Rozdział 17
Wzięłam głęboki wdech, następnie wydech i powtórzyłam czynność kilka razy. Nie wiem czemu, ale podoba mi się zapach, który czuję, zwykle las tak nie pachnie, a ten zapach jest nadzwyczaj przyjemny dla nosa.
- Dobra wstawaj, nie wiemy, co w tych liściach żyje. - powiedział, podając mi rękę.
Na jego dotyk włosy na rękach mi się najeżyły, serce zaczęło bić szybciej i poczułam, jakby kopnął mnie prąd. Zabrałam rękę z jego ciepłej, delikatnej dłoni, która... kurczę, muszę się w końcu opanować. Próbując odwrócić uwagę od mojej reakcji, otrzepałam się z liści.
- Okej, mieszkam tutaj nie daleko, więc długo nam nie zajmie dojście do mojego domu.
Zayn odezwał się dopiero po paru sekundach myślenia nad czymś.
- No to chodź, ty prowadzisz, bo ja nie wiem, gdzie dokładnie mieszkasz.
- Dobra, chodźmy.
Trasa naprawdę nie była długa, więc już wkrótce staliśmy na moim podjeździe do domu.
- Może pokażesz mi kiedyś swoje obrazy?
- Zastanowię się jeszcze, okej?
- Okej, pa Zayn! - pożegnałam się, bo zobaczyłam mamę stojącą w oknie, więc wolałam się pozbyć niebezpieczeństwa, zanim nadeszło.
- To jutro jedziesz tym samym autobusem do szkoły? - spytał się.
- Tak, bo późniejszym jedzie za dużo osób i nie ma jak usiąść.
- To w takim razie zajmę ci miejsce.
- Awww dzięki, jesteś słodki. - powiedziałam, zanim mogłam się powstrzymać.
Zayn się lekko zaczerwienił, co było mega urocze widzieć zawstydzonego chłopaka.
- To ja... już pójdę, na razie. Widzimy się jutro!
- Pa! - powiedziałam, zanim weszłam do domu, gdzie czekała na mnie mama z uśmiechniętą miną.
- Kim był ten chłopak?
- To mój nowy przyjaciel, ma na imię Zayn.
- A kiedy poznałaś tego "przyjaciela"?
- Mamo, to tylko przyjaciel.
- Oczywiście, wierzę ci. - powiedziała, z miną jakby coś wiedziała, o czym ja nie.
- No weź mamo, teraz ty mnie zawstydzasz. - czułam, jak mi się policzki czerwienią.
- A kto jeszcze cię zawstydzał? Ten twój nowy znajomy? - na to się głośno zaśmiałam, nie mogąc wytrzymać.
- To aż tak po mnie widać?
- O błagam, to było widać tak samo po tobie jak i po nim. - to mnie trochę zszokowało i przestałam się śmiać.
- Ale co było po nim widać?
Moja mama zaczęła się śmiać, ale nadal nie chciała mi powiedzieć, co widziała po minie Zayna, gdy patrzył na mnie.
- To powiedz, fajny jest? - powiedziała, zmieniając temat.
Mama jest dla mnie jak przyjaciółka, z nią mogę porozmawiać dosłownie o wszystkim... No cóż, prawie o wszystkim.
- Oj jest. Jest zabawny, miły, oprowadził mnie po szkole, a później odprowadził mnie do domu i jest malarzem. - powiedziałam, wzdychając.
- Uuu! Mówiłam ci, że wszystko się ułoży. A teraz chodź, pomóż mi w robieniu obiadu, to w międzyczasie powiesz mi coś więcej o tym twoim przyjacielu, póki jeszcze nie ma twojego taty, tylko najpierw umyj ręce.
- Dobrze mamo, zaraz będę. - pobiegłam się przebrać w lżejsze ubrania i umyć ręce, po czym poszłam do kuchni.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro