Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 36

Moje imię na jej ustach brzmi tak niesamowicie cudownie. Mam ochotę powiedzieć jej co czuję, przytulić ją i nigdy nie puszczać, ale nie teraz, powiem po randce. Nie chcę nic zepsuć, a zależy mi na niej i nie mogę pozwolić, aby jakiś głupi błąd oddalił nas od siebie.

- Cóż, lubię wiele rzeczy.

- A jakieś konkrety?

~ Ciebie?

- Na przykład lubię czytać książki i może jeszcze gry komputerowe.

- W sumie to bez urazy, ale nie dziwi mnie to za bardzo.

- Nie gniewam się, powiedzmy, że uznam to za komplement.

- Ha ha, a jakieś instrumenty?

- Nie ma szans, nie zagrałbym na żadnym instrumencie, nawet na flecie jakby mi płacili.

Przez chwilę miała zamyśloną minę, jakby się zastanawiała nad czymś, co chciała powiedzieć. Może nie wie co powiedzieć i stara się coś wymyślić?

~ Dobrze wiesz, że to nie prawda.

~ Cicho Aiden, nie teraz.

~ Więc czemu kłamiesz?!

~ Po pierwsze nie kłamię, ponieważ nie gram za pieniądze, więc nikt mi za to nie płaci. Po drugie mógłbyś się uspokoić?

~ To powiedz jej prawdę.

~ Kiedy przyjdzie na to czas, pokażę jej nawet.

~ Ta, ciekawe kiedy to nadejdzie.

Po tych słowach już się do mnie nie odzywał. Nie moja wina, że ukrywam to przed Kate. To jeden z moich starych sekretów, o których wiedzą tylko i wyłącznie Luna i Leo, chociaż i tak nie wiem jak oni się dowiedzieli o tym. Nigdy nie chwalę się swoimi umiejętnościami, nie chcę, żeby ktoś się poczuł gorszy ode mnie. Tak mnie wychowali rodzice i taki już będę na zawsze.

W tym momencie Kate w końcu się odezwała i choć patrzyłem się na nią przez cały czas, to i tak byłem zbyt zamyślony nie zauważyłem jak znowu patrzyła się na mnie.

- Poważnie? A czemu?

- Jestem kompletnym beztalenciem, jeśli chodzi o granie na czymkolwiek.

To tylko spowodowało, że mój wilk burknął na mnie cicho "Kłamca" i dalej wrócił do ignorowania mnie.

- Jak chcesz, to mogłabym cię nauczyć grać.

- Więc grasz na instrumentach? A na czym dokładnie?

- Większość instrumentów strunowych, jak również klawisze, fortepian i śpiewam czasami.

- I ty mówisz, że to ja mam talent, a sama potrafisz grać aż na tylu instrumentach?

- Po prostu mam smykałkę do muzyki.

- Mi jedynie świetnie idzie w sztuce.

- Czyli nie tylko malujesz?

- A skąd to wywnioskowałaś?

- Cóż, sztuka jest pojęciem względnym i obejmuje zarówno taniec, rzeźbienie, malowanie, granie, śpiewanie, jak i wiele innych odmian tej dziedziny.

- Owszem, oprócz malowania tańczę i śpiewam, ale w graniu za grosz brak mi talentu.

- No co ty?! Na serio śpiewasz i tańczysz?

Sam nie wiem czemu, to powiedziałem, w myślach wyzywałem się, używając wszystkich znanych mi barwnych epitetów. 

Teraz zgodzę się z tym, co mówił do mnie Leo, czasami to powinienem się jednak zamknąć. 

- Czemu jest to takie zadziwiające?

- Nie wiedziałam, że tak fajny gość może być jeszcze fajniejszy.

- A ja, że tak świetna dziewczyna może być nawet jeszcze bardziej niesamowita.

Usiedliśmy na ławce przed niewielkim stawem i obserwowaliśmy, jak powoli robi się ciemniej. Po chwili ciszy Kate odezwała się jako pierwsza.

- Nie jestem niesamowita ani świetna.

- Oczywiście, że jesteś i nie mów inaczej, bo tylko będziesz okłamywać samą siebie. -powiedziałem, kładąc dłoń na jej policzku, aby zwrócić jej uwagę.

Spojrzała mi w oczy i przez chwilę znów siedzieliśmy w ciszy. Zaraz potem zaczęliśmy zbliżać się do siebie, dalej nie zrywając kontaktu wzrokowego, aż nasze usta dzieliło kilka centymetrów.

- Jesteś niezwykła, utalentowana i mądra. Znamy się krótko, ale chcę cię poznać bardziej, nie tylko jako dziewczynę, która mi się podoba i którą odprowadzam po szkole do domu. Z którą razem się śmieję, bawię i dla której otwieram się coraz bardziej.

- Ja też chcę cię bardziej poznać Zayn.

Patrzyłem jej w oczy, następnie na jej delikatne, malinowe usta. Chyba zrozumiała, o co mi chodzi. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, coś nas przyciągało jak magnes. Potem zamknęliśmy tę krótką przestrzeń dzielącą nas cudownym pocałunkiem. Jej usta miękkie i delikatne jak jedwab, a ich smak pobudzał wszystkie moje zmysły. Objąłem ją czule moimi rękoma, kładąc jedną na jej tali, a drugą głaszcząc delikatnie po policzku. Przez moje ciało przechodziło miliony małych iskier, wywołując dziwne uczucie, które, tak czy siak, chciałem, aby się nie kończyło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro