Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 49

Zayn Blake

Jak tylko znajdę tego kto porwał Kate, zabiję go. Powoli, boleśnie, zaczynając od łamania nóg tak, żeby dłużej czuł ból, każdą łamaną kość, jedna po drugiej, aż będzie mnie błagał żebym zakończył jego cierpienie. Chodziłem po szkolnym parkingu, starając się znaleźć jakiś zapach porywacza, cokolwiek. Jednak musiał być naprawdę głupi, bo zgubił jedną z jego rękawiczek i kawałek materiału z czymś zwiniętym w środku.

Zbliżyłem się i automatycznie wiedziałem co jest w środku. Wszędzie bym poznał ten smród wilczego ziela. Spojrzałem ponownie na rękawiczkę i powąchałem ją, faktycznie był zmiennym. Zalatywał jednak jakąś watahą, po sile zapachu sądzę, że mógł być betą. Dowiem się kim jest jego alfa i jeśli to on kazał porwać Kate pożałuje, że się w ogóle urodził.

~ Aiden może masz jakiś pomysł jak ją znaleźć?

~ A próbowałeś użyć waszej więzi?

~ Tak, ale mogę tylko rozmawiać. Coś zdaje się blokować mnie, gdy próbuję dowiedzieć gdzie się jest.

~ Jednak wciąż musisz powiedzieć jej rodzicom co się stało.

~ Nie przyjmą tego dobrze.

~ Raczej, skoro ich córka została porwana.

~ Okej pojadę do nich, może wiedzą coś.

~ Radziłbym się pośpieszyć.

Starałem się nie łamać przepisów jadąc jak wariat do domu Kate, ale było to trudne, jeśli mój skarb jest w tarapatach, a ja nie wiem, czy coś jej grozi, czy nie.

Okej samochód jej rodziców jest na podjeździe, czyli są w domu. Szybko zaparkowałem, wybiegłem z samochodu i mocno zapukałem do drzwi. Otworzył mi Ryan, ze zmartwioną miną.

- Coś się stało Zayn?

- Tak, ktoś porwał Kate!

- Co?! Szybko wejdź do środka, musimy porozmawiać.

W salonie siedziała Alice, ale po jej wyrazie twarzy wyglądała jakby coś jej było.

- Proszę pani wszystko dobrze, nic pani nie jest?

- Nie, tylko źle się czuję. To powiedz czemu tak mocno waliłeś w drzwi?

Do pokoju wszedł Ryan ze szklanką wody i tabletką w ręku. Pachniała dziwnie, nie wydaje mi się, że jakiekolwiek leki mogą mieć taki zapach. Gdy patrzyłem jak Alice bierze od jej męża wodę i tabletkę, zapach stał się silniejszy.

Fuj, czemu to tak śmierdzi? Przeszedł mnie dreszcz kiedy połykała tabletkę, co nie umknęło uwadze Ryana, który teraz przyglądał mi się z zaciekawieniem.

- Kate została porwana.

Na szczęście zdążyła przełknąć tabletkę, zanim to powiedziałem, ponieważ inaczej wyplułaby ją lub nawet i zakrztusiła się nią.

- Co!? Kto to zrobił, kiedy i jak?

- Dzisiaj po szkole, nie wiem kto to, wiem tylko, że użył wilczego ziela.

Nastąpiła chwila ciszy.

- Czemu miałby użyć tej rośliny?

Ojciec Kate powiedział to ze słyszalnym tonem niepewności, choć jego mina mówiła, że coś skrywa. Może bym nad tym bardziej się zastanowił, ale w tym momencie liczy się każda chwila. Nie mam czasu na kłamanie lub wymyślanie historyjek na zawołanie.

- Ponieważ wilki są wrażliwe na jej działanie.

- Więc wiesz o Kate?

Alice była zaskoczona, jakbym odkrył coś, czego nikt nie powinien wiedzieć.

- Oczywiście, że wiem, jest moją bratnią duszą.

Powiedziałem bez owijania w bawełnę. Oboje spojrzeli na mnie zszokowani, robiąc wielkie oczy.

- Czyli ty jesteś czarnym wilkiem z przepowiedni?

- Jakiej przepowiedni? - o czym ona mówi, o jakiej przepowiedni?

- Tej o białym i czarnym wilku mających zaprowadzić pokój i panować nad wszystkimi istotami nadprzyrodzonymi.

- Nigdy nie słyszałem o niej. - chodź sam muszę przyznać, jednak tak się składa, że są to kolory naszego futra.

- Mówi ona o białym wilku, który ma zdolności takie jak super zmysły, prędkość, siłę i jedną ukrytą moc, którą odkryje w odpowiednim momencie. Jest on wilkiem księżyca i potrafi świecić jego blaskiem, jednak swoje umiejętności odkryje tylko, gdy odnajdzie swojego wybranka. Symbolizuje on światło i życie.

- A czarny wilk?

Skoro biały wilk symbolizuje życie, to aż boję się wiedzieć co symbolizuje czarny.

Tym razem odpowiedział ojciec Kate, którego imienia wciąż nie znam. To aż tak głupie, że aż zawstydzające, ale nigdy nie spytałem się Kate jak ma na imię jej tata.

- Jest on wilkiem cienia, ma podobne zdolności, poza jego innymi mocami. Potrafi manipulować cieniem, zniknąć w mroku i on również nie może używać swoich umiejętności, dopóki nie odnajdzie swojej wybranej. Tylko że on symbolizuje mrok i śmierć.

- Czy jest mowa o czymś jeszcze?

- Tak, biały wilk potrafi uleczać, natomiast czarny pozbawia życia samym dotykiem. Nawet jego bratnia dusza może być w niebezpieczeństwie, jeśli nie będzie umiał panować nad swoją mocą. U obojga z was moce pojawią się po 24 godzinach od oznaczenia, co jak mniemam już się wydarzyło, zatem mamy problem.

Poczułem jak robi mi się zimno, ogarnia mnie strach, a z mojej twarzy znika jakikolwiek kolor.

- Czy to znaczy, że nie mogę się nawet zbliżyć, gdy ją w końcu znalazłem?

Alice zbliżyła rękę do mojego ramienia, jakby chciała ją tam położyć w geście współczucia, ale w ostatniej chwili zatrzymała się i cofnęła ją.

- Niestety nie, chyba że uda ci się zapanować nad mocą.

- Jak?

Niedawno odzyskałem moją dziewczynę, a teraz mam jakąś moc, która może ją zabić?

- Tego nie wiem. Wszystko, co mi wiadomo już ci powiedziałam.

- Przepraszam, ale muszę pobyć chwilę sam, niedługo wrócę.

- Oczywiście, rozumiem przez co musisz przechodzić teraz.

- Dziękuję.

Wybiegłem, uważając, aby nie dotknąć żadnego z nich i pojechałem do domu. Rzuciłem się na łóżko zupełnie załamany.

~ Co ja teraz mam robić? Kocham ją i nie mogę jej zostawić, dopiero co mieliśmy jeden problem przez co się omal co nie rozstaliśmy. Teraz nie mogę się do niej zbliżać, bo ją zabiję. Nie chcę jej zrobić krzywdy, dlatego, dopóki nie zapanuję nad mocą... Będę musiał zniknąć, ale najpierw ocalę moją ukochaną.

Jeszcze nie mam moich mocy, zaczną pojawiać się powoli aż do końca jutrzejszego dnia, wtedy będziemy mogli z nich w pełni korzystać.

~ Wiedziałeś o tym Aiden?

~ Nie. Nie wiedziałem o tym, ale musimy się postarać, zapanować nad mocami, jeśli chcemy jeszcze raz zobaczyć Kate.

~ Tylko jak? Nawet nie wiem jak to działa z tą mocą.

~ Spróbujmy z czymś prostym jak na przykład kwiatek. Dotknij go i sprawdź, czy umrze.

~ Okej spróbujmy.

Ustawiłem dziesiątki kwiatów w rzędzie, musiałem po nie jechać do sklepu, bo w domu nie miałem ani jednego.

- Okej wszystko gotowe, mam jakieś dwie godziny na to, potem jadę do domu Kate.

Ćwiczyłem panowanie nad oddechem, żeby uspokoić swoje nerwy, ponieważ myślałem, że może emocje mają na to jakiś wpływ. Co spowodowało, że jeszcze bardziej zacząłem myśleć o Kate i to jak mnie uspokajała samą swoją obecnością obok, a to poskutkowało tym, że oprócz kwiatka zniszczyłem i doniczkę razem z ziemią w środku. Ot, tak po prostu rozpadły się jak zrobione z piasku.

Przez półtora godziny pełne nerwów, prób uspokojenia się, nie udało mi się ocalić ani jednego kwiatka, każdy po kolei powoli umierał jeszcze zanim go dotknąłem. Załamany ostanie pół godziny przesiedziałem w mojej pracowni, patrząc na obraz Kate.

Po tym, jak czas minął wróciłem do jej rodziców, mając kilka własnych pytań. Podszedłem do drzwi i od razu się otworzyły, a w progu stała Alice.

- Czy już w porządku?

- Nie bardzo, ale muszę się o coś spytać.

- Wejdź proszę do środka.

Usiadłem na kanapie, naprzeciwko mnie Alice i jej mąż.

- O co chciałeś się spytać?

- Skąd wiedzieliście o tej przepowiedni?

- Jakże moglibyśmy nie słyszeć o niej? Wszystkie magiczne stworzenia o niej wiedzą.

- Więc jesteście magicznymi stworzeniami?

- Można tak powiedzieć, jesteśmy czarownicami.

- Z całym szacunkiem, ale czy czarownicami nie są kobiety? Nie chciałbym być nieuprzejmy, oczywiście nie miałem niczego złego na myśli, po prostu w historii zawsze była mowa o kobietach, które podejrzewano o czary i...

Zanim skończyłem swoją paplaninę, Alice przerwała mi machnięciem ręki i uśmiechnęła się, jakby mając na myśli, że nic takiego się nie stało.

- Zwykle tak, jednak mój Rhett jest pierwszym synem czarownicy, jaki kiedykolwiek się urodził.

Łał, to prawie jak jakaś legenda albo coś.

- Czy posiadasz jakieś inne zdolności niż normalna czarownica?

- Owszem, posiadam telekinezę, jestem trochę silniejszy oraz potrafię zmieniać, postać.

- Poważnie?!

Alice prychnęła i przewróciła oczami, co zauważył Rhett.

- Tak, raz zmienił się w niedźwiedzia, żeby przegonić takiego jednego faceta, z którym byłam na randce.

- Jesteś moją wybranką i taki ktoś jak on nie mógłby cię mieć.

- Po prostu byłeś zazdrosny.

- Raczej, a ty próbowałaś mnie sprowokować.

- Nie wiedziałam, że również jesteś czarownicą i nigdy nie spodziewałam się, że zrobisz coś takiego.

- Czyli dlatego mnie zawsze olewałaś?

- Nie, nie dlatego. Olewałam cię, bo zachowywałeś się jak dupek.

- Nie prawda, nie zachowywałem się tak źle.

- O do prawdy? Więc jak wyjaśnisz...

Patrzyłem jak ze sobą rozmawiają, o ile kłótnie można nazwać rozmową. Jednak postanowiłem im przerwać i kontynuować rozmowę na ważniejszy temat, czyli obecną sytuację z ich córką.

- Przepraszam, że przerywam rozmowę, ale czy jest może sposób, aby zniwelować jakoś działanie mojej mocy?

Alice pokiwała głową przeczącą i powiedziała:

- Nie ma żadnego sposobu na to.

 Wtedy nagle wtrącił się jej mąż.

- Kochanie, czy ty nie zapomniałaś o czymś?

- O racja, zaprosiłam kogoś.

- Kogo?

- Spokojnie Zayn dowiesz się, gdy tu przyjedzie.

- Okej...

Chwilę jeszcze rozmawialiśmy o paru sprawach, a po pięciu minutach ktoś zapukał do drzwi, Rhett poszedł przywitać gościa. Z pokoju nasłuchiwałem kto to mógłby być.

- Witaj. Miło, że postanowiłeś jednak przyjść.

- Ponoć to coś ważnego.

- Nawet bardzo. Wejdź proszę chciałbym cię komuś przedstawić.






__________________________________

Jak myślicie, kto mógłby tam przyjść? Odpowiedź znajdziecie w kolejnym rozdziale, oczywiście jak już go wstawię... He he. Tia.

Btw, jak wam minął dzień? Mam nadzieję, że dobrze lub przynajmniej znośnie, ponieważ pewnie część (lub większość idk) z was chodzi do szkoły itd. Czy tylko u mnie teraz prawie codziennie pada? Przez to nawet mój pies nie chce wychodzić na dwór, chyba nie lubi moknąć tak samo jak ja, aczkolwiek mi to aż tak nie przeszkadza. 

Tak poza tym to ostatnimi czasy jestem dosyć zajęty i niezbyt mam czas nawet na poprawianie. Za niedługo przeprowadzam się i pomagam w ogarnianiu tamtego miejsca, żeby można było się tam na luzie wprowadzić. W związku, z czym już chyba od przyszłego tygodnia ( tego zaraz po tym co jest teraz) nie jestem w stanie powiedzieć kiedy pojawią się rozdziały. Może uda mi się poprawić kilka na zapas i mieć je w gotowości od razu do wstawienia, ale się jeszcze zobaczy.

Do osoby, której chciało się to wszystko czytać, jeśli czytasz to w nocy, to dobranoc i idź spać, a nie siedzisz do późna i czytasz książki. Ja przez długie czytanie teraz muszę nosić okulary (czytam dużo na telefonie).

Ale jeśli czytasz to w ciągu dnia, stojąc w kolejce w sklepie, jadąc samochodem lub autobusem, siedząc na przerwie w szkole lub pracy, albo zwyczajnie siedząc w domu, ponieważ nie chce ci się wychodzić na zewnątrz, być może jesteś chory i nawet nie możesz nigdzie wychodzić. Życzę ci miłego dnia, cierpliwości jeśli jej potrzebujesz, żeby ci się nie nudziło, szczęścia w szkole lub pracy i oby jazda komunikacją miejską była przyjemna i żeby nie było korków ani tłoku w autobusie. Do wszystkich chorych i tych, co po prostu się źle czują ( w każdym tego zwrotu znaczeniu) wysyłam wam pozytywne wibracje i dużo miłości (ile tylko zdołam zmieścić w moich dłoniach) oraz zdrowia.

Okej, bo ta notatka robi się trochę długa. Ostatni raz życzę wszystkiego dobrego, tak bez okazji, z dobrych chęci. 

~ Zulfaron

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro