
- Nie. Nie będę znosić twoich krzyków, a później tak po prostu puszczać to w niepamięć. Jestem zmęczona, więc daj mi spać - przykryłam się kocem prawie, że na samą głowę. Niestety coś czułam, że on mi nie odpuści, ale jakbym teraz pozwoliła mu wygrać to jeszcze by pomyślał, że ma nade mną jakąś władzę.
Po kilku sekundach zostałam jednak całkowicie odkryta.
- Mnie się nie ignoruje.
NO TO HARRY SIĘ TROCHĘ WKURZYŁ.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro