Rozdział 8
Zayn Blake
Siedziałem w autobusie i obserwowałem przez okno mijane domy, gdy zobaczyłem, jak jakaś dziewczyna biegnie na przystanek. Była ładna, nie zaprzeczę, nie wyglądała jak większość dziewczyn z mojej szkoły, nie nakładała makijażu, a przynajmniej nie było go widać. Jednak co najbardziej przyciągnęło moją uwagę, było to jak szybko biegła. Nie była to normalna prędkość jak na przeciętnego człowieka. Zgaduję, że pewnie musi być dobra z Wf-u. Na przystanku rozglądała się dookoła. Może na kogoś czekała? Patrzyłem, jak wsiada do autobusu i rozglądała się za wolnymi miejscami. Sam nie wiem czemu, ale szybko zabrałem plecak z siedzenia koło mnie i chwile później spojrzała się w moją stronę i zaczęła iść. Obserwowałem ją i zastanawiałem się, kim jest ta dziewczyna i czemu jej nigdy przedtem nie widziałem. Gdy w końcu do mnie podeszła...
- Mogę się dosiąść? - spytała się z wyczuwalną niepewnością w jej głosie.
Miałem jej odpowiedzieć, ale gdy nasze oczy się połączyły, momentalnie się cały spiąłem i nie mogłem się ruszyć. Zaniepokoiła mnie moja reakcja, więc przytaknąłem głową, żeby nie musieć nic mówić. Autobus nagle ruszył i poleciała do przodu, szybko wstałem i złapałem ją, zanim zdążyła polecieć na tył autobusu, po czym posadziłem koło mnie.
- Musisz bardziej uważać. - powiedziałem, patrząc, jak jej twarz czerwieni się z zawstydzenia.
- Dzięki za ratunek. - powiedziała, odwracając wzrok. Jej policzki zrobiły się czerwone.
- Spoko.
Przez moment się nie odzywała, a ja starałem się nie zastanawiać, czemu tak nagle nie mogę jej zignorować i przestać o niej myśleć.
- Too... często zdarza ci się ratować innych?
- Czasem się zdarzy.
- Czyli z ciebie to taki typ bohatera?- uderzyła mnie w ramie. Jak na dziewczynę to nawet mocno, jednak i tak ledwo to poczułem. Gdy się spojrzałem na miejsce, gdzie mnie uderzyła, szybko powiedziała:
- Przepraszam, nie chciałam cię uderzyć tak mocno, to tak po prostu jakoś wyszło. - na jej panikę na twarzy zaśmiałem się cicho.
- Spokojnie nawet nie poczułem, choć na tak ładną dziewczynę masz trochę siły.
- Czyli mówisz, że żeby być silna, muszę być brzydka?
- Nie to miałem na myśli, chodziło mi o to, że wyglądasz na delikatną, miłą osobę i nie spodziewałem się po tobie takiej siły.
- Nie jestem delikatna, a poza tym pewnie mówisz to do innych ładniejszych dziewczyn.
- Zapewniam cię, że nie mówię tak do innych dziewczyn.
- W szkole na pewno masz jakieś ładne koleżanki, z którymi rozmawiasz.
- Właściwie to nie, prawie w ogóle nie rozmawiam z dziewczynami. - powiedziałem, patrząc za okno.
~ Poza Luną, siostrą Leo.
~ Cicho Aiden.
- Z twoim wyglądem? Szczerze w to wątpię. - powiedziała, obserwując moją twarz.
- Jak widać, nawet wygląd nic nie da, ponieważ... z resztą nie ważne, właściwie nie muszę ci wszystkiego mówić.
To ją zamknęło, ale nie na długo, bo dosłownie za moment znowu zaczęła gadać.
- Do jakiej szkoły chodzisz?
- Do jedynego liceum w tym mieście.
- No tak, w sumie głupie pytanie, a od jak dawna się tam uczysz?
- Miesiąc temu zacząłem drugi rok, jeszcze rok mi został.
- Ja też jestem na drugim roku i skoro będziemy w jednej szkole... to... może oprowadziłbyś mnie? No bo wiesz, nie znam aż tak tej okolicy. - spytała się, patrząc mi w oczy.
Poczułem, jak mój telefon wibruje w kieszeni, więc szybko go wyjąłem i zobaczyłem, że dostałem wiadomość od Leo. Uśmiechnąłem się lekko i spojrzałem znowu na dziewczynę.
- Czy to będzie problem gdyby dołączył do nas mój przyjaciel?
- Nie mam nic przeciwko.
- Tylko... postaraj się nie zwracać uwagi na jego zachowanie. Czasami potrafi być jak małe dziecko.
- Jasne, postaram się być miła.
- Jakbyś już nie była. - powiedziałem ledwie słyszalnym szeptem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro