Rozdział 16
- Hej. Czekałeś na mnie?
Zapytałam czarnowłosego chłopaka.
- Tak, pomyślałem, że skoro oboje wracamy pieszo, to może bym cię odprowadził do domu, a pracować nie muszę jeszcze przez 2 godziny, więc mam czas. No i Leo wraca z nami, mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko.
- Nie, coś ty. A gdzie pracujesz?
- W domu, pracuję przez internet.
Zaczęliśmy wszyscy iść i w międzyczasie rozmawialiśmy.
- A co takiego robisz w twojej pracy?
Na chwilę odwrócił wzrok, po czym znowu spojrzał mi w oczy.
- Ale nie będziesz się śmiać, jak ci powiem i nie powiesz nikomu?
Leo celowo kaszlnął za nami, a jego siostra szturchnęła go w ramię. Po ich minach było widać, że są czymś rozbawieni.
- Oczywiście, że nie będę się śmiać głuptasie i niby komu miałabym powiedzieć, jak jestem tu nowa i nie mam innych znajomych poza tobą, Leo i Luną? Oni już i tak raczej o tym wiedzą. A teraz mów, bo umieram z ciekawości. - o mój boże, co on taki wstydliwy, przecież nigdy nie śmiałabym się z przyjaciela.
- Sprzedaję obrazy.
- W sensie...
- Nie, nie sprzedaję ich nielegalnie. Jestem malarzem.
- No co ty?! To super! A co malujesz? Naturę czy ludzi? - i ja miałabym się śmiać, że jest malarzem? No błagam, sama bym nie potrafiła namalować prostej linii, a miałabym się z kogoś śmiać?
- Maluję naturę.
- Ale lubisz to robić?
- Oczywiście, to moje hobby i kocham to robić. Tylko w ten sposób daję upust swoim emocjom.
- Pokażesz? Proszę, proszę, proooszę!
W tym momencie bliźnięta zaczęli się cicho śmiać z tylko im znanych powodów, a Zayn lekko się zarumienił.
- No nie wiem, nigdy nie pokazywałem nikomu moich obrazów. - powiedział, drapiąc się po głowie.
- Ej, a ja?
Wtrącił się Leo.
- No poza tobą i Luną, ale minęło kilka miesięcy, zanim wam to pokazałem.
W odpowiedzi Leo i Luna pokazali języki. Widać, że są bliźniętami, bo mają bardzo podobne charaktery.
- Oj no weź, nie będę oceniać, chcę tylko zobaczyć. Nawet jeśli nie są ładne. - dodałam żartobliwie.
- Odwołaj to! - powiedział, uśmiechając i zbliżając się do mnie.
- A co jeśli nie? - powiedziałam prowokująco.
Nie wiem skąd u mnie ta śmiałość, ale przy nim czuję się inaczej.
- To cię złapię i pożałujesz tego, że to powiedziałaś?
- O czyżby? - powiedziałam, powoli się oddalając.
- A chcesz się przekonać? - zaczął iść szybciej w moją stronę.
- Najpierw musisz mnie złapać! - pobiegłam w kierunku parku nie daleko mojego domu.
Widziałam tylko, jak Luna kręci głową rozbawiona, a Leo dopingował Zayna, potem się rozdzieliliśmy i rodzeństwo poszli w swoją stronę, a ja dalej uciekałam od Zayna. Wbiegłam przez bramkę i ruszyłam dalej chodnikiem, robiłam uniki, robiąc szybkie skręty, biegłam, krzycząc, kiedy próbował mnie złapać, ale w ostatniej chwili udało mi się schylić i przeleciał nade mną, lecąc na ziemię. Ze śmiechu ledwie dobiegłam do wielkiej wierzby, gdy złapał mnie i oboje wpadliśmy w stertę liści, śmiejąc się jak małe dzieci. Próbowałam go z siebie zrzucić, ale przygwoździł obie moje ręce po obu stronach głowy. Przestałam się z nim siłować, gdy blisko mojej znalazła się jego twarz, na którą padały promienie słońca, przebijające się przez gałęzie drzewa. Jak ktoś może być tak bardzo przystojny? To powinno być nielegalne, bo serio to zagraża zdrowiu, normalnie idzie zawału dostać na jego widok.
- Dalej twierdzisz, że nie zmienisz zdania?
- Nie zmienię. - odpowiedziałam, nie wiedząc, o czym mówi, ale chcąc się z nim podroczyć.
- Jesteś tego pewna?
- Jak powiem, że tak to, co zrobisz?
- To.
Odkrył moją największą słabość, którą są łaskotki. Serio mam je prawie na całym ciele.
- Aaa! Nie... nie łaskocz mnie. Przestań... ha ha ha ha... Zayn!
- Przestanę, tylko jak odwołasz to, co mówiłaś wcześniej.
- No dobra, twoje obrazy nie są brzydkie, pomimo że ich jeszcze nie widziałam. Ale nie żałuję tego, bo się świetnie bawię. - powiedziałam, wciąż się śmiejąc.
- Ja też.
- A teraz złaź ze mnie, bo nie mogę oddychać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro