Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

Razem z mamą się zaśmiałyśmy z tego, co powiedział. To jest jedyny sposób, żeby go wyciągnąć z łóżka, ponieważ kiedy ma wolne strasznie lubi poleniuchować, co zwykle robimy oboje, ale mama znalazła sposób, żeby wyszedł z pokoju albo w końcu wstał. To działa za każdym razem, jak byłam mała, często zastanawiałam się, czy może też jest taki jak ja, ale bałam się zapytać, bo to mogłoby zagrozić naszemu bezpieczeństwu. Ostatecznie zdecydowałam się na obserwowanie i nie widziałam nic podejrzanego, co mogłoby zwrócić moją uwagę.

- Mama zrobiła jajka i bekon.

- Wiedziałam, jak wyczuje zapach bekonu, to zaraz przyjdzie. Pewnie kochasz bekon bardziej ode mnie!

- Nonsens kochanie, nic nie kocham bardziej od ciebie. - powiedział i pocałował mamę w czoło i przytulił do siebie.

- No mam nadzieję.

Patrzyłam, jak bardzo moi rodzice się kochają, byłam na tyle szczęśliwa, że trafiłam na tak cudownych ludzi. Rodzice innych kłócą się, rozstają i rodzą się z tego tylko nowe problemy, ale moi są ze sobą, choćby nie wiem co i nawet sprzeczki tego nie zmienią. Zresztą, oni nigdy się nie kłócą, po prostu czasami mają odmienne zdania. Chciałabym mieć kiedyś kogoś, kto by mnie kochał tak samo, jak tata kocha mamę. Za moment usiedliśmy wszyscy do stołu, aby zjeść to pyszne śniadanie. Po posiłku zaczęłam się zbierać do szkoły, pożegnałam się z rodzicami i wyszłam na przystanek. Nie mogłam powstrzymać tych motyli w brzuchu, widząc jadący autobus szkolny. Wsiadając, spojrzałam na tył autobusu i rzeczywiście Zayn już tam był i zajął mi miejsce. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego.

- Hej Zayn!

- Heej Kate! - powiedział, robiąc falę brwiami.

Zaśmiałam się, uderzając go lekko w ramię, wiedząc, że robię się czerwona. Czemu on ma na mnie taki wpływ?

- Ooo, czerwienisz się.

- No weź, już mówiłam ci o tym coś.

Udałam obrażoną, zakładając ręce i odwracając głowę w drugą stronę. Zaraz mnie jednak szturchnął w ramię, przez co poczułam przyjemne iskierki w tym miejscu i dłużej nie mogłam udawać złej. Nie na niego.

- Pamiętam, chciałem tylko coś sprawdzić.

- A co takiego chciałeś sprawdzić, hmm?

- W skali od jednego do dziesięciu, jak uroczo wyglądasz, gdy się czerwienisz.

- I jak wypadłam? - powiedziałam, zasłaniając twarz włosami.

Kurcze czemu się tak przy nim czerwienię? To już zaczyna robić się irytujące, jakoś nigdy w życiu nie zdarzyło mi się rumienić na widok jakiegoś gościa, ani kiedy z jakimś rozmawiałam. No, bądźmy szczerzy niby, jak miałam rozmawiać z jakimś gościem, kiedy wszyscy się ze mnie naśmiewali?

- Jak dla mnie dziesięć na dziesięć.

~ Oo, jaki on słodki. Lubię go.

~ Ta, ja też Lily.

~ To się z nim umów.

~ Dopiero się poznaliśmy!

~ To co, przecież widzę, że on ciebie też lubi.

~ No nie wiem. Może jak najpierw się lepiej poznamy. - odpowiedziałam jej, wzdychając w myślach, po czym wróciłam do świata żywych. Żeby nie zrobiło się niezręcznie, zmieniłam temat rozmów.

- To ile masz dzisiaj lekcji? - zapytałam Zayna.

- Em, z tego, co pamiętam to chyba osiem.

- Nie pamiętasz swojego planu lekcji?

- Nie zwracam na to dużo uwagi, mam trochę ważniejsze rzeczy do zapamiętania. A czemu pytasz?

- Po prostu chciałam wiedzieć, czy wracasz sam ze szkoły.

- Nie, nie wracam sam...

- A z kim wracasz? Znaczy, jak nie chcesz, to nie odpowiadaj, nie chcę być nachalna czy coś, w sumie to nie moja sprawa z kim wracasz ze szkoły. Pewnie z Leo albo Luną, w sumie to się przyjaźnicie, więc nie zdziwiłabym się, gdybyś z nimi wracał. Zresztą może zadzwonię do mamy, to być może będzie mogła po mnie przyjechać i mnie odwiezie i...

- Kate.

Czyżbym powiedziała trochę za dużo? Pewnie znowu mówiłam dwieście słów na sekundę i jak zwykle kiedy tak jest, osoba, do której mówię, nie rozumie z mojej paplaniny ani jednego słowa. W tym przypadku zakładam, że taką osobą jest teraz Zayn.

- Tak?

- Chciałem zapytać, czy chciałabyś iść z nami, ale mi przerwałaś.

- Sorki.

Powiedziałam cichym głosem.

- Nic się nie stało. To jak, idziesz z nami?

- Jasne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro