11
'Pov Harry
- Nie obchodzi mnie już to, gdy ja ci mówiłam to nie słuchałeś. Teraz to mnie nie obchodzi to co masz mi do powiedzenia - szczerze to nawet spodziewałem się takiej reakcji z jej strony. Pozostawało mi jedynie mieć nadzieję, że to tylko tymczasowo.
- Jesteś teraz rozdrażniona i nie myślisz racjonalnie. Jak się wyśpisz i odpoczniesz to od razu zaczniesz inaczej na wszystko patrzeć - liczyłem, że właśnie tak się stanie. Nie mogłem jej przecież stracić na zawsze. Nie zniósłbym tego.
- Zapomnij. Wybaczyłabym ci jeszcze gdybyś to mi uwierzył, ale teraz to wiem, że między nami już nic nie może być - powoli się podniosła. Jej organizm był na tyle osłabiony, że nie potrafiła nawet ustać bez zachowania się. Zacząłem się naprawdę o nią martwić.
Wyciągnąłem dłoń w jej stronę.
- Chodź zaprowadzę cię do naszego pokoju - ona jednak odrzuciła mój gest. Jedynie spojrzała na mnie nienawistnym spojrzeniem.
- Z tobą na pewno nigdzie nie pójdę. Chce wrócić do Zayna - te słowa to bardzo mnie zabolały. Wolała wrócić do swojego brata, który ją sprzedał niż zostać ze mną. A ja tak mocno ją kochałem.
- Już nigdy więcej nie mów mi takich rzeczy - nie czekając aż zacznie mnie się słuchać chwyciłem jej rękę i pomimo jej oporów zaprowadziłem ją do naszej sypialni. Jest zima, a w tamtym pokoju było dość chłodno. Nie chciałem by się przeziębiła.
- Zrozum wreszcie, że to się nie uda i zwróć mi wolność - nie brałem do siebie tego co do mnie mówiła. To się nie liczyło, bo było wypowiedziane w złości.
- Jak ochłoniesz to sama sobie uświadomisz, że tego nie chcesz - jak byliśmy na miejscu to popchnąłem ją na łóżko. Nie wstała. - Teraz kochanie pójdziesz spać. A później dopiero porozmawiamy - miałem ogromną ochotę położenia się obok niej. Lecz wiedziałem, że jeśli chcę uniknąć kolejnej awantury to muszę poczekać aż zaśnie, co na szczęście długo nie potrwało.
Tak szczerze to, to co jej zrobiłem zaczęło do mnie docierać jak zobaczyłem ją tak niewinnie śpiącą. Była względem mnie całkowicie bezbronna, a ja obszedłem się z nią jak z najgorszym wrogiem. Nie pozwoliłem jej nawet dojść do słowa. To co mi mówiła wydawało się mało prawdopodobne, ale i tak powinienem wziąć taką opcję pod uwagę.
Jak sobie tylko pomyślę, że kilka dni temu mogłem ją zabić to mam ochotę sobie palnąć w łeb. Parę miesięcy temu obiecałem sobie, że już nigdy nie doprowadzę jej na granicę życia i śmierci, a prawie ją udusiłem. Dopiero jak ją puściłem i zauważyłem, że nie oddycha to uświadomiłem sobie co o mały włos nie zrobiłem.
Zayn kolejny raz chciał zabrać mi coś co sam mi ofiarował za umorzenie długów. Teraz jednak nie zamierzałem mu tego podarować. Zapłaci za wszystko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro