Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 44

Jeśli mi się uda to rozdziały będę wstawiał późno w nocy lub wcześnie rano, choć zapewne będzie to jednak późno w nocy. Ale przez najbliższy czas nie obiecuję, że będą się pojawiały systematycznie. Najczęściej będzie to kiedy będę miał czas i dostęp do internetu. Dobra, bo nie chcę zanudzać niepotrzebnie zbyt długimi zdaniami i notatkami. Zapraszam do czytania.


_________________________________

Pokiwałem głową na tak.

- Czy ty zupełnie postradałeś zmysły?! Właź do środka i daj mi to obejrzeć.

- Kate nie trzeba, naprawdę. To zrośnie się w ciągu tygodnia.

- Powiedziałam właź do środka i bez dyskusji.

- Dobrze, już dobrze. Idę.

Nawet podoba mi się taka szefująca strona Kate.

~ Ty tu lepiej staraj się o jej przebaczenie.

~ Pracuję nad tym, uspokój się.

~ Nie będę spokojny durniu, póki do nas nie wróci.

- Siadaj na kanapie, a ja pójdę po apteczkę do łazienki.

Usiadłem na wygodnej kanapie w salonie. Przed nią stał niewielki stolik do kawy z małym wazonem z kwiatami. Naprzeciwko na ścianie był sporych rozmiarów telewizor plazmowy, a po bokach regały z książkami. Pokój wyglądał sam w sobie przytulnie i zachęcająco jak cała reszta domu.

- Okej mam, a teraz dawaj mi tę rękę do obejrzenia.

Okazało się tylko, że to po prostu złamanie. Reszta zadrapań i siniaków zniknęła krótki czas po upadku, więc teraz niema po nich śladu.

- Musisz z tym iść do lekarza, żeby założył ci gips na rękę. - powiedziała zawiązując bandażem szynę przyłożoną do ręki aby ją usztywnić.

- Nie potrzebuję tego już mówiłem, zrośnie mi się.

- Kości nie zrastają się tak szybko nie bądź śmieszny.

Miała zaniepokojoną minę, jakby coś starała się ukryć. Kluczowe słowo ,,ukryć'', ponieważ przede mną nic nie zdoła zataić. Jest drugą połową mojej duszy, sensem mojego życia i dla mnie może być tylko ona, albo żadna inna.

- Kate, powiedz co ukrywasz?

- Ja nic nie ukrywam, nie wiem o co ci chodzi.

- Skarbie, ja wiem, że coś ukrywasz. Inaczej nie miałabyś miny jak pięciolatek, który coś zawinił i nie chce się przyznać.

- Nie mogę ci powiedzieć Zayn.

Wstała chcąc uciec, ale użyłem super prędkości i stałem przed nią. Zrobiła wielkie oczy, cofnęła się, potykając się i lecąc na ziemię. Jednak złapałem ją w ostatniej chwili moją zdrową ręką. Postawiłem ją na nogi, a następnie zaprowadziłem do salonu, żeby usiadła.

- Ty... J-jesteś... Jesteś wilkołakiem?

- Tak jestem i mam wrażenie, że mamy sobie coś do powiedzenia.

- Nie. Już nie mamy.

O czym ona mówi? Oczywiście, że musimy porozmawiać ze sobą, to bardzo ważne. W końcu dowiedziałem się, że dziewczyna, którą lubię jest moją bratnią duszą. Więc czemu mówi, że nie mamy o czym rozmawiać?

- Jak to ''już'' nie mamy? Co się stało?

- Tak to, jestem zwykłym człowiekiem.

- Nieprawda, nie jesteś. Jesteś drugą częścią mnie, a wilkołaki nie wiążą się z ludźmi.

- Więc dlaczego mnie nie zostawisz? Jestem tylko człowiekiem. Nie jestem nadzwyczajna.

- O czym ty mówisz kochanie?

Próbowałem złapać ją za dłoń, ale odsunęła się ode mnie na krok i odwróciła głowę w drugą stronę.

- Chciałam ci powiedzieć czym jestem wczoraj w szkole, ale zobaczyłam cię całującego tą upudrowaną... 

Wzięła głęboki oddech i kontynuowała to, co mówiła.

- Tę Dziewczynę i po prostu...

Zakryła usta dłonią i zaczęła szybko mrugać, żeby pozbyć się łez zbierających się w jej oczach.

- Kate to nie tak, ja jej nie całowałem. Ona pocałowała mnie, zrobiła to, żeby nas skłócić.

- Po co miałaby to robić?

- Ponieważ była zazdrosna, jak ktoś taki śliczny jak ty może być z kimś takim jak ja.

- Nie rozśmieszaj mnie. Sytuacja jest zupełnie na odwrót.

- Po prostu nie mogła znieść, że nowa uczennica znalazła sobie chłopaka, a ona nie.

- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę?

- Posłuchaj jak bije mi serce i powiedz czy kłamię.

- Nie mogę tego zrobić.

- Dlaczego nie?

- Nie potrafię.

- Jasne, że potrafisz. Jesteś taka jak ja.

Podszedłem do niej i założyłem jej za ucho kosmyk tych ślicznych blond włosów, które ciągle opadają i zasłaniają jej piękne oczy.

- Nie Zayn, nie jestem. Straciłam swoje umiejętności.

Patrzyłem jej na twarz w poszukiwaniu jakichś oznak kłamstwa lub żartu, ale nic nie znalazłem.

~ Zayn ona mówi prawdę, nie wyczuwam jej wilczycy...

~ Ale jak to możliwe?

~ Pamiętasz jak twoi rodzice uczyli cię o wilkołakach?

~ Tak, a co?

~ A to, że wspominali jak to wilk może się odciąć od ludzkiej części, pozbawiając ją wszelkich umiejętności. Osoba ta staje się wtedy zwykłym człowiekiem a tracąc wilczą część, traci część siebie i już nie jest tą samą osobą jak dawniej.

~ Myślisz, że to się stało Kate?

~ Spytaj się jej, to się dowiesz.

~ Okej.

Złapałem ją za dłoń, głaszcząc delikatnie po kostkach. Zaprowadziłem do kanapy i usiedliśmy obok siebie.

- Powiedz co się stało najdroższa.

- Po tym, jak wybiegłam ze szkoły, uciekłam do lasu, gdzie mogłam spokojnie się wypłakać. Ale moja wilczyca zniosła to znacznie gorzej niż ja. Zayn... Ona... Odcięła się ode mnie.

Zaczęła głośno płakać, dlatego wziąłem ja na kolana i przytuliłem do siebie mocno, próbując ją uspokoić.

- Kate spokojnie, pomogę ci ją odzyskać.

- Ale jak?

O rany... teraz zrobiło się trochę niekomfortowo. Jak mam jej powiedzieć, że muszę ją ugryźć. To dosyć duży krok naprzód w związku. Co, jeśli odrzuci mnie? Co jak poczuje się skazana na mnie do końca życia? Nie wiem, czy jestem gotów na to.

~ Ogarnij się Zayn.

~ Dobra, raz kozie śmierć.

- Muszęcięoznaczyćbotojestjedynewyjścieabyśmogłaodzyskaćswojąwilczycę.

- Co? Mów wolniej, bo nie rozumiem.

- Okej... Powiedziałem, że muszę cię oznaczyć, bo to jest jedyne wyjście abyś mogła odzyskać swoją wilczycę .

- Ale... Nie ma innego sposobu?

- Obawiam się, że nie.

- Musi być jakieś inne wyjście.

- To jest jedyne. Nie wiedziałaś o tym wcześniej?

- A skąd miałabym wiedzieć?

- Pewnie od rodziców.

Spojrzała na podłogę i posmutniała.

- Zayn... Jest jeszcze coś, co muszę ci powiedzieć.

- Co takiego?

Coś złego stało się jej ojcu? Jej mamę Alice widziałem jeszcze jakiś czas temu i nic jej nie było, ale jej taty nie było wtedy w domu. Co, jeśli miał wypadek i teraz jej rodzina się rozsypuje?

- Alice i Rhett nie są moimi rodzicami biologicznymi.

To mnie trochę zbiło z tropu. Na szczęście nic się im nie stało, ale nadal nie rozumiem, skoro nie oni są jej rodzicami, to kto?

- Więc kto nimi jest?

- Też chciałabym to wiedzieć.

- To ty nie wiesz?!

- Nie. Zostałam adoptowana, gdy miałam roczek. Nie pamiętam nic z tamtych czasów. Alice mówiła, że byłam jeszcze taka mała i bezbronna, a ponieważ nie mogła mieć własnego dziecka, zaadoptowała mnie.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej?

- Żebyś zmienił o mnie zdanie? Chciałam tego uniknąć i mieć w końcu normalne życie.

- To dlatego uciekłaś jak tamta dziewczyna obrażała ciebie?

- Ciężko jest zaakceptować samego siebie, jeśli całe swoje życie było się zawsze uważane za brzydkie, głupie, pozbawione talentu i nieposiadanie przez to przyjaciół. Każdy uczeń w mojej dawnej szkole śmiał się ze mnie, że jestem adoptowana, porzucona przez własnych rodziców i dodatkowo nie panowałam nad emocjami.

- W jakim sensie nie panowałaś?

- W wieku dziesięciu lat nie panowałam nad moim gniewem. I wtedy... W wieku jedenastu lat przemieniłam się po raz pierwszy. Nawet nie wiedziałam, że jestem wilkołakiem. Ze strachu uciekłam do lasu i tam się przemieniłam. Trzymałam to w tajemnicy przed rodzicami i wszystkimi z otoczenia. Wszystko, co wiem o byciu wilkiem nauczyłam się od Lily, mojej wilczycy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro